- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Moonspell "Darkness and Hope"
Wampiry wróciły. No, niestety, senores und senoritas, tym razem pozwolę sobie zacząć od sedna sprawy, ciekawie nie jest. Przypominam sobie w tym (nomen omen) momencie rolę Tyma z "Rejsu", kiedy grany przez niego bohater kaowiec przysypiał, gdy inny pan grał smutną piosenkę o słowach: "Były maje, były bzy, byłaś też dziewczyno ty!". Też przysypiałem, a raczej nudziłem się jak mops, który obżarł się nieświeżego mięsa. Oj, były maje, były bzy, drodzy słuchacze portugalskich gwiazd. A my dostaliśmy w prezencie od kapeli stare nuty, w dodatku z bezczelnymi zapowiedziami czegoś nowego. Płytę produkował koleżka od HIMa i już w tym momencie powinna włączyć się czerwona lampka z napisem: "ostrożnie!". W ogóle produkcja płyty jest taka gładziutka, milutka, że aż chce się pogłaskać realizatora po główce. Oto, jak brzmi dobrze zrealizowana płyta, poprawnie zagrana i skomponowana, ale zupełnie bez wyrazu. Bez emocji! Bez uczuć! Bez jaj!!! Gdzie są wasze jajca, portugalscy gringos?! Zostały w sejfie Century Media? Banalne i bezpłciowe melodyjki, których umysł nawet nie jest w stanie zapamiętać, udawanie ciężkiego grania, niż rzeczywisty czad, prościzna i wtórność - oto oblicze Moonspella 2001. I nawet nowe logo, i jakieś fikuśne grafiki na nic się zdają, gdy w głowach pusto, a na struny nic ciekawego się nie przelewa. Może jestem niesprawiedliwy, ale w tej chwili niewiele może mnie na "Darkness And Hope" zainteresować.
Jest na albumie parę nieco ciekawszych kompozycji, chociażby "Ghostsong" z popową melodią w refrenie, czy całkiem udany utwór przedostatni "Than The Serpents..." - jego słucham naprawdę z przyjemnością. Ostatnia piosenka, cover grupy Madredeus, jest czymś innym i nawet Fernando śpiewa w nim ciekawiej, wyżej. Wokal jest osobną kwestią, jest pozbawiony wyrazu, facet ciągle śpiewa dołem, we fragmentach staje się prawie niesłyszalny. Linie wokalne są banalne, nieinteresujące, a pojawiający się od czasu do czasu growling brzmi sztucznie, jakby na doczepkę. Słyszałem, iż niektóre utwory na "Darkness And Hope" są ostre. He, he, he, dobre sobie! Ostry to był "Lustmord", czy fragmenty pierwszego minialbumu "Under The Moonspell", a jak słyszę "Rapaces", który jest niby ostry, to czuję, że ktoś mnie w balona robi. Wydaje się, że Moonspell przestraszył się rynkowego efektu wydania "The Butterfly Effect" i postanowił nagrać coś, co spodoba się większości. No, ale kulą w płot, bo mimo wielu przychylnych recenzji, nie sądzę, aby "Darkness And Hope" była płytą dobrą. Przeciwnie, to zły album, pełen dłużyzn i niepotrzebnych nikomu piosenek; i założę się, że za parę lat sami muzycy stwierdzą, że nie był to szczyt ich możliwości. Chyba, że zaczną nagrywać kolejne klony tej samej płyty, co również jest prawdopodobnym scenariuszem.
Jak na razie według mnie najlepszymi osiągnięciami kapeli pozostają dwa zupełnie odmienne od siebie albumy: melancholijny, rockowy, utrzymany w południowym klimacie "Sin/Pecado" oraz zimny, zindustrializowany "The Butterfly Effect". "Darkness And Hope" jawi się z kolei jako najsłabsza płyta Portugalczyków, słabsza nawet od niespecjalnie interesującego, ale zagranego bardzo żywo "Irreligious". Niech sobie każdy dopowie morał tej opowieści, ja spuentuję to wojskową odzywką: "nie oglądaj się za siebie...". Bo patrzenie wstecz oznacza dla twórcy niechybny koniec.