zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Metallica "Reload"

25.07.2008  autor: Aneta Gliwicka
okładka płyty
Nazwa zespołu: Metallica
Tytuł płyty: "Reload"
Utwory: Fuel; The Memory Remains; Devil's Dance; The Unforgiven II; Better Then You; Slither; Carpe Diem Baby; Bad Seed; Where The Wild Things Are; Prince Charming; Low Man's Lyric; Attitude; Fixxxer
Wykonawcy: James Hetfield - gitara, wokal; Lars Ulrich - instrumenty perkusyjne; Kirk Hammett - gitara; Jason Newsted - gitara basowa; Marianne Faithfull - wokal; Jim Gillveray - instrumenty perkusyjne; David Miles; Bernardo Bigalli - skrzypce
Wydawcy: Elektra Records, Vertigo
Premiera: 1997
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Zdradzili, zawiedli, odeszli - takie oraz inne, równie podniosłe co różnorodne, czasowniki wychodziły z ust fanów (czytaj: eks fanów) Metalliki w 1996 roku, po wydaniu "Load". Podobne, żeby nie powiedzieć identyczne, opinie dało się słyszeć rok później, kiedy to światło dzienne ujrzała płyta "ReLoad", będąca kontynuacją poprzedniczki. I na tej właśnie kontynuacji, będącej moim ulubionym spośród wielu dzieci Hetfielda i kolegów, chcę się teraz skupić.

Zacznę może od designu krążka. Podobnie jak rok wcześniej, w przypadku okładki chłopcy postawili na ekscentrycznego fotografa Andresa Serrano. Tym razem mamy do czynienia z przyjemnym zdjęciem (nawet się nie łudźcie, że to płomienie), o jakże wdzięcznej nazwie "Piss and Blood", przedstawiającym płyny organiczne samego autora. Książeczka nie pozostawia wiele do życzenia. Zawiera masę koncertowych fotek autorstwa genialnego Antona Corbijna. Jedynym jej mankamentem jest dla mnie brak pełnych tekstów piosenek. Lekki przerost formy nad treścią.

Przejdźmy teraz do sedna sprawy, czyli do tego, co zawarto na ładnie wydanym albumie. Pierwszymi słowami, które usłyszymy po jego odpaleniu, są kultowe już "Gimme fuel, gimme fire, gimme that which I desire". Trudno o lepszy i bardziej energiczny wstęp do płyty, aniżeli właśnie "Fuel". Kawałek jest rewelacyjny - ostry, szybki i rytmiczny. Szczególne brawa należą się Ulrichowi za świetnie zbudowaną sekcję rytmiczną. Początek na szóstkę. Po tej prawdziwej bombie energetycznej następuje lekkie uspokojenie w postaci singlowego "The Memory Remains" z gościnnym udziałem (trochę chyba niepotrzebnym) Marianne Faithfull pod postacią nieco "koziego" "ra ra ra". Poza tą drobną wpadką utwór jest naprawdę dobry. Znów świetna sekcja rytmiczna w postaci "chwiejnych" trochę bębnów plus mocno zawodzące gitary i charakterystyczny, prawdziwie rockowy riff, towarzyszący słuchaczowi przez prawie cały czas trwania piosenki. Decyzja o mianowaniu go singlem i nakręceniu teledysku była z pewnością słuszna. Następny na liście jest "Devil's Dance" z Hetfieldem w roli "kusiciela". Utwór utrzymany jest w mocno niepokojącym klimacie. Ciemna strona płyty - taki zły, mroczny, dość ciężki kawałek, ze świetnym basem (brawa dla Newsteda). Dodam może, że 28 maja 2008 miałam okazję usłyszeć go na żywo podczas koncertu na "Stadionie Śląskim", na którym był jedynym reprezentantem płyty. Po tej porcji mroku przychodzi czas na retrospekcję i odrobinę melancholii - "The Unforgiven II" - kontynuacja pięknej ballady z Czarnego Albumu. Zdecydowanie ostrzejsza i szybsza od swojej poprzedniczki, miejscami jednak prawie identyczna. Tylko pogratulować pomysłu. "Better than you" - to jeden ze słabszych momentów płyty. Ot, zwykła piosenka, nic ciekawego nie wnosząca, chociaż perkusja na samym początku zapowiada zupełnie co innego. Mamy tu przeciętną solówkę, przeciętny wokal i przeciętne bębny. Ocena dostateczna. Następny utwór pod względem rytmu i gitar dość mocno przypomina "Enter Sandman". Mocny, świetnie zaśpiewany