- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mech "ZWO"
Najtrudniej jest chyba opowiadać o czymś, co jest po prostu znakomite. Do czego nie ma się praktycznie żadnych zastrzeżeń. Co tu napisać, by uniknąć nacechowanego patosem języka, o najnowszej muzycznej kreacji zespołu Mech? Nie można przecież pozostawić bez komentarza jeszcze świeżego dzieła tej polskiej formacji. Muzyka na płycie "ZWO" jest kwintesencją heavy metalu, jego najczystszą formą, nie brak jej jednak zaskakujących zwrotów akcji. Wszystko to unikatowe i jedyne w swoim rodzaju, również dzięki charakterystycznemu wokalowi polskiego Ozzy'ego, Macieja Januszko.
W ramach przypomnienia, album "ZWO" jest drugim po wydanej w 2005 roku płycie "Mech", z którą grupa powróciła na rynek muzyczny po ponad dwudziestoletniej przerwie. Powrót ten, już przy okazji poprzedniego albumu, okazał się najlepszym posunięciem, jakie Mech mógł wykonać. I choć trzeba było czekać kilka kolejnych długich lat na pojawienie się nowego dzieła zespołu, warto było.
"ZWO" to dwanaście kompozycji, w nagraniu których udział wzięli znakomici goście, między innymi Jerzy Styczyński i Adam Otręba (Dżem), Andrzej Nowak (TSA), Wojciech Hoffmann (Turbo), Karim Martusewicz (Voo Voo), Tomasz Kasprzyk, Tomasz Pierzchalski, Marek Raduli i Robert Millord vel Milewski - klawiszowiec i współzałożyciel zespołu. Przyglądając się tej imponującej liście muzycznych osobistości, spodziewać się można materiału na najwyższym poziomie. I tak jest. Moc, energia, ciekawe kompozycje, świetne riffy, a także niebanalne, dowcipne miejscami teksty.
Płytę rozpoczyna ciężki "Grzech, wiara, lęk". Jeden z mocniejszych akcentów, z wyróżniającymi się doskonałymi riffami. Do moich faworytów zaliczam "Popłoch" oraz "Twój morderca". Oba z charakterystyczną metalową energią. Mamy trzy obcojęzyczne utwory, "Barry Warry" z dowcipnym tekstem pisanym "spolszczoną" angielszczyzną, "Doctor" oraz "Baise Toi", z gościnnym udziałem niejakiego Ricky Liona. Mniej więcej w połowie płyty dostajemy akustyczny, spokojny "Wciąż od nowa". Instrumentalny "G-6" to popis gitarowej wirtuozerii. Nie sposób nie zwrócić uwagi na dwie pozycje, które traktuję raczej jako "lekkie" ciekawostki, czyli "Witam Panie" oraz rodem ze ska "Kocie, kocham cię". Na koniec krótki "Noise Breaking" przesterowanej wiolonczeli.
Materiał, który zawiera "ZWO", to bez wątpienia obowiązkowa pozycja dla wszystkich fanów klasycznego heavy metalu i nawiązującego do swoich korzeni hard rocka. Bez zbędnych ozdobników i nowoczesnych, elektronicznych rozwiązań, solidny i czysty w formie. Doskonale wyprodukowany. Z fenomenalnym głosem Macieja Januszko, którego łatwo pomylić z Ozzym za sprawą barwy i maniery wokalnej. Oby tylko album został zauważony, bo w pełni na to zasługuje.
- 90% czasu płytowego to skomputeryzowany vocal
- gitary mają nałożonych 30 efektów i są wrzucone kajś do tyłu
- przekombinowanie (francuski rap i alikwota przez połowę płyty)
- zamiast ścian dźwięków poszczególnych instrumentów to słychać ścianę nijakiego dźwięku - wszystko się zlewa.
Mech "ZWO" to porażka roku!!!!!;///
No i jeszcze - jeżeli nawet Ozzy śpiewa jak robot, to jednak jego (a raczej jego zespołu) kompozycje są "hiciarskie", refreny są melodyjne na tyle,że nawet Ozzy, który zbyt dużą ekspresją wokalną nie operuje, daje radę.
Jak widać mój wpis to raczej porównanie Ozzy / Mech, nie konkretna recka Mech-a - no ale tak to chyba nalezy rozpatrywać, Pan Januszko bynajmniej od tych porównań się nie odżegnuje, a i Dziki jest ewidentnie kopistą Zakka (fuck, nawet melonik a'la "No more tears" era :)).
Co do wokalu - to tak jak napisałem - Ozzy wokalnie naprawdę nie istnieje bez dobrych kompozycji. Gostek z Mecha - śpiewak też raczej przeciętny a i kompozycje mu nie pomagają (brak chwytliwości i melodyjności).
A co dobrego - no cóż, respekt dla Pana Dzikiego za solówki - tu moim zdaniem nieźle sobie poczyna - jest technika i ekspresja.
Zaproszonych gości - trochę nie chciało mi sie wsłuchiwać, może dlatego nie jestem w stanie rozpoznać gdzie kto gra - no może Jurka Styczyńskiego gdzieś tam usłyszałem, albo mi się wydaje. Ale, tak jak pisałem wcześniej - ogólnie nuda płynąca z tego albumu nie pozwoliła mi się na nim odpowiednio skupić - hmm, nie wykluczam, że przekimałem momenty z udziałem, było nie było, tuzów polskiej gitary :)
Pozdumowując w paru słowach - album toporny pod względem wokalnym, gitarowo - przerost formy nad treścią (tzn. w szczegółach jest "jak u Zakka" :), ale kompozycje jako całość - nudne, mało chwytliwe, słabe).
Sorry za słowotok :)
Ot, kolejna laurka fanowska bez ładu i składu.
gdyby nie wokal to dałbym więcej niech pan Januszko da sobie spokoj...
Materiały dotyczące zespołu
- Mech