- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Municipal Waste "Hazardous Mutation"
"Hazardous Mutation" jest bodaj drugą płytą, po debiutanckim "Waste 'Em All", pochodzącego z Richmond w stanie Virginia Municipal Waste. Nowym wydawnictwem Amerykanie na każdym kroku udowadniają słuchaczowi swoją wielką miłość do hardcore'a, punka, speed i thrash metalu, ale... tych z lat osiemdziesiątych. "Hazadrous Mutation", ozdobiony okładką, która wyszła spod ręki Eda Repki (autor obrazków z płyt Megadeth), serwuje prawie trzydzieści minut totalnego crossoveru w duchu D.R.I. z nutą starego Nuclear Assault. Krzykliwy wokal, łudząco podobny do Kurta Brechta, zbliżona do wspomnianych kapel dynamika i melodyka - szalone, nieskomplikowane kompozycje Municipal Waste są najlepszym przykładem czerpania całymi garściami z najlepszych wzorców. I takie "kopiowanie", poparte dobrymi pomysłami i techniką, pełne spontaniczności i żywiołowości, wychodzi tej kapeli po prostu świetnie. Nic dodać, nic ująć.
Sikasz w gacie przy wariackim D.R.I., Nuclear Assault czy Suicidal Tendencies? Jeśli tak, to "Hazardous Mutation" pokochasz od pierwszej chwili. Bo to mus absolutny dla fanów oldschoolowego crossoveru.