- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Moonlight "Inermis"
"Kalpa Taru" to jedna z najbardziej wizjonerskich i progresywnych (chodzi mi tu o progresję rozumianą jako wyznaczanie nowych kierunków w muzyce) płyt, jakie kiedykolwiek dane mi było słyszeć. Płyta wyprzedzająca swój czas. Ale nie o niej będzie recenzja. "Pod nóż" wziąłem najnowszą produkcję zespołu.
"Inermis" miało "szczęście" pojawić się w sklepach muzycznych prawie pół roku po oficjalnej premierze (grudzień '98) :o(. Wypada mi tylko współczuć grupie, która związała się z wydawcą, potrafiącym tak spaprać promocję. Może zbyt długie wyczekiwanie przyczyniło się do dosyć chłodnego przyjęcia krążka? Sam nie wiem. A propos, nie przeczytałem nigdzie entuzjastycznej recenzji tego materiału. Wszędzie tylko obiekcje i narzekania. Czy aby całkowicie uzasadnione?
Na ocenę zawartości płyty każdego zespołu mają wpływ poprzednie jego dokonania. Moonlight miał możliwość nagrać doskonałe moim zdaniem "Kalpa Taru" na początku swej muzycznej drogi (nie znam niestety wsześniejszego dokonania grupy - płyty "Moonlight"). Tym właśnie materiałem zdobył rozgłos i sporą grupę fanów. Teraz jednak bardzo trudno jest skomponować coś, co swym poziomem dorównałoby temu krążkowi. Zgadzam się z częścią zarzutów, wytaczanych muzyce zawartej na nowym krążku - faktycznie, obecnie Moonlight przejawia małą chęć do ubogacania muzyki nowymi elemantami, eksperymentowania. Dlatego tematy zawarte na nowej płycie są mniej badź bardziej wyraźną kopią wcześniejszych dokonań zespołu. Dla jednych może być to zaleta - zespół jest wierny swojemu brzmieniu, które niewątpliwie jest oryginalne. Jednakże ja życzyłbym sobie większego zróżnicowania, poszukiwania nowych form wyrazu.
Muszę przyznać, że nowy album muzycznie jest bardziej urozmaicony niż "Meren Re" (płyty pełnej przebojów, ale dlaczego wszystkie riffy brzmią tak samo?), choć nie czuję w nim tej chłodnej elegancji znanej z "Kalpa Taru". Nie oznacza to bynajmniej, że chcę zdyskredytować nowe dokonania szczecinian. Absolutnie nie. Nie zapominajmy, kto jest twórcą "Inermis". Moonlight to solidna firma i zespół odwalił kawał dobrej roboty przy nagraniu nowego LP. Dlatego znajdziemy na tej płycie doskonałe teksty, stanowiące najmocniejszą stronę krążka. Właściwie trudno mi nawet któryś szczególnie wyróżnić. Liryki pisane przez Daniela są jak zwykle na najwyższym poziomie - to inteligentne i wrażliwe spojrzenie na rzeczywistość. Na szczęście nie ma w nich miejsca dla księżniczek z bajek, ckliwych miłosnych opowiastek i tym podobnych bzdur. To, że Maja to jeden z najlepszych głosów w kraju, tego chyba też nie trzeba udowadniać. Niedowiarkom proponuję jednak zapoznać się z jej możliwościami wokalnymi: agresywy krzyk z "pokuty kłamcy" kontra delikatny śpiew w utworze "noc". Zresztą posiada ona także spore zdolności w naśladowania głosu innych wokalistek (cover Björk). Jeśli chodzi o muzykę, to najbardziej odpowiada mi ta najdynamiczniejsza: "szaleństwo", "umbra", "non umbra", "flos" i po prostu miażdząca mózg "pokuta kłamcy". Na koniec, aby się już całkiem zdołować, pozostaje przesłuchać "nie mogę zmienić nic" - najcięższy zarówno jeśli chodzi o warstwę tekstową, jak i muzykę (zespołu Quo Vadis) utwór na tej płycie. I jeden z najpiękniejszych w całej karierze zespołu.
Podoba mi się okładka digipaka - wreszcie jakieś urozmaicenie po koszmarkach z poprzednich płyt. Sam CD też ciekawie wygląda. Ale przecież nie to stanowi o tym, że album ten często gości w moim odtwarzaczu. "Inermis" - to prawie godzinna dawka nietuzinkowej muzyki. Trzeba tylko pozwolić się jej ponieść. Ja tak zrobiłem i nie żałuję.