- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Moonlight "Inermis"
Trzecia produkcja Moonlight ukazała się prawie z półrocznym opóźnieniem. Z tego powodu zabiegi promocyjne okazały się mało przydatne. Mam przez to przeczucie, że "Inermis" nie przyniesie wzrostu popularności szczecińskiej formacji. Szkoda, iż bardzo dobry materiał nie został profesjonalnie wypromowany.
Moonlight nie zmienił drastycznie rejonu swych muzycznych zainteresowań. Wciąż można znaleźć odniesienia do ich poprzednich produkcji - "Kalpa Taru" i "Meren Re". I tak mamy tu spokojne kompozycje zabarwione orientalną melodyką ("Inermis", "Umbra"), przebojowe akcenty ("Szaleństwo", "Nie mogę zmienić nic") oraz porywające dynamiką kawałki ("Flos", "Pokuta kłamcy"). Moonlight wciąż umiejętnie łączy elementy gotyckiego rocka, ambitnego popu, metalu, art rocka ze znakomitym śpiewem wokalistki. Właśnie na "Inermis" sfera wokalna została najbardziej dopracowana. Na koniec płyty zespół przygotował własne interpretacje utworów innych wykonawców - "Enjoy The Silence" Depeche Mode i "Army Of Me" Bjork - wersje ciekawe, choć miejscami lekko niedopracowane.
Moonlight wciąż gra na wysokim poziomie, potrafi zaskoczyć niebanalnymi tekstami, umiejętnie łączy konwencje muzyczne i nadal wywołuje dreszczyk emocji.