- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mork Gryning "Mork Gryning"
Szwedzi, dowodzeni przez człowieka ukrywającego się pod zabawną ksywą Goth Gorgon postanowili ponad rok temu zakończyć muzyczną działalność pod szyldem Mork Gryning. Jednakże pod wpływem próśb fanów (jak głosi wytwórnia) zdecydowali się pożegnać się godnie ze sceną, nagrywając jeszcze jeden album. Kiedy w 1996 roku wpadł w moje łapy debiut Szwedów "Tusen ar har gatt" uznałem Mork Gryning za bardzo utalentowany black-deathmetalowy akt, odpowiednio łączący z jednej strony agresję i brutalność, z drugiej strony melodię i klimat. Kolejne płyty były jednak lekkim rozczarowaniem i nie przyniosły moim zdaniem oczekiwanej eksplozji talentu.
Z lekkim przymrużeniem oka podszedłem więc do idei nagrania pożegnalnego albumu, podświadomie kwestionując jego walory. I to był błąd. Płyta jest naprawdę porządnym kawałkiem charakterystycznego skandynawskiego piekielnego łojenia. Mamy tu naprawdę dużą dawkę niebanalnych rozwiązań aranżacyjnych, chwytliwych riffów, uzupełnionych wściekłymi wokalizami. Sekcja rytmiczna napędza ową śmiercionośną machinę standardowo, nie odstając od wysokiego poziomu pozostałych elementów. Na szczególną uwagę zasługuje "Aurora", składająca się z bardzo dobrych riffów oraz "Pure", oparty na przemyślanej aranżacji i charakteryzujący się odważnymi rozwiązaniami wokalnymi. Na deser mamy nie lada niespodziankę, w postaci "Neverwhere". W oryginale jest to utwór autorstwa klasyków gatunku, niezapomnianego At The Gates. Track ten został odegrany z należytą pasją i precyzją oraz obdarzony brzmieniem gitar, o jakim jego autorzy w 1992 roku mogli jedynie pomarzyć. Jako ciekawostkę dodam, że partie skrzypiec z oryginalnej wersji utworu został zastąpione gitarami.
Podsumowując wypada uznać pożegnalne dzieło zespołu Jonasa Berndta za solidny ochłap szwedzkiego black-death metalu. Może nie będę tęsknił za Mork Gryning specjalnie, ale też przez dłuższy okres nie pozwolę tej płycie pokryć się kurzem.