- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mr. Bungle "California"
Są takie nagrania, że nawet mówiąc o nich w samych największych superlatywach i rozpływając się w pochwałach nie da się nawet w przybliżeniu wyrazić ogromu ich geniuszu. Właśnie do tej grupy zaliczyć należy ostatni (jak na razie, miejmy nadzieję) krążek Mr. Bungle.
Jest to pierwszy zespół Mike'a Pattona, z którego później emigrował do Faith No More. Ale ten wybitny wokalsta Mr. Bungle tak naprawdę nigdy nie opuścił. Grupa stała się po prostu dla słynnego artysty "projektem pobocznym", a po rozpadzie Faith No More - jednym z wielu eksperymentów (obok Fantomasa, Tomahawk, albumów solowych i kolaboracji z Johnem Zornem). Jednak chyba nigdzie indziej geniusz Pattona nie objawił się tak przejrzyście jak właśnie u boku starych znajomych, z którymi zaczynał swą muzyczną karierę.
Mr. Bungle był zawsze bandem nieco prześmiewczym, kpiącym z popkultury i ze zamerykanizowanego wzorca życia. Tak jest i tym razem. Wyraża to poprzez błyskotliwe teksty oraz doskonale wkomponowane, pojawiające się zewsząd muzyczne elementy najróżniejszych gatunków: od muzyki hinduskiej, rai, melodii cygańskich, po nawiązania do Beach Boys, elektroniki i techno. Oczywiście nie brakuje wszechobecnych w twórczości Pattona bluesa, jazzu, funku, psychodelii czy thrashu. Wszystko to przemieszane jest w niezwykle inteligentny, a zarazem efekciarski sposób. Nagłe zmiany rytmów, nastrojów, nieprzewidywalne linie melodyczne, fanatyczny wokal Mike'a i miliony pomysłów - ta wybuchowa mieszanka składa się właśnie na "Californię". Płyta tętni pasją, neurotycznością, jakąś szaleńczą siłą, której oddziaływania nie sposób przewidzieć. Materiał zawarty na tym niezwykłym krążku dla innych artystów starczyłby na nagranie co najmniej pięciu albumów. I właśnie ten chaotyczny, niczym nie skrępowany, maniacki przepych treści i formy jest chyba największym atutem Mr. Bungle.
Nic, tylko nabyć klęcznik i słuchać w pokorze i umiłowaniu. Jeśli istnieje doskonałość, to jest już tuż rogiem...
Setnie bawiła mnie ta zabawa stylami i pokręcone teksty.
Płytę tą da się świetnie opisać banalnym stwierdzeniem: "To kawał... dobrej muzyki!".
Tylko znaczenie tego powiedzenia w przypadku "The Bungle" jest "trochę" inne... :)
Płyta jest pokręcona,niesamowicie nowatorska,szalona i rzec można wielobarwna.Ale w tym szaleństwie jest metoda:)Moje ulubione kawałki to niewątpliwie Retrovertigo(cudowny klimat),pink cigarette oraz goodby sober day ...Jedno słowo-zachwyt.Idę słuchac dalej;)
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Kabanos "Zęby w ścianę"
- autor: RJF
The Dillinger Escape Plan "Ire Works"
- autor: Ugluk
Tomahawk "Mit Gas"
- autor: ad
Faith No More "Album Of The Year"
- autor: Louis
- autor: RaMoNe