- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Motorhead "Kiss of Death"
Co można napisać nowego o Motorhead, tak żeby się nie powtarzać? Bo to, że nowa płyta kopie tyłek powinno być jasne. Niezmordowany Lemmy Kilmister ma w sobie tyle energii, że mógłby nią obdarzyć kilku, połowę młodszych od siebie, muzyków. Sekundujący mu Philip Campbell i Mikkey Dee niewiele mu zresztą ustępują, tworząc razem jedyny w swoim rodzaju rockowy kombajn.
"Kiss of Death" to agresywny i szczery do bólu album, nie próbujący się ścigać z wydanym dwa lata temu, znakomitym "Inferno". Zabójczo szybki "Sucker" na początek nadaje odpowiedni sznyt, którego panowie trzymają się do końca. Solidna dawka brudnego, przesterowanego rocka wręcz rozsadza głośniki. Na płycie wyróżniają się bujające rockandrolle, łączące w sobie przyzwoity czad z nośnymi melodiami. Już sam "Trigger" potrafiłby zbudzić nieboszczyka i wprawić go w szaleńcze boogie, a przecież są jeszcze "One Night Stand", "Christine" i "Sword of Glory", które również mają w sobie niesamowity ładunek energii. W "Living in the Past" robi się motorycznie za sprawą natarczywych gitar. Warto zwrócić uwagę na niski, złowieszczy wokal Lemmy'ego w zwrotkach. Potężną bombą jest też "Be My Baby". Pod powierzchnią ciężkich gitar w "Under the Gun" kryje się posuwisty blues. Natomiast "God Was Never on Your Side" okazuje się być kapitalną balladą, w której nie zabrakło jednak mocniejszych momentów.
Motorhead grają od przeszło 30 lat i trudno spodziewać się nieoczekiwanych zmian w ich stylu. "Kiss of Death" jest brudny, szorstki i bezpośredni w ekspresji, czyli dokładnie taki, jakiego można się było spodziewać.
Jeśli chodzi i Kiss Of Death to jest to wg mnie genialna płyta. Nie wiem czemu dostała w tej recenzji zaledwie 7. Dla mnie jest to granie na 10 z plusem. Chłopaki trzymają poziom, co jednym może wydawać się nudne, a innym godne pochwały, że 60letni Lemmy napier***a prawie tak dobrze jak w końcówce lat 70', kiedy to powstawały ich najlepsze dzieła.
KoD > Nostradamus.
Pozdrawiam
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Megadeth "Endgame"
- autor: Megakruk
Iron Maiden "Brave New World"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: piolo
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Piotr Legieć
- autor: Rafał "Negrin" Lisowski
- autor: Marcin Bochenek
Judas Priest "Painkiller"
- autor: Sinner
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Wolę ich starsze albumy.