- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Monuments "Gnosis"
Tylko kilka tegorocznych premier z gatunku prog metal - djent zrobiło na mnie wrażenie. Debiut Solace to jeszcze coś na pograniczu metalcore'a. Pierwszy krążek Skyharbor w barwach Basick Records to rzecz godna najszczerszego zachwytu. Do tego można by dodać kilka albumów, ale nie więcej niż pięć, w tym debiut brytyjskiego Monuments. Nowy nabytek Century Media to obok Vildhjarta chyba jedna z nielicznych kapel, która - mimo iż eksploruje podobne terytoria - robi to w sposób unikalny i w zalewie tego typu rzeczy jest najprawdziwszą perłą.
"Gnosis" zaskakuje słuchacza dojrzałością, opanowaniem instrumentów przez muzyków i pomysłem na to, aby z oklepanych już patentów stworzyć ścianę dźwięku, która zarówno wali w mordę, jak i zmusza do zagłębienia się w przestrzenny, melodyjny świat. To tak, jakby piękna strona Tesseract spotkała się z brutalnością amerykańskiego Sees (gorąco polecam, wyłącznie studyjny projekt). Pal licho samych muzyków, bo aby grać takie dźwięki trzeba wprost ubóstwiać synkopowaną muzykę, a punktem wyjścia dla djentu jest oczywiście jazz, którego tutaj niemało. Ale nie sami instrumentaliści są tutaj najważniejsi, a znaleziony na końcu świata wokalista Matt Rose. Gość ma niesamowitą skalę, potrafi się zarówno wydrzeć (momentami bardzo nietypowo akcentując sylaby), jak i zaśpiewać ku mojemu zaskoczeniu lepiej niźli sam Dan Tompkins. Momentami łapię się na tym, że słucham samych wokali, zamiast wyłapywać smaczki brzmieniowe (gdyby to był dubstep, pisałbym, że bas łamie żebra) lub skupiać się na tym, co poupychano w tle (ile pięknych ambientowych pasaży).
Na osobny akapit zasługują solówki. Niestety z teorią gry na gitarze jestem trochę na bakier, ale prócz typowego shreddingu czy sweepów (obaj) panowie wiedzą, jak pisać porywające, momentami proste, a jakże wymowne sola. Najbardziej podoba mi się to w "Regenerate", chyba najlepszym utworze na całym "Gnosis". Nie pierwszy raz propsuję Brytyjczyków z progmetalowych kapel za udane zachowanie balansu pomiędzy technicznymi popisami, emocjami w partiach solowych, jak i feelingiem czy prostotą. Djent to idealny nurt do pisania solówek i gitarzyści Monuments doskonale zdają sobie z tego sprawę, że na zwykłym "chug chug" daleko nie ujadą.
Wiem, że często piszę coś w stylu "brać w ciemno", ale jeśli jesteś fanem progresywnego metalu i djent Ci się nie znudził albo dopiero co go poznajesz, zrób to z Monuments.