zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Megadeth "Endgame"

28.09.2009  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Megadeth
Tytuł płyty: "Endgame"
Utwory: Dialectic Chaos; This Day We Fight!; 44 Minutes; 1,320; Bite the Hand; Bodies; Endgame; The Hardest Part of Letting Go... Sealed With a Kiss; Head Crusher; How the Story Ends; The Right to Go Insane
Wykonawcy: Dave Mustaine - gitara, wokal; Chris Broderick - gitara, wokal; James Lomenzo - gitara basowa, wokal; Shawn Drover - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Roadrunner Records
Premiera: 2009
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Robię się sentymentalny na starość. Wprawdzie wojny żadnej nie przeżyłem i w okopach nie siedziałem (choć wszystko jeszcze przed nami), to jednak popadam czasem w melancholię. Wracam do czasów szczenięcych, kiedy można było sobie pozwolić na wypięcie dupy opiętej "rurkami" w stronę świata, a większość problemów załatwić prostym stwierdzeniem "skocz mi na wentyl". I choć mało mądre to było, a nawet bardzo naiwne przy okazji, to nie pozbawione swojego anarchistycznego uroku. Takie, wiecie, licealne "Sturm und Drang Periode". Miał też wtedy człowiek swoich idoli, o których upadku wszem i wobec pieją dzisiaj media. Myślało się, że są te jednostki, a także czasem zespoły, nieśmiertelne, że nie mają się prawa zestarzeć, tym bardziej, że nie spotka ich w życiu żadne potknięcie, i w ogóle, że do grobowej deski nic w tym zajebiście poukładanym światku się nie pozmienia.

Może wstrząsnę niejednym, ale powyższe marzenia nie odnosiły się do legendy marszałka Piłsudskiego czy pontyfikatu JP II, ale raczej związane były z muzyką, a konkretnie z określoną marką. Co do metalu - grupki zakochane w Slayer zastraszały fanów Nirvany, młodzieńcy w koszulkach "...And Justice For All" delikatnie tłumaczyli trampkami, dlaczego nie powinno się już słuchać Bon Jovi, a z kolei panowie z czachami Vica Rattleheada wyszytymi na plerach wybijali ludzikom z głowy przeświadczenie, że twórczy i oryginalni to zawsze byli tylko Def Leppard. Nawet bym wtedy nie pomyślał, że dożyję czasów, kiedy to wszyscy wymienieni "miszczowie" będą krytykowani.

Metallice już się dostało za, naprawdę świetny, retrospektywny "Death Magnetic". Po wydaniu zachowawczego w mniemaniu wielu "Christ Illusion" i ostatniego przedpremierowego "Psychopaty Red", parę osób obraziło się na Slayer, a na nich do niedawna raczej mało kto się obrażał. Ciekawym zatem, jak zareaguje lud na powracający Megadeth, bo furiatów, którym wciąż mało rewolucji i nowatorskich pomysłów, ekipa Dave'a Mustaine'a też zostawia tym razem z niczym. Mnie to osobiście bardzo cieszy. Ktoś tam gdzieś na znanym opiniotwórczym portalu na literę "o" naskrobał, że "Endgame" jest jawnym prostym odnośnikiem do klasycznych już "Rust In Peace" i "Countdown To Extinction". To prawda, ale tylko połowicznie. Już sam program płyty, którego przystankiem początkowym jest utwór instrumentalny ("Dialectic Chaos"), przechodzący w fajnie strukturalnie amorficzny killer "This Day We Fight", jest realizacją marzenia o powtórce sesji nagraniowej, na której amatorkę Rudzielec narzekał za każdym razem, wspominając jeden z najbardziej niedocenionych krążków w jego karierze, czyli "So Far, So Good? So What?". Tam niemal identycznie "Into The Lungs Of Hell" przechodził w genialny "Set The Word A Fire". A na "Endgame" - proszę bardzo. To samo mistrzostwo precyzyjnego, ciętego, połamanego riffu, kaskady solówek i ta zupełnie nonkonformistyczna, pijacka wręcz maniera wokalna, w której więcej melodeklamacji niż śpiewu, z tym, że w końcu należycie zmiksowana i opatrzona adekwatnym do zawartości potężnym brzmieniem.

Dopiero po tych wejściach, gładko tnie ucho speed a la "RIP", w postaci rozpędzonego "44 Minutes" , odwołaniem zaś do melodyjnych refrenów "CTE" raczy "Bodies", w refrenie przypominający nieco "Symphony Of Destruction". Nowe - stare Megadeth to jednak nie tylko sama mieszanka thrashowych prędkości, bo w tytułowym "Endgame" pojawia się też początkowo wolny, stopniowo przyspieszający riff, przywodzący na myśl apokaliptyczną wersję monumentalnego wałka "Youthanasia" z krążka o tej samej nazwie. Ballada "The Hardest Part Of Letting Go?" spokojnie mogłaby zasilić program "The System Has Failed", "Head Crusher" czułby się wspaniale figlując w jednym łóżku z "Take No Prisoners" (znów "RIP"), a kończące to całe przedstawienie "The Wright To Go Insane", przebojową, postpunkową manierą odwołuje się do epilogów "Youthanasia" ("Victory") czy nawet "Cryptic Writings" ("FFF").

Dla jednych to będzie "tylko tyle", dla mnie to aż tyle. Co z tego, że powrót do przeszłości, skoro tak zajebisty. Co z tego, że tym samym Dave Mustaine popełnił te same błędy, ale też zawarł te same genialne rzeczy, co na pierwszych pięciu - sześciu krążkach. W końcu mogę napisać, że to w 100% jest "ten Megadeth". Nawet sprawcy klęski poprzedniego "United Abominations", czyli Andy Sneap i średni, niczym kondycja polskiej reprezentacji w piłce wodnej, perkusista Shawn Drover, wspięli się w tym przypadku na swoje wyżyny, a nowy nabytek w postaci Chrisa Brodericka umożliwił osiągnięcie w materii czarowania gitarą solową tego samego poziomu, jakim epatowały krążki, na których wiosłowali Marty Friedman czy Chris Poland.

