zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Morte Macabre "Symphonic Holocaust"

15.09.2006  autor: Tomek "BlaKcThrone" Jałukowicz
okładka płyty
Nazwa zespołu: Morte Macabre
Tytuł płyty: "Symphonic Holocaust"
Utwory: Apoteosi del Mistero; Threats of Stark Reality; Sequenza Ritmica e Tema; Lullaby; Quiet Drops; Opening Theme; The Photosession; Symphonic Holocaust
Wykonawcy: Nicklas Berg - melotron, Rhodes, theremin, sample, gitara, gitara basowa; Stefan Dimle - gitara basowa, melotron, moog; Reine Fiske - gitara, melotron, skrzypce, Rhodes; Peter Nordins - instrumenty perkusyjne, melotron; Yessica Lindkvist - wokal; Janne Hansson
Wydawcy: Mellotronen
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Na początku było słowo i instrument ... melotron, potem był debiut King Crimson, następnie masa naśladowców, gdzieś po drodze spora grupa włoskich zespołów spod znaku awangardowego art rocka z Goblin, Celeste, Museo Rosenbach i Garybaldi na czele, następnie nastała cisza, aż do początku lat dziewięćdziesiątych. Wtedy to pojawiło się kilka progresywnych płyt-perełek sygnowanych przez szwedzkie zespoły Anekdoten, Anglagard i Landberk. W końcu powstała płyta efemerycznej grupy Morte Macabre, która zdaje się być podsumowaniem tego, co wydarzyło się na szwedzkiej scenie progresywnej w tym okresie. Świadczy o tym nie tylko skład zespołu, który tworzą muzycy Landberk: Reine Fiske i Stefan Dimle oraz Anekdoten: Nicklas Berg i Peter Nordins, ale przede wszystkim niebanalna muzyka, która się na płycie "Symphonic Holocaust" znalazła.

U podstaw tego projektu legła fascynacja muzyków nie tylko klasycznymi już progresywnymi zespołami sprzed ćwierćwiecza, ale przede wszystkim starymi, głównie włoskimi horrorami, często klasy "B" w reżyserii przykładowo Lucio Fulciego czy Ruggero Deodato. W tych filmach niekiedy najciekawszym elementem była właśnie ścieżka dźwiękowa, tworzona nierzadko przez zawodowych kompozytorów jak Fabio Frizzi czy Riz Ortolani lub powierzana awangardowym zespołom pokroju Goblin.

Na płycie znalazło się sześć przeróbek filmowych tematów i dwie autorskie kompozycje, w tym jedna będąca introdukcją. Nie jest oczywiście sztuką nagrywać przeróbki znanych tematów nuta w nutę, ważne jest odciśnięcie swojego piętna na znanych kompozycjach tak jak to robi słoweński Laibach czy pokazał Fantomas na płycie "Director's Cut", na której w brawurowy sposób przerobił, często wręcz nie do poznania, znane tematy filmowe z "Kołysanką" z "Dziecka Rosemary" na czele. Muzykom Morte Macabre również znakomicie udała się ta sztuka, bo nieczęsto spotyka się na jednej płycie muzykę tak przesiąkniętą brzmieniami melotronów (czasem dwóch jednocześnie), pełną art rockowego rozmachu, ale też niezwykle mroczną, pełną napięcia, przywołującą duszną atmosferę horroru.

Jednak na "Symphonic Holocaust" poza "Kołysanką" Komedy przedstawiono utwory praktycznie nieznane szerszej publiczności, bo też nie jest łatwo legalnie zdobyć dziełka "ojca chrzestnego kina gore" Lucio Fulciego, takie jak "City Of The Living Dead" i "The Beyond" czy zakazanego w 60 krajach świata "Cannibal Holocaust".

