- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mudvayne "Lost and Found"
Na samym końcu "Lost and Found" słychać czyjś śmiech. Czy tak cieszy się zespół z nagrania nowej płyty? Pewnie nie, ale członkowie Mudvayne i tak mają powody do radości.
Trzeci krążek kwartetu z Illinois przynosi muzykę, która jest z grubsza kontynuacją tego, co zespół robił na "L.D. 50" i "The End of All Things to Come", a jednocześnie sygnalizuje, że grupa nie stoi w miejscu i poszukuje nowych ścieżek ekspresji. Co do tego, że będzie ostro nie ma wątpliwości. Już na wstępie atakuje nas eksplozja energii, miażdżących riffów i charakterystycznego wokalu umiejscowionego gdzieś pomiędzy forsownym wrzaskiem, a growlem. "Determined" i "Pushing Through" przetaczają się przez głośniki z siłą tornada, które sieje spustoszenie na okładce płyty. Jest więc mocno, ale płyta przynosi także powiew delikatniejszych momentów, czasem nawet bardzo melodyjnych. Przebojowych? Tak, ale nie banalnych. Wystarczy posłuchać takiego "Happy?". Jest tam zgrabna, wpadająca w ucho melodia, spokojny śpiew i przestrzenna aranżacja. Oczywiście, Mudvayne nie byłby sobą, gdyby trochę nie namieszał, ale i tak jest to bardzo radiowa piosenka. Niezłym materiałem na potencjalne przeboje są też "Fall into Sleep" oraz "Forget to Remember". Nawet w tak pokręconym utworze, jakim jest "Rain. Sun. Gone." znalazło się miejsce dla spokojniejszych fragmentów.
Jednak fakt, że bywa ładnie i przyjemnie, wcale nie oznacza, że zespół poszedł na łatwiznę i poprzestał na sypaniu łatwymi melodyjkami spod małego palucha. Uważne ucho wychwyci różne "smaczki", które urozmaicają poszczególne utwory. Jak choćby to, że gdy we wspomnianym "Happy?" pojawia się canto, za każdym razem towarzyszy mu trochę inna aranżacja.
Mudvayne chyba jednak najbardziej przekonująco wypada w próbach bardziej pokręconego i niekonwencjonalnego grania, dlatego najlepiej sprawdzają się utwory pokroju "Choices" i "All that You Are". Ten pierwszy to ośmiominutowa, chaotyczna przejażdżka, w której spotykają się duszne, motoryczne gitary, z czystym, melodyjnym śpiewem. Druga połowa utworu, to już stopniowe potęgowanie napięcia, aż do potężnego, "marszowego" finału. "All that You Are" to natomiast bardziej mroczne i nastrojowe granie, częściowo zahaczające o atmosferę kreowaną przez A Perfect Circle.
"Lost and Found" to eklektyczna płyta. Balansuje gdzieś na granicy pomiędzy alternatywą, a mainstreamem, nie należąc jednak w całości do żadnego z tych nurtów. Mudvayne udało się uzyskać kompromis pomiędzy szorstkim, zadziornym graniem, a chwytliwymi melodiami, bez zanurzania się w banalnej, pozbawionej smaku papce.
Materiały dotyczące zespołu
- Mudvayne