zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 22 grudnia 2024

recenzja: Moonspell "Extinct"

5.06.2015  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Moonspell
Tytuł płyty: "Extinct"
Utwory: Breathe (Until We Are No More); Extinct; Medusalem; Domina; The Last of Us; Malignia; Funeral Bloom; A Dying Breed; The Future Is Dark; La Baphomette
Wykonawcy: Fernando Ribeiro - wokal; Ricardo Amorim - gitara, instrumenty klawiszowe; Pedro Paixao - instrumenty klawiszowe, sample, gitara; Aires Pereira - gitara basowa; Mike Gaspar - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Napalm Records
Premiera: 6.03.2015
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Nie wiem, którędy przebiega cienka granica między dojrzewaniem a starzeniem się, ale chyba jedno i drugie w równych proporcjach zaczyna infekować moje muzyczne pragnienia. Po transformacji ustrojowej na poziomie "Sin/Pecado", wraz z innymi bardziej krewkimi fanami, zarzucałem muzykom Moonspell chorobę psychiczną z przemieszczeniem na ich własne genitalia. Po latach od wydania, i kilku kolejnych mieliznach płytowych, dochodzę do wniosku, że to świetny krążek. Choć bardzo cenię sobie tetryczne próby powrotów do własnego "ja" na "Memorial", "Night Eternal" czy pierwszym cd "Alpha Noire / Omega White", to wciąż oczekiwałem na wydawnictwo, które bez przewijania będę w stanie przesłuchać z zadowoleniem od początku do końca. Bez ziewania i silenia się na podniety, że chłopaki znów mają ciężkie gitary i w zasadzie niewiele więcej. Zresztą podobnie sprawa ma się z kolegami Moonspelli ze starej ekipy Century Media, ongiś produkującej swoje szlagiery pod czujnym okiem Waldemara Sorychty, a więc Tiamat i Samael. Świadom jestem, że już nigdy nie poczynią kolejnych "Wolfheartów", "Wildhoneyów" czy "Passagów". Zawsze nie do końca pasowały mi też te ich wszystkie muzyczne pseudo poszukiwania. Z drugiej strony próby powrotów do grania cięższego ostatecznie można było sprowadzić do opowiadania bajki o wiecznym męczeniu czerstwej (od dawna) buły. Brzmiało to może fajnie, ale za cholerę w tym graniu radości tworzenia i witalności znanych z początków karier tych gwiazdeczek metalu. Dałem sobie więc spokój z puryzmem, oczekując od nich po prostu bardzo dobrej muzyki. Takiej, która żyje, tętni, a nie tylko ściemnia, machając kikutem niczym postać ze świtu żywych trupów.

Na "Extinct" Fernando Ribeiro i spółka też dali sobie w końcu siana z przeginaniem w którymkolwiek kierunku. Udowadniają, że ani nie odpadły im jaja, ani tym bardziej nie zamierzają ścigać się ze swoją własną wilczo - wampiryczną legendą. Jest zarówno ciężko, metalowo, ale też zwiewnie i melodyjnie, na gotycko - rockową modłę. Nie samo to jednak stanowi o wartości tej płyty, a naprawdę porywające kompozycje. Pierwszy w internecie pojawił się kawałek "The Last Of Us", który można spokojnie umiejscowić w okolicach "Darkness And Hope" i takich hitów, jak "Nocturna". Oczywiście pojawiły się od razu głosy złośliwców, twierdzących że Fernando Ribeiro znów przestał ciągać do swojej trumny blade dziewuchy, woląc bezsennymi nocami miętolić kalkulator pod zapoconą pachą. Nie wiedzieć czemu, mi się spodobało, ale jak zespół zaprezentował "Breathe (Until We Are No More)", z hipnotyzującą gitarą i orientalnymi klawami, zahaczającymi nawet o "Daddy Cool" Boney M (5:00!!!), to już wiedziałem, że muszę to mieć. No i nie zawiodłem się. Zastanawiając się, czy "warto", nie kierujcie się broń lordzie kawałkiem tytułowym, który jeszcze jako tako chce pozapierdalać w klasycznych metalowych rytmach. Nie dość, że jest krzywdząco mało reprezentatywny dla całości, to jeszcze okraszony obrazkiem z najbrzydszymi kobietkami w historii klipów Moonspell i w konsekwencji może zniechęcać. "Extinct", jako płyta w ogóle, stoi bardziej klimatem i czystymi wokalizami, do których szybkie riffki pasują jak Glen Benton do Ruhanny.

