- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Metallica "Ride The Lightning"
Zaledwie po roku od debiutu fonograficznego Metallica przedstawiła kolejny materiał, na którym nastąpił zdecydowany już zwrot w stronę grania bardziej precyzyjnego, perfekcyjnego, które zespół w pełni zaprezentuje na dwóch następnych płytach.
O co tak właściwie chodzi? O to, że pewne fragmenty albumu przekonują o tym, że grupa przechodzi szybką ewolucję z dość brudnego jeszcze heavy-metalowego grania z poprzedniej płyty w kierunku czystego thrashu z pewnymi elementami myślenia muzycznego rodem z rocka progresywnego. Wiodącym przykładem niech będzie tu "The Call Of Ktulu". Rzadko zdarza się w świecie muzyki metalowej kawałek instrumentalny o tak wielkiej sile rażenia. Fragmenty spokojniejsze doskonale współgrają tu z ostrzejszymi środkami wyrazu, tworząc perfekcyjną całość, w której nie usłyszymy ani jednej zbędnej nuty.
Nieco inne myślenie muzyczne panowie z Metalliki zaprezentowali też w "Fade To Black". Ten sztandarowy już dla metalu lat osiemdziesiątych utwór zaczyna się bardzo balladowo, by później przejść w kaskadę niezwykle ciętych, ostrych dźwięków gitar i pełnego jakiejś wściekłej rozpaczy głosu Jamesa Hetfielda. Ten sam patent muzycy wykorzystają później w swoim pierwszym "przeboju": "One".
Z drugiej jednak strony, jeśli chodzi o same tempo i energię, zawartą w umieszczonych tu utworach, bardzo blisko jednak do debiutu. Mam jednak wrażenie, iż na "Kill 'em Al"l było to bardziej żywiołowe, rozbuchane granie, tu słyszę natomiast więcej precyzji, dbałości o szczegóły, którą formacja doprowadzi w przyszłości prawie do absurdu (vide ultratrudne do zagrania utwory z płyty "...And Justice For All").
"Fight Fire With Fire" i cały album rozpoczyna czyściutkie, łagodne brzmienie gitary - nic nie zapowiada tego, co zaraz nastąpi. A następuje prawdziwa nawałnica ostrych, thrashowych riffów. Świetnie brzmi tu perkusyjna "stopa" Larsa Ulricha.
Chwytliwy motyw w refrenie, ale i wirtuozerskie solówkowe galopady Kirka Hammetta, charakteryzują utwór tytułowy, "Ride The Lightning".
"For Whom The Bell Tolls" (tytuł głośnej powieści Ernesta Hemingwaya) to z kolei monumentalne dzwony na początku, klasyczny, epokowy riff i świetne brzmienie.
Dwa nieco mniej ciekawe kawałki to niezwykle szybki "Trapped Under Ice" oraz zaskakujący dość banalnymi rozwiązaniami melodycznymi w refrenie "Escape".
Za to kwintesencję thrashowej filozofii "szybko, precyzyjnie i do przodu" mamy w słynnym, wydanym na maksisinglu "Creeping Death".
Teksty poruszają ważniejsze tematy niż na poprzedniej płycie: zasygnalizuję tylko dwa tematy: zagłada świata ("For Whom The Bell Tolls") i zagubienie jednostki ("Escape", "Fade To Black").
Kilka utworów z tej płyty stało się już klasyką metalu i chyba nie wypada jej nie znać...