- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Motorhead "Overkill"
Mam nadzieję, że nie obrażą się na mnie fani stoner rocka, ale dla mnie prekursorami tego gatunku zawsze będzie Motorhead. Właśnie za sprawą tego albumu. Mocne, szybkie i brudne brzmienie przenika słuchacza, wierci, wibruje i psuje go aż do szpiku kości. Do tego Lemmy Klimster, który z pomocą odpowiednich używek przez całą karierę dbał o właściwą barwę swojego głosu. Nie wiem ilu muzyków zespół popchnął to chwycenia za instrumenty, krzesania siarczystych riffów i piekielnych rytmów. Ciężko ocenić, ilu ludzi jest wdzięcznych załodze Lemmego za to, że napędzili cały ten diabelski, muzyczny młyn.
Otwierający płytę tytułowy "Overkill" niczym przystawka, zachęca do dalszej konsumpcji tej smacznej, muzycznej strawy. Powiem bez złośliwości: jak na zdolności kompozytorskie muzyków jest to nawet rozbudowany utwór, bo trwa aż ponad 5 min. Następnie idący za ciosem "Stay clean" z hendriksowskim riffem, z fajnie kwaczącą gitarową "kaczką" - chociaż za krótki - z niezłą solówką. Pozostałe kompozycje nie zaskakują niczym (w dobrym tego słowa znaczeniu). Może tylko z dwoma wyjątkami, które według mnie nie mają wpływu na ogólna ocenę muzyczną tej płyty. "Metropolis" i "Capricorn". Kawałki, które w pewien sposób odstają trochę od reszty. Wstęp do pierwszego jest jakiś taki smutnawy, jakby Lemmy ubolewał nad kompanem, który udał się piętro niżej do rogatego w wyniku konsumpcji zbyt dużej ilości środków oszałamiających. Z kolei "Capricorn" przez cały czas sprawia wrażenie granego na siłę. Inaczej jest z zamykającym "Limb for Limb" ? wolniejszym od wszystkich utworów na płycie, z riffem przywołującym najlepsze czasy takich bandów, jak Budgie czy wczesne Deep Purple. Może rytmy i melodie w utworach nie są wyszukane, ale mają w sobie jakiś drive, który pomimo swojej ciężkości potrafi ponieść.
O ile partie solowe gitar brzmieniowo są dopracowane bardzo dobrze, o tyle kunszt i wirtuozeria nie zachwycają. Ale w sumie nikt od muzyków tego zespołu nie będzie wymagał kaskaderskich popisów na miarę Satrianiego czy Santany. To z tego albumu pochodzą utwory "Overkill" i "Damage Case", które pojawiły się jako hołd dla Motorhead na "Garage Inc." Metalliki.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko ubolewać, że od tamtego czasu coraz rzadziej pojawiały się takie rarytasy, jak ten właśnie album.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Behemoth "The Apostasy"
- autor: Zagreus
- autor: Ugluk
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Acid Drinkers "Verses of Steel"
- autor: Lubek
- autor: don Corpseone
Hawkwind "Doremi Fasol Latido"
- autor: Tomasz Pastuch