- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Moonloop "Deeply From The Earth"
Ale numer, ale jaja! Słucham sobie pewnego razu płyty "Deeply From The Earth" i myślę: jak nic zalatuje Opethem tu i ówdzie. Szukam potem jakiegoś wywiadu z Moonloop, żeby się co nieco dowiedzieć o tym mało znanym u nas zespole - i co znajduję? Wywiad z Mikaelem Akerdfeldem przeprowadzony przez Erica Baule'a - frontmana Księżycpętli, dla magazynu "Rockzone".
Oprócz wyraźnie wyczuwalnych wpływów Opeth, w muzyce zawartej na tym albumie słychać też nieco francuskiej Gojiry, szczególnie w cięższych riffach. Sama nazwa zespołu Moonloop kojarzyć się może z EP-ką Porcupine Tree o takim tytule. Będzie to dobre skojarzenie, bo czysty śpiew Erica przypomina nieco manierę wokalną Stevena Wilsona. Baule używa też growlu - wówczas brzmi jak młodszy brat Franka Mullena z Suffocation. Już taka mieszanka jest intrygująca, a zapewniam, że Moonloop ma więcej do zaoferowania niż wzbudzenie kilku skojarzeń.
Choć Moonloop określany jest jako zespół grający tzw. progressive death metal, to szczególnego silenia się na szpanerkę techniczną na szczęście tu nie ma. Słychać natomiast, że muzycy nie są starymi wyjadaczami w rutynie zatopionymi. Często grają gęsto, ale chyba wynika to z młodzieńczego zapału i jakowegoś niewyżycia. Ciekawych riffów jest na tej płycie w cholerę i trochę. Dodatkowo często są one świetnie dopełniane melodiami i smaczkami gitary prowadzącej, gitarą akustyczną, a nawet brzmieniem sitaru. Nie będę wyróżniał niektórych utworów ze względu na zajebiaszczość gitar. Praktycznie w każdym kawałku jest coś fajnego. Szybkie znudzenie się dźwiękami "Deeply From The Earth" nie grozi, bo z każdym przesłuchaniem można odkryć coś nowego.
Mimo że kolejne części utworów niejednokrotnie mocno ze sobą kontrastują, to jednocześnie ma się wrażenie, że muzyka ta bardziej jest rzeką o nieuregulowanym korycie niż zbiorem bombowych odłamków. Jest tak dzięki pracy gitarzystów, ale nie tylko. Bębniarz Raul Payan często gra jakby tańczył na linie. Co rusz można usłyszeć, że zaraz zleci, ale skubaniec jeden nie zlatuje. Słucha się więc Moonloopa w napięciu, przez co na koniec np. utworu "Atlantis Rising" może się pojawić pytanie: jak to 11 minut (tyle trwa ten najdłuższy na płycie numer)? Przeleciało jak piłeczka po serwisie Nadala.
Jeszcze jedna ciekawa sprawa związana z Moonloop. Kapela ta pochodzi z Hiszpanii. Nie wiem czy produkcja oliwek i bieganie dookoła niemieckich turystów jest tak absorbujące, że tak mało zespołów z tego kraju mocniej zaznacza się na metalowej mapie? Mam nadzieję, że Moonloop trochę zmieni ten stan rzeczy. Cholera, założyłbym t-shirt tej kapeli i nawet mdłe logo mnie nie odstrasza.
Materiały dotyczące zespołu
- Moonloop