- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Motorbreath "Voice from Nowhere"
Co Wam przychodzi na myśl, kiedy słyszycie hasło "Motorbreath"? Czym, jak sądzicie, może się inspirować zespół o takiej nazwie? Jeśli myślicie to, co w tym momencie myśleć powinniście, to... macie rację - chociaż zapewne nie do końca. Bowiem mimo że na krążku "Voice from Nowhere" pobrzmiewają echa Metalliki, to, po pierwsze, nie są to echa surowego thrashu rodem z debiutanckiego albumu słynnych Kalifornijczyków, z którego kapela z Legionowa zaczerpnęła swą nazwę, a raczej z nieco bardziej wyszukanych kompozycji amerykańskiego kwartetu z przełomu lat 80. i 90. Po drugie zaś to nie jedyne "echa", jakich można się na tej płycie dosłuchać. Znajdziemy na niej także zarówno patenty bliższe hard rockowi, zachowujące jednakże metalowe brzmienie (np. w "Lustro" czy "Just Do It"), jak i fragmenty zdecydowanie brutalniejsze, pachnące death metalem z nieśmiałymi elementami progresji (druga połowa "Circle of Time"). Generalnie jednak muzykę Motorbreath, zespołu z dwunastoletnim doświadczeniem, można moim zdaniem określić dziś jako melodyjną, umiarkowaną odmianą thrash metalu.
Z tym "dziś" powinienem jednak może zaczekać na nowy materiał grupy, gdyż od nagrania rozpoczynającej "Voice from Nowhere" trójki utworów dzieli nas już równo rok, natomiast pozostałej czwórki - dwa lata. Demo składa się więc niejako z dwóch części (a właściwie wcale nie "niejako" - cztery starsze utwory ukazały się już jako demo pt. "Sny") i choć słuchacz uzbrojony w tę wiedzę będzie w stanie dostrzec pewną stylistyczną odmienność (utwory późniejsze są cięższe, bardziej złożone - chyba po prostu ciekawsze), całość jest raczej spójna i równa - acz zróżnicowana i nie nudzi. Oprócz utworów od początku do końca mocnych, energicznych demo zawiera także dwa utrzymane w tempie nieco bardziej umiarkowanym - "Circle of Time" i "Sny" - przy czym ten pierwszy w końcowym fragmencie z dość spokojnej kompozycji przeradza się w najostrzejszy numer na całej płycie, drugiemu zaś bliżej do stylistyki balladowej, chociaż również nie jest pozbawiony metalowych smaczków i kończy się dużo bardziej dynamicznie, niż się zaczyna.
Mimo że w niniejszej recenzji dosyć dużo było wyliczanek, to równanie w gruncie rzeczy jest proste: 3+4 = 5+2 = dobry, solidny materiał. Warto posłuchać i - jako że listopad, tak jak w dwóch poprzednich, również i w tym roku jest dla Motorbreath miesiącem nagrań - z zainteresowaniem oczekiwać kolejnego krążka grupy.