- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Melechesh "The Epigenesis"
Hipnoza... To jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy po przesłuchaniu "The Epigenesis" Melechesh. Ashmedi i spółka serwują nam ponad godzinną wiązankę hipnotyczno - orientalnego metalu podlanego delikatnie blackowo - thrashowym sosem. Cztery lata kazali nam czekać eks izraelici (obecnie obywatele Holandii) na swój nowy materiał, ale nie jest to czas stracony.
Album jest bardzo konkretny, bez niepotrzebnych dłużyzn czy przypadkowych dźwięków. Wszystko jest bardzo dobrze wyważone i przemyślane. Każdy dźwięk buduje klimat i wprowadza nas w świat sumeryjskiej mitologii. Już otwierający płytę "Ghouls Of Nineveh" nie zostawia nam nawet cienia wątpliwości, z jaką muzyką mamy do czynienia. Mozolny, orientalny riff utrzymany w stylu znanym z poprzedniej płyty "Emissaries", której w zasadzie naturalnym rozwinięciem zdaje się być "The Epigenesis". Bardzo wiele wspólnego mają ze sobą te dwie płyty. Widać, że panowie z Melechesh są świadomi faktu, że udało im się wypracować oryginalny i niepowtarzalny styl. Ciekawe także jest to, że starając się zachować klimat i niezwykły charakter muzyki zespół zdecydował się na nagrywanie płyty w Turcji. Dokładnie rzecz biorąc w "In Babajim Studio" w Istanbule.
Na "The Epigenesis" dostajemy jedenaście smakowitych kąsków, które tworzą bardzo spójną całość. Jednym z ciekawszych i wyróżniających się na tle reszty albumu utworów jest trzeci w kolejności kawałek, zatytułowany "Sacred Geometry", w którym masa melodyjnych riffów splata się w pogiętą arabską melodykę. Co ciekawe, pojawiają się w tym utworze także dość nowatorsko brzmiące, jak na Melechesh, czyste wokale.
W tę muzykę można wsiąknąć na długie godziny. Ja już teraz przeprowadzam się do piramidy, a plakaty z gołymi panienkami zrywam, by zrobić miejsce dla starożytnych relikwii i figurek sfinksa.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Samael "Lux Mundi"
- autor: Megakruk
Vader "Welcome To The Morbid Reich"
- autor: Megakruk
Idealna muza na upalne dni - chcąc nie chcąc kojarzy się z pustynią i Orientem:). Czekam z utęsknieniem na nowy długograj, ale skoro doczekałem się Immortal i Necrophobic...
Zainteresowanym "orientalnym" czy też "sumeryjskim" metalem polecam Odious i AlNamrood.