- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mind Gate "Forgotten Odyssey"
W Polsce ci u nas progmetalu wielki niedostatek. Kapele grające ten rodzaj muzyki można by zliczyć chyba na palcach jednej ręki. Cieszy zatem pojawienie się zespołu Mind Gate z Katowic - szesnastoletnich chłopaków z dużymi ambicjami, które powoli postanowili urzeczywistniać. W styczniu na świat wyszło ich 60-minutowe demo "Forgotten Odyssey". Zawiera 35-minutową suitę "Private Hell" oraz parę pojedynczych utworów. Pojedynczych - ponieważ suita to jakby mini-koncept złożony z kilku osobnych utworów, podobnie jak na przykład "Garden Of Dreams" Flower Kings, czy "Six Degrees Of Inner Turbulance" Dream Theater. W równym stopniu suitą nazywać można choćby album "Misplaced Childhood" Marillion, co zresztą czasem się zdarza.
Muzycy grają na instrumentach dopiero dwa lata, ale dość poważnie wzięli sobie muzykę do serca i już starają się kombinować z połamanymi rytmami i trudnymi pasażami. Materiał zawarty na "Forgotten Odyssey" miał za zadanie właśnie stanowić warsztat techniczny i być dla nich okazją do sprawdzenia swoich umiejętności. Przyznam jednak, że jak dla mnie zaowocowało to pewnym przesytem. Wiele fragmentów jest po prostu przerostem formy nad treścią - bardziej chodzi tu o czasem wręcz freejazzowe popisy instrumentalne wszystkich muzyków niż o kompozycje. Inne fragmenty pozwalają jednak nastawiać się, że w przyszłości możemy mieć z Mind Gate wiele pociechy. Również bogactwo pomysłów może imponować. Należy od razu zaznaczyć, że póki co Mind Gate to zespół instrumentalny. Utwory natomiast przygotowane są pod udział wokalisty / wokalistki, są nawet napisane teksty. Szukanie odpowiedniej osoby wciąż trwa.
Wbrew pozorom nie jest to taki typowy progmetal, ani trochę. Właściwie fragmenty, gdzie klawisze próbują brzmieć progmetalowo uważam za słabsze. Często nasuwają mi się natomiast skojarzenia z Lux Occulta, sporo tu wpływów blackmetalu, Can, wschodnich klimatów czy czasem wolniejszego balladowego akustycznego grania. Muzyka jest wybitnie eksperymentalna, nie ma tu praktycznie jakichś dłuższych motywów, cały czas się one zmieniają, a opisywanie kawałków po kolei mogłoby zająć niejedną recenzję. Długi, długi czas trudno się w tym połapać. Myślę, że to się jednak nieco zmieni, gdy do zespołu dołączy brakujący wokal. Moimi faworytami są nagrania "The Beast and the Beautiful" oraz zamykający całość "In Octa Oculi part 1: The Birth of New World".
Zainteresowanych wydawnictwem odsyłam na stronę internetową mindgate.republika.pl.