- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Meshuggah "Catch 33"
Czy zdarzyło ci się kiedyś słuchać albumu, który za pierwszymi podejściami jawił się jako coś kompletnie dziwnego i wykręconego, wyprzedzającego swoją epokę? Mi tak - "Lateralus" Toola początkowo był kąskiem tak ciężkostrawnym, że głowa bolała. Lecz po paru przesłuchaniach, łapiąc kolejne utwory i wydobywając z nich esencję tego, co "poeta miał na myśli" dochodziłem do sedna i odkrywałem prawdziwy geniusz. "Catch 33" wesołej grupki Meshuggah ma tę samą zależność - trawienie tegoż dzieła wymaga nie lada soków żołądkowo-słuchowych. Album jest niesamowicie odhumanizowany, zanurzony w jakimś oleju. Całość kojarzy mi się z futurystyką koloru miedzi, czymś cholernie dziwnym. Spowite jest to tekstami dotyczącymi jaźni, świadomości, złożoności jednostki i postrzegania samego siebie. Album jest dość ciężki w odbiorze i nie każdemu przypadnie do gustu (stawiałbym, że większości nie przypadnie). To jedna z tych płyt, które albo pokochasz (za czwartym przesłuchaniem), albo odrzucisz w kąt krzywiąc się. Niemniej jednak jeśli poświęcisz temu odpowiedni czas - ta płytka, na pozór odhumanizowana - zwróci ci z nawiązką czas, jaki jej poświęciłeś, a wtedy staniesz się jednym z Shed.
Strukturalnie płyta jest mocno jednolita, ale w zasadzie to jej atut. Oparta na jednym riffie, jednym pomyśle wykręconym przez szalone metrum 47-minutowa piosenka podzielona na 13 części daje ostro po mózgu. Pierwsze trzy kawałki to ten sam motyw cięty na różne sposoby. Swoiste zajebiste interludium do szaleństwa mieszczącego się w dalszej części płyty. Istny rock'n'roll w troszkę nowocześniejszym wydaniu. Perkusja na płycie jest programowana - zabieg mający służyć odhumanizowaniu czy czemuś, ot ciekawostka. W sumie partie bębniące mógłby spokojnie nagrać stały pałker. Gitara pana Thordendala przeuroczo tnie metrum, skręcając je do granic. Bas to istne mistrzostwo, szczególnie w kawałku "Personae Non Gratae". Plamy, które pozostawia na ścieżce dźwiękowej, jakaś oleista zawiesina - tworzą niesamowity klimat duszności, duchoty, duchowości... lub ich braku.
Polecić tę płytę można każdemu, kto nie boi się dziwnych jazd, nowoczesnego spojrzenia na muzykę ekstremalną (zapomniałem wspomnieć - ów albumik jest całkiem ciężki), pomysłów, transowości. Bo ta płyta to jeden wielki trans, składający się niby z tych samych, powtarzalnych dźwięków. Lecz to tylko pozorne wrażenie - jeśli wgłębić się w dźwięki, można dojść do rdzenia, struktury, istoty rytmu. Struktury, którą jest autonomiczna złożoność "Catch 33". Polecam ludziom lubiącym eksperymenty, inne oblicza muzyki, jazdy i tym, którzy nie boją się przegryzania przez struktury dźwięku.
Ta plyta (nie jest latwa ) poprostu wgniata w ziemie , miazdzy kosci , i przede wszystkim uzaleznia ,taki ciezar lubie ...
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas
Dismember "The God That Never Was"
- autor: Mrozikos667
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667
Mayhem "Chimera"
- autor: m00n
Dla mnie arcydzieło