- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Millenium "Three Brothers' Epilogue"
Krakowski Millenium wydał we wrześniu 2008 r. nową płytę - "Exist". Zanim jednak ujrzała ona światło dzienne, zespół uraczył nas mini albumem "Three Brothers' Epiloge". Na tym trzyutworowym wydawnictwie grupa zamieściła prawie pół godziny muzyki. Mamy piętnastominutowy, rozbudowany "Epiloge", piękny "Dream About Aliens" oraz "Wake Up John!". Warto wspomnieć, że tylko ten pierwszy jest w stu procentach premierowym nagraniem. Pozostałe były już prezentowane na poprzednich krążkach (np. "Wake Up John!" w wersji instrumentalnej).
"Three Brothers' Epiloge" to bez wątpienia dla zespołu album trudny. Muzycy zamykają opowieść o trzech braciach, która towarzyszy im od pierwszej płyty, czyli już prawie od 10 lat. Muzycznie to dojrzały rock progresywny, wzorowany na klasykach gatunku.
Otwierający płytę "Epilog" to bardzo wciągająca kompozycja, oparta na "romansie" gitary i parapetu. Słychać wyraźne wpływy starego Genesis (jeszcze z Gabrielem), smaczku dodają echa Tangerine Dream oraz Klausa Schulze. Barwne wokalizy i zabawa instrumentami robią duże wrażenie.
"Dream About Aliens" jest według mnie kompozycją niezwykłą. Utwór ze wszech miar genialny i zniewalający. Zaczyna się niepokojącymi dźwiękami, przez które przebijają się odgłosy ptaków. Następnie wchodzi delikatna gitara, która gra pod akordy klawiszowe. Kojarzy mi się to z "Ommadown" Oldfielda. Wręcz poetycka wrażliwość na muzykę. Do tego rewelacyjny wokal i te solówki!
Płytę zamyka "Wake Up John!", który nie burzy atmosfery poprzednich utworów. Wspaniałe klawiszowe solo Ryszarda Kramarskiego i refren w wykonaniu Łukasza Galla sprawiają, że jeszcze na długo po zakończeniu albumu nucimy melodie.
Powiem krótko: płytka rewelacyjna! Przed wystawieniem noty maksymalnej powstrzymuje mnie tylko fakt, że nie jest to materiał w pełni premierowy.