- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mortiis "The Smell of Rain"
Zapewne wielu z Was wie, jakiej muzyki winniśmy się spodziewać, widząc płytę z imieniem Mortiis na okładce - znany on jest od paru lat ze swoich ambientowych kompozycji, nie mających z metalem ani rockiem nic a nic (prócz mrocznego klimatu) wspólnego. Po krótkim zaangażowaniu w poczynania jednej z najbardziej kreatywnych i trudnych w odbiorze hord norweskiego blacku (rola basisty i autora kilku tekstów w Emperor), ścieżka muzyka, którego alter ego znamy jako Mortiis, skierowała się w inne rejony. Rozległe (według niektórych rozwlekłe, bo trwające po kilkanaście minut) kompozycje syntezatorowe z gdzieniegdzie wyszeptanym wokalem, utrzymane w smutnym baśniowo-legendarnym nastroju, traktujące o dawno zapomnianych erach, a przede wszystkim o wewnętrznym uniwersum Mortiisa, takich płyt ma w swoim dorobku kilka.
Jednak spoglądając na "The Smell of Rain" wyczuwa się, że Mortiis wyszedł ze swojej mrocznej pieczary (muzykę zwano "dark dungeon music"), by powędrować w inne, bardziej osłonecznione światy. Szata graficzna jest na wysokim poziomie, zdjęcia z pustyni z równie jak kiedyś okropnym stworzeniem "Mortiis" - kobold z długim nosem i uszami - ale najważniejsze "nowum" to sama muzyka. Muzyka nader taneczna, z "normalnymi" strukturami (zwrotka-refren itp.) i instrumentarium. Otwierający płytę "Scar Trek/ Parasite God" ma chwytliwą melodię, tnie industrialowymi gitarami, są rozbudowane chórki i niosący rytm. I Mortiis śpiewa! I to wcale nieźle, wokale na płycie są nieco przesterowane/ przekształcone, co nie znaczy, że jest to jakiś growling! W "balladzie a la Mortiis" ("Everyone Leaves") jest to spokojny, smutny śpiew w duecie z wokalistką, do tego flety (Enigma) i dopiero pod koniec tych 6,5 minut mamy przyspieszenie i beat. Pozostałe utwory oscylują w klimatach industrialno- EBM- elektronicznych (skojarzenia z Die Krupps, NIN, FrontLineAssembly) - Mortiis nie wynajduje muzyki na nowo, jego mieszanka ma jednak nową jakość: melodie, wokale, "taneczność" przez energię i pewną dozę pozytywnych wibracji, pomimo iż należy do raczej melancholijnych muzyków. Są zmiany tempa, "Monolith" to drugi spokojny utwór bez "wybuchów", z nieco tradycyjnym bębnem, przeważa jednak muzyka pulsująca, poprzednie dokonania przypominają jedynie chwilami podkłady klawiszy. Utwór zamykający album "Smell the Witch" jest po pierwszym, najbardziej nadającym się na klubowy hit, zahaczający o ostry EBM, z systematycznie nabudowywanym napięciem.
Po nieraz nieco nużących, jednak nie mniej ciekawych dziełach z przeszłości, Mortiis prezentuje nam 50 minut nowoczesnej muzyki z korzeniami w elektronice i industrialu lat 80-tych i 90-tych. Zapewne parę kawałków na stałe zagości w rockotekach i tego typu klubach, których bywalcy mają duże zasoby energii, i na to w pełni zasługują. Strona Mortiisa: www.mortiis.com.
Materiały dotyczące zespołu
- Mortiis