Otwierający całość "Apoteosi Del Mistero" pochodzący z filmu "City of the Living Dead" doskonale wprowadza nas w atmosferę całości, melotronowe intro z niby-chórkami w tle, po niespełna minucie wchodzi cały zespół, kompozycja zaś przeradza się w najprawdziwszą symfonię grozy, ze sporą domieszką lekko freejazzowego zgiełku w finale. W tym utworze widać wyraźne piętno odciśnięte przez muzyków zespołu Anekdoten. "Threats of Stark Reality" jest jednym z dwóch autorskich utworów muzyków Morte Macabre, swoistą introdukcją do kolejnej kompozycji "Sequenza Ritmica Etema" pochodzącej z filmu "The Beyond". W porównaniu z oryginałem całość ma mocno spowolniony rytm, utwór przeradza się w melotronowy walec wgniatający słuchacza w fotel, pełen hipnotycznej mocy i napięcia, ze świetnym jazzującym fragmentem w środku utworu. "Lullaby" z kolei pełna jest aranżacyjnych smaczków, w tej wersji rozszerzonej do 8 minut, zaskakując słuchacza spokojem, melancholią bliską ostatnim dokonaniom zespołu Landberk. Przepełniona jest także swoistym schizofrenicznym pięknem, szczególnie słyszalnym w świetnej wokalizie Yessiki Lindkvist, pełnej dziecięcej naiwności i delikatności, ale wiadomo z filmu, co się za tym kryło. Jedna z najciekawszych wersji filmowego tematu Komedy w ogóle. "Quiet Drops" to przeróbka kompozycji ze ścieżki dźwiękowej filmu Joe D'Amato czyli "Beyond The Darkness" aka "Buio Omega". Goblin stworzyli ten utwór w oparciu o brzmienie dwóch fortepianów, a w środkowej części również syntezatora, po którego krótkiej partii mamy wyciszenie z melodią fortepianu znaną z pierwszej części. Wersja Morte Macabre to gitara akustyczna w podkładzie (troszkę przypomina "For Someone" z wydanego rok później albumu "From Within" Anekdoten) i charakterystyczna linia melodyczna graną przez gitarzystę Reine Fiske, tutaj na szczęście zamiast plastikowego brzmienia syntezatora wchodzi szlachetny mellotron, a sama kompozycja nabiera niesamowitej mocy. Kolejny utwór to "Opening Theme" Riza Ortolaniego, pochodzący ze skandalizującego horroru "Cannibal Holocaust". Całość rozpoczyna się jak folkowa ballada dźwiękami gitary akustycznej, przechodząc dzięki melotronom w piękny, oniryczny tren. Swoją wersję tego tematu przedstawił również zespół Necrophagia na epce zatytułowanej, jakże by inaczej, "Cannibal Holocaust". Niestety, poza klawiszowym wstępem z charakterystycznym motywem, utwór to typowa dla tego zespołu death metalowa łupanka. "The Photosession" z filmu "Golden Girls" to z kolei wersja przesiąknięta klimatem twórczości Landberk, przywołująca ich piękne, rozmarzone utwory jak "Song From Kallsedet" czy "Valentinsong", spokojna, pogrążona w melancholii, z partią leniwie sączącej się gitary, ale też pełna niezwykłego napięcia, które udziela się słuchaczowi.

Utwór tytułowy to opus magnum całości. W nim z kolei zdecydowanie przeważają brzmienia bliskie twórczości zespołu Anekdoten. Początkowy powtarzany jak mantra melotronowy motyw wprowadza nas do prawdziwego muzycznego misterium napędzanego nerwowym basem i zgiełkliwą gitarą, dodatkowo podlanego melotronowym sosem. Dla mnie to utwór to świetna symbioza awangardy, art rocka, progresu czy free jazzu w idealnie dobranych proporcjach. Pełna mroku, napięcia atmosfera powoduje, że słuchacz wchłania tą muzykę niemal przez skórę. Brzmi to oczywiście również jak soundtrack do horroru, dziejącego się gdzieś w naszym umyśle. Podejrzewam, że Tomasz Beksiński widziałby tutaj Belę Lugosiego albo Petera Cushinga kroczących w długich czarnych płaszczach w towarzystwie, a co tam, Christophera Lee. Cóż nie każdy jest fanem horrorów wytwórni Hammer, a muzyce Morte Macabre raczej bliżej do jakichś awangardowych wersji gotyckich horrorów aniżeli do "klasyków", niemniej jednak horror to horror, jak rzekłby pułkownik Kurtz. Dla kolekcjonerów warto dodać, że analogowa, dwupłytowa edycja (wytłoczona na krwawoczerwonym winylu) zawiera dodatkowo utwór "Irrealta di Suoni aka Suoni Dissonanti" pochodzący z filmu "City Of The Living Dead".

"Symphonic Holocaust" to znakomite podsumowanie szwedzkiego rocka progresywnego lat dziwięćdziesiątych, dowód niezwykłego talentu czwórki muzyków i przede wszystkim niezwykłej muzycznej wyobraźni i świetnego doboru repertuaru. Takiej muzyki się nie tylko słucha, ją się przeżywa. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest to też najdoskonalsze dzieło z okolic Anekdoten, Landberk (w pewnym sensie również Paatos), niezwykle spójne, rzekłbym ponadczasowe. W książeczce widnieje jakby motto "The art of creating something new by old influences" i zrealizowane zostało ono na tej płycie perfekcyjnie.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Morte Macabre "Symphonic Holocaust"
jarema37 (wyślij pw), 2024-07-31 19:58:33 | odpowiedz | zgłoś
Znacie to uczucie niemmamczegosłuchać? Coraz częściej sprawdzam wtedy podpowiedzi Spotify. Ale bywa że po staremu staję przed półką
niemamconasiebiewłożyć ;)
i sięgam na chybił trafił. I padło dzisiaj na to. Zapomniałem jaka to wspaniała płyta.
Dobra recenzja