- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Municipal Waste "The Fatal Feast"
Recenzje kolejnych albumów Municipal Waste trochę mijają się z celem, bo grupa za nic w świecie nie ma zamiaru się rozwijać, w dupie ma wszystkie panujące trendy i gra po prostu swoje proste jak budowa cepa piosenki. No i to by było na tyle? Chyba tak.
Ale żeby nie marnować jakże cennego miejsca na łamach naszego portalu, tym, którzy od jakichś 6 lat kompletnie nie wiedzą, co się dzieje w sferze thrash - punk - crossover, obwieszczam że Municipal Waste to - obok m.in. Ratos De Porao - jeden z niewielu zespołów, który jest bardziej retro niż próbują być hipsterzy i na żywo wypada lepiej niż niejeden gwiazdorski skład. Nie liczy się show, a młócka - a tej na "The Fatal Feast" nie brakuje. Niestety, na moje ucho jest jej za dużo i wolałbym, by panowie potrafili zwolnić - tak, jak w "Idiot Check" czy "Covered In Sick / The Barfer" - częściej niż tylko kilka razy na niemal całym albumie. Wtedy, gdy nad graniem klasycznego umpa-umpa w zawrotnych tempach, góruje ciężki walec, mocny riff i przekozacki bridge kojarzący się ze Slayerem - jest po prostu, no jakby to ująć? Najlepiej?
Nie spodziewałem się drugiego "The Art of Partying" - i to chyba najlepsze możliwe podejście. Bo nie rozczarowałem się "The Fatal Feast", czerpię przyjemność z tych kilkunastu kompozycji i chętnie będę wracał do tego albumu, i darł się razem z niezmordowanym Tonym - wokalistą zespołu. Singalongów nie brakuje, chórki są - czyli wszystko, czego potrzeba do szczęścia.