tekst i chaotyczne riffy - to znaki rozpoznawcze "Slither". Teraz przyszła kolej na jeden z moich ulubionych fragmentów płyty - niepokojącą balladę "Carpe Diem Baby". Wszystko jest tu idealne - zawodzący wokal Hetfielda, dziwaczne chórki, urywane gitary. Dużo wstawek instrumentalnych nadaje jej "mglisty", niepowtarzalny klimat. Majstersztyk! Po takim uspokojeniu czas na kolejną porcję dobrego, hardrockowego grania, czyli "Bad Seed". I znów robi się melancholijnie, za sprawą dziwacznej ballady "Where the Wild Things Are". To jedyny utwór na płycie, w którego napisaniu maczał palce Jason Newsted. Być może powinien robić to częściej. Jest to chyba najbardziej skomplikowany i trudny w odbiorze fragment krążka, zarówno pod względem tekstu, jak i muzyki. I znów pojawia się ożywienie w postaci "Prince Charming" - mało innowacyjnego, aczkolwiek skocznego kawałka. I przyszła pora na najpiękniejszą balladę Metalliki. Mam na myśli oczywiście "Low Man's Lyric". Nic na to nie poradzę, ale za każdym razem, gdy ją słyszę, po plecach pełzają tak zwane dreszcze najwyższego uznania. Do wzruszenia (czytaj łez) aż wstyd się przyznać. Po takim wyciszeniu do życia przywróci słuchacza ostrzejszy "Attitude" - niby wszystko ok, ale jednak czegoś mu brakuje. Album zamyka rewelacyjny "Fixxxer" - zaczyna się nieco psychodeliczną gitarową wstawką, która towarzyszyć nam będzie już przez dłuższy czas. Gitara przypomina trochę tę z wcześniejszych płyt Metalliki, a rytm jest nieustannie załamywany. Idealne zakończenie muzycznej uczty, jaką jest "ReLoad".

"Load" i "ReLoad" to kawał świetnego, dobrze zrealizowanego, hardrockowego grania. Jasne - są zupełnie inne od tego, co Metallica proponowała nam przed 1996 rokiem. Ale czy inne znaczy gorsze? Nie sądzę.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Metallica "Reload"
zomboy12 (gość, IP: 83.27.251.*), 2017-05-04 11:34:55 | odpowiedz | zgłoś
słychać jak ulrich gra poza tempem,hahaha
re: Metallica "Reload"
Meta nadal żyje (gość, IP: 79.173.50.*), 2017-05-03 23:35:41 | odpowiedz | zgłoś
Hmm.. no według mnie ten album docenia się dopiero bo paru odsłuchaniach jego utworów, wtedy faktycznie idzie go docenić bo pierwsze wrażenie robi średnie..
re: Metallica "Reload"
Maciej Kowalski (gość, IP: 91.217.0.*), 2015-08-19 14:28:40 | odpowiedz | zgłoś
Daj kobiecie dojść do głosu i nawet reload dostaje 9/10.. Do kuchni kobieto!
Lołdy
sez moth (gość, IP: 79.190.67.*), 2011-12-06 13:06:20 | odpowiedz | zgłoś
O ile Black Album to pierwszy "piosenkowy" (jesli idzie o konstrukcję i przebojowość utworów) album Metaliki, to Load i jego "strona B" pokazują, że Hetfield to duchowy redneck, ponieważ przyznaje się do dziedzictwa muzycznego amerykańskiego południa.
Reload
Madafakadiamond (gość, IP: 86.63.88.*), 2010-07-31 11:44:03 | odpowiedz | zgłoś
Recenzja spoko. Dałabym 7-8. Album nie jest zły. Jest troche hiciorów.Inne nie znaczy gorsze. Przecież to Metallica! Pozdrawiam fanów Metalliki!!!
Mjetalica
donMateo (gość, IP: 194.29.137.*), 2010-01-29 15:55:17 | odpowiedz | zgłoś
Ocena trochę zawyżona jak na mój gust (dałbym 7, może 8), ale recenzję się miło czytało. Pozdrawiam i do zobaczenia 27 maja na AC/DC :P
Ja lubie ten album tak samo Load
Pablo Poznań (gość, IP: 79.185.115.*), 2010-01-12 10:33:59 | odpowiedz | zgłoś
Choć najbardziej kocham Mete z lat 80ych to te albumy też mają w sobie coś. To nie jest na pewno thrash metal ale bardzo dobra muza z pogranicza metalu i rocka. Świetna produkcja sprawia że słucha się tego dobrze, nowy styl jak dla mnie był super, fajne fryzy, fajny pomysł na image. Gdyby ta płytę nagrał ktoś z rocka np Rolling Stone czy David Bowie uznano by ją za dobrą ale że nagrała Meta która była zaszufladkowana do metalu to już źle.
