- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mindsedge "Theta"
Kojarzyłem Mindsedge jako jeden z tych młodych polskich zespołów starających się grać metal jak najmniej banalny i raczej nowoczesny. Następnie dał mi się zapamiętać ze względu na swój debiutancki album, a konkretnie jego tytuł, który stanowi pojedyncza litera obcego alfabetu, nieobecna na używanych przeze mnie klawiaturach. Materiał zaczął w efekcie funkcjonować w mojej głowie i notatkach jako "grecki" i wciąż się uczę nazywać go "Theta".
Digipak bez książeczki intryguje ilustracją obejmującą wszystkie jego strony, a lista utworów z tyłu stała się dla mnie kolejnym problemem - nie od razu zdołałem ją prawidłowo odczytać. Pośrednią przyczyną było odręczne pismo. Poważniejszymi utrudnieniami: układ tekstu, czyli rozsypka, zmylające strzałki oraz trzy greckie litery, w tym grubo zakreślona tytułowa, co do której miałem wątpliwości, czy jest częścią listy kompozycji. Owymi znakami znanymi polskiej młodzieży głównie z lekcji matematyki i fizyki nazwano ambientowe kawałki: intro, outro i przeszło dziesięciominutowy przerywnik w środku. Najdłuższa na albumie "Theta" oraz końcowa "Alpha" mogą zostać w uproszczeniu opisane jako monotonna - chociaż to akurat zbyt negatywnie nacechowane słowo - elektronika z dodatkiem rozmaitych odgłosów, w tym rozmów, kroków i deszczu. Podobnie mroczna i powolna "Delta" brzmi za to jak przetworzone instrumenty smyczkowe.
Intro przechodzi płynnie w "Andromedę", która wyznacza styl reszcie 55-minutowego albumu. Mindsedge prezentuje przede wszystkim instrumentalną mieszankę post-rocka i metalu progresywnego na dwie gitary, bas i perkusję. Szczególną inspiracją dla grupy wydaje się być muzyka zespołu Tool, której wpływy słychać w utworach "Andromeda", "The Price of Separation" i "Paradoxical Visions (of)". Pierwszy z wymienionych może się też kojarzyć z Pink Floyd. Niestety po bardzo dobrych czterech minutach, w trakcie których kompozycja powoli się rozwija i wciąga nieco psychodelicznym nastrojem, basowy riff w stylu Toola nagle cichnie i utwór staje się łagodniejszy, a przy tym banalniejszy. Takie mało porywające oblicze Mindsedge, wspierane przez niedobór charakterystycznych motywów, szybko zaczyna dominować. Muzyka przemija, nie zapisując się w pamięci. Przełamanie przynoszą wyróżniające się partie gitar w "Enslaved", ale rozczarowuje fakt, że przychodzi ono w końcówce utworu i do niczego nie prowadzi. Owszem, w następnym na liście "Torment", po lekkim początku występują ostrzejsze i cięższe momenty, ale brakuje im mocy. W efekcie wspomniana już ambientowa "Theta" trzyma w napięciu bardziej niż poprzedzające ją prawie pół albumu.
Sytuację poprawia porywający "The Price of Separation". Nie bez znaczenia może być fakt, że kto inny zajął się produkcją i miksami tego jednego utworu. Na szczęście podniesienie poziomu nie jest chwilowe - dobre wrażenie podtrzymuje tryptyk, na który składają się "Paradoxical Visions (of)", "Shattered Reality" i "(and) Reordering Chaos", z klimatycznym spowolnieniem i wyciszeniem, a następnie cyklicznym narastaniem i zanikaniem dźwięków w środku. Wszystko zdaje się wreszcie brzmieć i układać tak, jak należy. Tylko jeden szczegół może jeszcze zastanawiać. Chociaż tytuły trzech utworów sugerują, że stanowią one całość, przy słuchaniu ostatni wydaje się niezwiązany z wcześniejszymi - już łatwiej by się dało na stałe zespolić stosunkowo krótkie "The Struggle" z "Enslaved". Oczywiście ten brak ciągłości w niczym nie przeszkadza - to tylko mało znacząca dygresja na temat formy, być może inspirowanej końcowymi kompozycjami z albumu "Lateralus" zespołu Tool.
Płytowy debiut Mindsedge warto docenić. Szczególnie powinien zainteresować miłośników instrumentalnego post-rocka oraz grupy Tool. Muzyka ma klimat, jest w niej przestrzeń i życie. Niestety materiał posiada też wadę w postaci swojej pierwszej połowy - słabszej od drugiej. W efekcie nie jest to pozycja mocna, a jedynie obiecująca.