- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Moonlight "DownWords"
Z zespołem Moonlight zetknąłem się na poważnie po raz pierwszy podczas koncertu na krakowskich Krzemionkach w kwietniu 2003 roku, gdzie kapela grała przed Jadis, Johnem Wettonem oraz Areną. I przyznam, że wrażenie było naprawdę znakomite! Dynamiczne, pełne czadu show, świetne patenty gitarowe i oczywiście wielka klasa Mai, zarówno od strony wokalnej, jak i patrząc przez pryzmat kapitalnego kontaktu z publicznością. Nic dziwnego, że widzowie - choć główną atrakcją koncertu były przecież zespoły grające muzykę zupełnie inną niż Moonlight - byli pod dużym wrażeniem.
Na swoich płytach zespół brzmiał jednak inaczej (co nie znaczy, że gorzej) i różnica ta powiększała się wraz z kolejnymi wydawanymi albumami. Z czasem coraz mniej było dynamiki i gotycko-rockowo-metalowych motywów, a więcej ulotnych dźwięków, klimatów i eksperymentów. Tym, co się nie zmieniało, była rola wokalistki i wyśpiewywanych przez nią melodii, które zawsze stanowiły centralny punkt tworzonej przez kapelę muzyki. Nowy album stanowi dość logiczną kontynuację obranej przez Blask Księżyca drogi. Zespół pozostawił za sobą rockowo-gotyckie wspomnienia i na całego zagłębił się w klimatyczne i elektroniczne dźwięki. Podczas odsłuchu przelatywały mi przez głowę nazwy The Gathering (oczywiście ostatnie płyty), Antimatter czy nawet Sui Genesis Umbra, a momentami skojarzenia biegły w stronę ścieżki dźwiękowej do filmu "Inferno" autorstwa Keitha Emersona. O riffach, dynamice czy ładunku energii roznoszącym głośniki można tu zapomnieć. Zamiast tego mamy klimaty trip-hopowe, nieco mrocznego ambientu, transowości. Muzyka płynie niespiesznie, niosąc ze sobą duży ładunek niepokoju i zimnych, mrocznych emocji. A że dusznego klimatu nie rozładowują także melodie, których nie da się zaliczyć do gatunku "chwytliwe", to "DownWords" zdecydowanie nie jest płytą łatwą do przyswojenia.
W sumie przyznam, że z jednej strony mam dla zespołu bardzo dużo szacunku za to, że nie idzie na łatwiznę. Na kolejnych płytach szuka nowych brzmień, ciągle stara się wymyślić coś nowego, odcisnąć na muzyce własne, "moonlightowskie" piętno. Nie szuka też łatwego poklasku, próbując naśladować np. Delight, który dzięki rockowej i melodyjnej najnowszej płycie "ustawił" się w muzycznym biznesie (żeby była jasność: płyta "Od Nowa" bardzo mi się podoba i życzę Delight wykorzystania szansy w 1000%!). Z drugiej jednak strony "DownWords" jakoś mnie nie przekonał. Niby ciężko się do czegoś przyczepić, bo zespół bardzo zgrabnie operuje przyjętą konwencją, ale ta muzyka jakoś do mnie nie trafiła. Może brakuje kilku przykuwających uwagę melodii? Może paru "żywszych" partii? Może numery są zbyt długie i za duży w nich nacisk na hipnotyzowanie słuchacza, a za mały na jego "pobudzenie"? A może po prostu nie do końca pasuje mi stylistyczna wolta wykonana przez Moonlight?
W każdym razie, choć przykładowo "Nieodwracalne" czy "Insomnia" bardzo mi się podobają, to płyty w całości nie mogę umieścić na skali ocen wyżej niż gdzieś pomiędzy dobrze i bardzo dobrze. Ale i tak będę z ciekawością wypatrywał kolejnego albumu Moonlight, bo nawet jeśli również do mnie nie przemówi, to na pewno będzie to muzyka oryginalna i nietuzinkowa.