Przede wszystkim roi się tutaj od orientalnych plam, greckich zagrywek, sitarów i takiej atmosferze jest podporządkowana w ogromnej większości praca gitar. Głównym atutem takiego "Medusalem" jest melodia w typie "Arabska noc, jak arabski dzień", tłoczona na gitarowym podkładzie, który milion razy powtarzały grubasy z niemieckiego Crematory. Do takiego kociołka chłopaki wrzucają jeszcze kobiecą melorecytację, chwytliwy refren, heavymetalowe sola i hit sal koncertowych gotowy. Nie jest to przy tym jakaś popelina. Nie czuć jakiegoś wymuszonego gwałtu na samym sobie. Słychać za to spontan miast chłodnej kalkulacji. Chwytającymi za serce majstersztykami emocji i budowania dramaturgii są z kolei podniosła pościelówa "Domina" i apokaliptyczna "Malignia", przy których taka "Luna" z "Memorial" była szczytem brutalności i braku kompromisu. Nie jest to przywara, a zaleta tych kompozycji, które rewelacyjnie budują klimat, zapadają w pamięć i - co najważniejsze - nie nużą banałami. Wypada jeszcze wyróżnić "The Future Is Dark", który do momentu wybrzmienia wokaliz Ribeiro mógłbym pomylić, z jednym ze szlagierów z "Wildhoney" lub bardziej "A Deeper Kind Of Slumber" Tiamat (oniryczny klimat, partie solowe gitary niczym w "Gaia" czy "Visionare") i kończący przedstawienie, dekadencki walczyk z sekcją dętą w tle - "La Baphomette".