Jak na popłuczyny po Load to naprawdę dobre popłuczyny :)
Niestety...
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2009-12-15 21:26:30 | odpowiedz | zgłoś
Choć raczej wolę być rozblastowany na miazgę to jednak Metallica słucham i szanuję od zawsze. Nie wymagam od nich kolejnych Kill Em Alli ani takich tam. Load mi się podobał. Ale będąc szczerym oceniam Reload jako straszny ściek. Gorszy od St. Anger. Masa wypełniaczy i kilka dobrych kawałków - "Fuel", "Fixxer", takie wydanie dla wydania, nic ciekawego ani zaskakującego. A jeżeli to przypasować do najłagodniejszego do czasu Load Black Album - to łapska opadają. Nie mnie mówić co Metallica mają robić, ale gdyby wybrać te kilka highlightów z Reload i wydać jako jakieś mini do Load to nie byłoby tego smrodu.
Najlepszy Album
Karlik (gość, IP: 87.206.233.*), 2008-10-22 23:43:06 | odpowiedz | zgłoś
Wogóle smieszni jesteście wszyscy jak wogóle możecie kogoś obrażać że uwaza np Load czy Reload za najlepszy album. Ma do tego prawo ponieważ to kwestia gustu. Zresztą większość lubiących napierdzielanie bez żadnej melodi i tak tego nie pojmie bo bedzie dla nich to zbyt inteligentne :-P i pewnie sie nasłucham jakim ja to nie jestem prawdziwym fanem metallicy i innych takich bzdet wyssanych z palca ;-)
re: Najlepszy Album
Narcos
Narcos (wyślij pw), 2008-12-22 21:11:14 | odpowiedz | zgłoś
dokladnie. Wiekszosc i to znaczna wiekszosc muzyków black metalowych których plyty oceniane są na 10 i 9 na tej stronie to banda błaznów prawie w ogóle nie znająca sie na muzyce. Napisałem wiekszosc bo cenie sobie Emperora chodzby za to co zrobili na "Prometheus.." czy Dimmu Borgir... ale zdecydowanie nie bede bronic takich kapel jak burzum czy immortal... ja w jednym utworze Satrianiego znajduje wiecej muzyki, melodii, rytmiki, harmoni ...poprostu muzyki niz w calych dyskografiach blackowych zespolow. Wkurza mnie to jak ktos chce ze mną dialogi prowadzic nt jaki to Satriani jest chujowy a jaki to Mayhem zajebisty. Pomimo ze blackowe zespoly nie reprezentują dla mnie nic jestem w stanie uszanowac zdanie innych. Tu nie chodzi o to ze w blacku jest malo (o ile są) solówki a w Satrianim tylko solówki... chodzi o ten klimat, o jakies przeslanie muzyczne, kreatywnosc budowania utworów... a nie ze ja wlaczam kapele, przesluchuje plyte (dyskografie) i wszystko mi sie zlewa w całośc ;/ bo nie odrozniam jednego od drugiego. Moje zdanie jest jak najbardziej subiektywne ale wkurza mnie to ze napierdalacie na metallike. Nie jestem juz ich fanem od dawna ale zrozumcie black metalowe łby ze prawdziwy muzyk nie zamyka sie w jednym gatunku muzycznym. Pomyslcie sami. Metallika wydala do Black albumu tyle zajebistych nagran i utworow ze bez niektorych ludzie nie wyobrazaja sobie koncertów... i ciul z tym ze zagrali juz niezliczona ilosc koncertwo i na kazdym nie moze zabraknac Mastera czy Nothing else matters... Oni juz napewno tymi songami zygają ale grac to muszą bo ludziom sie podoba. Podoba im sie dlatego ze nie musza sluchac tego codziennie ani grac.. włączasz nute.. podoba Ci sie jakis czas... a jak Ci sie nudzi wylaczasz... a oni od dawna wałkują te utwory, nie wazne czy im sie podobaja czy nie. Na koncercie nie moze tych kawalkow zabraknac.. Ja sie wcale muzykom metalliki nie dziwie ze zrobili sobie odskocznie od grania. Potwierdzili dzieki Load i Reload ze są muzykami wielowymiarowymi. I na litosc... nie mowcie mi o spadku formy hammetta na tych plytach bo conajmniej sie osmieszacie. Muzyka nie ocenia sie po tym jakie ultraszybkie solówki wymiata. Chodzi o konstrukcje utworów, klimat itd. Gram na gitarze od 5 lat wiec nie jestem taki ciemny w temacie.
« Nowsze
1