zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Mike Oldfield "Guitars"

28.09.2001  autor: Tomasz Kwiatkowski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Mike Oldfield
Tytuł płyty: "Guitars"
Utwory: Muse; Cochise; Embers; Summit Day; Out Of Sight; B. Blues; Four Winds; Enigmatism; Out Of Mind; From The Ashes
Wykonawcy: Mike Oldfield - gitara, syntezator gitarowy
Wydawcy: Warner Music
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Mike Oldfield zawsze był kompozytorem bardzo płodnym. Dlatego nie dziwi chyba fakt, że już w rok po wydaniu udanej płyty "Tubular Bells III" przedstawił nam nowy materiał.

Tym razem, jak sam tytuł wskazuje, jest to muzyka, w której na pierwszy plan wysuwają się gitary. Oldfield już od dawna nosił się z zamiarem nagrania właśnie takiej płyty, gdyż uważa on gitarę za swój pierwszy i ulubiony instrument. Marzenie to udało się więc teraz zrealizować. I to zrealizować z naprawdę zadowalającym efektem.

"Guitars" zawiera dziesięć wyłącznie instrumentalnych nagrań. Znajdują się wśród nich rzeczy znakomite, które zachwycą z pewnością nie tylko oddanych fanów artysty. Weźmy na przykład pierwszą w tym zestawie uroczą miniaturkę "Muse", zagraną na dwóch gitarach klasycznych, którą opisać można tylko słowem - doskonała. Takich pięknych momentów usłyszymy na "Guitars" więcej: ten cudowny, kojarzący się z latami siedemdziesiątymi, wstęp do "Cochise", zachwycający swoją łagodnością i tytułową tajemniczością "Enigmatism", czy też piękne, krótkie zakończenie albumu - "From The Ashes".

Zdarzają się na "Guitars" chwile, gdy Oldfield gra naprawdę ostro - na przykład w "Out Of Sight": szybki rytm, świdrująca w uszach gitara - wszystko to stanowi jakby połączenie energii i siły heavy rocka z przestrzenią obecną w rocku progresywnym. Natomiast "Out Of Mind" to już prawdziwy szok: dynamiczny, ostry utwór, w którym Oldfield wymiata niczym jakiś Joe Satriani. Pozostając jednak oczywiście w 100 procentach sobą...

Na zasadzie kontrastu zbudowana została najdłuższa kompozycja tego albumu, "Four Winds", gdzie ostrzejsze fragmenty sąsiadują z subtelnymi, spokojnymi akordami. Łatwo można wychwycić obecność muzyki wschodniej, hinduskiej, ale także gorących rytmów rodem z Południa. Zestawu dopełniają "B. Blues", rzeczywiście troszkę bluesowy, i "Embers", gdzie artysta wykorzystał gitarę Ramireza oraz "Summit Day", kolejna mieszanka elektryczno-akustyczna.

Jest w tej muzyce coś wzniosłego, tajemniczego, co wyzwala aurę rozmarzenia, nie pozwala przejść obojętnie obok. Oto, co miały wspólnego marzenie i najpiękniejsze dzieło sztuki - tajemnicę - pisał noblista Hermann Hesse i z całą pewnością można się z nim zgodzić. Spokój i gwałtowność. Nieprzenikniony sekret i spełnione marzenie. Po prostu Mike Oldfield.

Komentarze
Dodaj komentarz »