Jeszcze słówko o oprawie graficznej. Jak ktoś będzie przechodził przypadkiem alejką w sklepie muzycznym, a dziwne to sklepy, bo płyt w nich jak na lekarstwo, za to więcej naczyń, widelców, bibelotów i innych pierdoletów, może przypadkowo odskoczyć, widząc okładkę nowej propozycji Portugalczyków z pokaleczonym, "okikuciałym" dziewczęciem w roli głównej, jakby tego było mało ozdobionym odwróconym krzyżem wyrżniętym na czułku. Jak widać jednak, nie taki diabeł straszny, ale czy przez to gorszy? Bynajmniej. Słucham "Extinct" już po raz kolejny i wciąż bez zmęczenia, zniechęcenia czy zwyczajnego wkurwienia. Co rusz odkrywam kolejne smaczki, nuty, melodie etc. Wszystko jest niewymuszone i na swoim miejscu. Współczynnik słuchalności i koncertowego potencjału równy 100%. Mi to wystarcza. Nie muszą już udawać, że potrafią czy chcą nagrywać kolejne "Under The Moonspell", czy "Wolfheart", lub mocować z eksperymentami, jak na "Sin/Pecado". Chłopaki stanęli mocno obiema stopami po każdej stronie barykady, przedzielającej ich twórczość, i zgarnęli cała pulę. Świetna, doskonale brzmiąca płyta. Na koniec jeszcze zdanie o autorze okładki "Extinct" - Spirosie Antoniou. Wszyscy kręcą kichawami, że znów on, że znów to samo... hmmm... jakby ktoś zawiązał mi oczy i zapuścił "Medusalem" czy "Breathe", doszedłbym do wniosku, że tylko obywatel Grecji byłby odpowiednim do zilustrowania tych dźwięków.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Moonspell "Extinct"
donia1965
donia1965 (wyślij pw), 2016-05-03 12:20:31 | odpowiedz | zgłoś
dla mnie bomba.wszyskie krążki moonspell mają jedyny, niepowtarzalny klimat.jeśli ktoś czai temat-miłego słuchania
re: Moonspell "Extinct"
pik (gość, IP: 5.174.90.*), 2015-10-02 21:34:44 | odpowiedz | zgłoś
universal - a w następny piątek, premiera nowego krążka Antimatter (jest już dostępny w sieci) mam nadzieję, że wciąz lubisz ten band
re: Moonspell "Extinct"
RadomirW (gość, IP: 89.75.151.*), 2015-10-03 19:55:55 | odpowiedz | zgłoś
Fajny jest ten Antimatter, zwieńczenie trylogii muzycznej zapoczątkowanej na Leaving Eden. Choć tym razem jest trochę spokojniej niż na dwóch wcześniejszych płytach bez takich utworów jak Paranova. Przyznać jednak trzeba, że chłopaki umią fajnie smęcić.
re: Moonspell "Extinct"
universal_soul (gość, IP: 83.26.247.*), 2015-10-06 13:30:47 | odpowiedz | zgłoś
@pik
Jasne - 'The judas table' - slyszalem na razie jeden kawalek + trailer 15 minutowy - wyglada na zajebisty kawal nastrojowego grania
re: Moonspell "Extinct"
universal_soul (gość, IP: 83.10.0.*), 2015-10-02 14:20:08 | odpowiedz | zgłoś
Swoja droga, najlepsze ekstremalne granie znajduje ostatnio poza 'glownym nurtem' napierdalania. Nigdzie nie widze recenzji niczego z pradu tzw 'cyber/industrial'.... np. Seth.ect (zajebista plyta 'Godspeak', Minority Sound ('drowner's dance' np), Neurotech(chocby 'Antagonist' - wg mnie najlepsze napierdalanie pod sloncem), Mechina 'Acheron', czy nawet Sybreed, ktory jest dosc znamy poza nisza (choc nie zaslucuje sie akurat tym).
Tak jakby caly interesujacy prad umknal spod czujnego oka redaktorow rockmetal.pl.... Albo zostal uznany za niewarty uwagi?
re: Moonspell "Extinct"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2015-10-02 15:08:21 | odpowiedz | zgłoś
z ekserymentów ostatni wziąłem pod uwagę Krisiun i rewolucyjny jak zawsze Nile ;)
re: Moonspell "Extinct"
universal_soul (gość, IP: 83.10.0.*), 2015-10-02 15:31:28 | odpowiedz | zgłoś
a probowales cos z tego co podsunalem? Nie mam zamiaru sie wyklocac na ile Kirsiun i Nile sa eksperymentalne a na ile powielarka.... kazdy ma swoja opinie.
Wydalo mi sie ze taki Seth.ect moze byc dla niektorych fanow ekstremalnego grania ciekawy. Nie widze tez zadnych recencji tego co sie na tej scenie dzieje, tak jakby nie istniala. Nie wazne, dobrych czy zlych.
Oczywiscie problem moze polegac na tym, ze to czesto wielowarstwowe granie i trzeba sie dluzej przegryzac.
re: Moonspell "Extinct"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2015-10-02 16:43:22 | odpowiedz | zgłoś
spróbuję, a co sądzisz o Enslaved In Times - myślę, że można tych eksperymentujących wikingów podciągnąć pod twój gust :)
re: Moonspell "Extinct"
universal_soul (gość, IP: 83.29.67.*), 2015-10-02 20:35:01 | odpowiedz | zgłoś
puszcze sobie jutro rano po eskscesach piatkowych.
Problem z m.in. Neurotech jest taki, ze dlugo siada, bo facet klei dziesiatki warstw. Mam nadzieje, ze siadzie jednakze. Cyber metal to fajne poletko, choc jak wszedzie oczywiscie 9 na 10 wydawnictw nie do sluchania.
re: Moonspell "Extinct"
Thrash Lover (gość, IP: 188.122.20.*), 2015-10-02 21:22:32 | odpowiedz | zgłoś
Cyber metal? Czy to cos takiego jak Strapping Young Lad i Fear Factory?
« Nowsze
1