Innymi słowy mamy klasyk, dodam tylko, że megadethowy klasyk. Więc kto nie rozumiał, czym tu się zachwycać, bo to nie takie przebojowe, jak Metallica, albo ociężałe jak Slayer, nie będzie rozumiał dalej. Kto zaś kochał ich od pierwszego wejrzenia, na pewno postawi "Endgame" zaraz obok klasycznych dokonań albo w skrajnym przypadku weźmie pod pachę i poleci pod śmietnik, wyszukać ostatnich żyjących fanów Def Leppard, żeby wyjaśnić im, że nie tylko ich ukochany zespół był pomysłowy i oryginalny.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Fajna pozycja do samochodu
kichu75 (gość, IP: 85.222.109.*), 2009-10-18 19:12:15 | odpowiedz | zgłoś
Za glosem Pana M nigdy nie przepadalem ale przedostatnia plyta swietnie nadawala sie do auta w dlugie nudne trasy. Ta tez sie nada.
to najgorsza płyta
brudzia69 (gość, IP: 83.9.98.*), 2009-10-14 09:30:28 | odpowiedz | zgłoś
To najgorsza płyta od czasów The World Needs a Hero, po prostu nie chce się tego słuchać, jest takie baez jaj, bez charakteru i bez pomysłów. Siłowa twórczość dobrych rzemieślników.
Wszoku jestem czytając te głupie komentarze
Robsoneczek (gość, IP: 91.90.63.*), 2009-10-13 22:49:20 | odpowiedz | zgłoś
ludzie czy was już do reszty pojebało ??? czego wy oczekujecie że będą nagrywali non stop Rust albo Countdown??? To jest najlepsza płyta Megadeth od 1990 roku a jeśli ktoś chce zmian to niech sobie słucha Ulver bo tam każda płyta jest inna.Przy Risk było narzekanie że nie brzmi jak Megadeth , teraz że płyta jest wtórna.No ale nie ma co się dziwić jeśli większość piszących tu tzw internetowi metale co koncerty oglądają jedynie na kompie...
slaba plyta
krzysiekopw (gość, IP: 188.33.47.*), 2009-10-13 16:32:54 | odpowiedz | zgłoś
chyba panom z M znudzilo sie granie..
...nawet nie przesłucham
Narcos
Narcos (wyślij pw), 2009-10-12 22:45:30 | odpowiedz | zgłoś
nie lubię megadeth.. mustainea wokal w ogóle mnie nie przekonuje.. a tylko drażni ...jedynie muzyka tam dla mnie może być interesująca ale to i tak wszystko ginie w jego wokalach więc po co się denerwować?
re: ...nawet nie przesłucham
Dogwar (gość, IP: 78.88.57.*), 2009-10-14 17:03:09 | odpowiedz | zgłoś
Więc po co ten koment ??!!
Rewelacja
Nurid (wyślij pw), 2009-10-12 21:40:52 | odpowiedz | zgłoś
Ja powiem jedno, dość odważne zdanie: Jak dla mnie Endgame to najleprzy album od czasu Rust in Peace.
game is over
barkoder (gość, IP: 83.20.147.*), 2009-10-09 09:17:16 | odpowiedz | zgłoś
Płyta sztuczna i na siłę, mało przekonywująca i nieautentyczna. Takie granie dla grania.
nuda
ToPrawda (gość, IP: 83.24.173.*), 2009-10-08 20:12:45 | odpowiedz | zgłoś
Endgame jest po prostu nudne. Naprawdę brak tu czegoś, co by zaciekawiło słuchacza. Owszem, są sprawni technicznie, ale co z tego. Z wyjątkiem Mustaine'a który mruczy i skrzeczy do mikrofonu wyjątkowo kiepsko. Gdzie się podział ten Musataine?, który popmimi słabych warunków, potrafił coś tam z gardła mocnego wyemitować. Gdzie się podziały nowatorskie rozwiązania, czy choćby próba ich powtórzenia? Naprawdę ta płyta nadaje się tylko jako prezent dla wroga a wszyscy, co pieją z zachwytu mają naprawdę wyjątkowo małe oczekiwania i wymagania, ale cóż takie gusta mają. Pozdr
Endgame? Startgame!
Megakruk (gość, IP: 78.88.57.*), 2009-10-08 16:22:12 | odpowiedz | zgłoś
Cieszy fakt, że jednak ktoś tę płytę prócz mnie docenia i ocenia dobrze. Co do United... to się zgadzam z Panami poniżej, co do tego że to najlepszy Deth od 94' także. Po reakcjach jednak mam wrażenie, że chyba jest dla najstarszych fanów - duch Peace Sells i SFSGSW jest na tym krążku wszechobecny. Zwolennicy gładkich przejść od CTE w górę mogą kręcić nosem. Także dla tych, dla których wyznacznikiem ostatecznym ich stylu był RIP. Płyta oczywiście nie jest ani nudna, ani słaba, ani cienka - wymaga paru przesłuchań jak Peace Sells i SF, które po wydaniu też spotkały się z krytyką, przynajmniej moim zdaniem. Świetny krążek. Pozdrawiam krytykujących.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (1297 głosów):

 
 
53%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Slayer "World Painted Blood"
- autor: Megakruk

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol

Nile "Those Whom the Gods Detest"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol

Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?