zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Mastodon "Once More 'Round The Sun"

23.11.2014  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Mastodon
Tytuł płyty: "Once More 'Round The Sun"
Utwory: Tread Lightly; The Motherload; High Road; Once More 'Round The Sun; Chimes At Midnight; Asleep In The Deep; Feast Your Eyes; Aunt Lisa; Ember City; Halloween; Diamond In The Witch House
Wykonawcy: Troy Sanders - wokal, gitara basowa; Brent Hinds - wokal, gitara; Bill Kelliher - gitara; Brann Dailor - wokal, instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Reprise Records
Premiera: 24.06.2014
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

"Once More 'Round The Sun" to płyta, za której recenzowanie zdecydowanie nie powinienem się zabierać. Od czasu, kiedy u nas o zespole zrobiło się głośniej, tj. od czasu wydania płyty "Leviathan", obserwowałem wprawdzie zbiorowe szaleństwo na punkcie Mastodon, opanowujące nawet twardogłowych metalowców, ale przyznam szczerze, że nigdy nie kumałem tego ich na wpół metalowo - rockowego, na wpół rozwojowego grania, ponoć sięgającego czasami nawet w odlotowe klimaty lat 70. Nie będę się nawet nad tym rozwodzić, bo jestem z pokolenia, którego w tamtych czasach jeszcze nie było, a moi rodzice raczej do kolekcjonujących winyle w piwnicy też nie należeli. Tak napisali w jakiejś gazecie, chyba nawet na pewno w "Mystic" (podówczas przy pomocy Szubrychta i innych odkrywającego zdroje nowych wynalazków z Relapse typu Barrones, Minsk czy dużo wcześniej "przekultowego" Neurosis etc.), któremu wtórowali też sami zainteresowani (przynajmniej Troy Sanders) i niech im będzie. Jedyne, co przykuwało tzw. moją uwagę, to może nawet nie sprawność gitarzystów, szyjących jebnięcia i klimaty, które osobiście mógłbym określić jako "autonapierdalanie" gumowym młotkiem między oczy, po zażyciu "specyfików" i popiciu ludwikiem, ale przede wszystkim dynamiczne, pełne ozdobników pałowanie skromnego zestawu perkusyjnego przez mości Branna Dailora. Obok tego pana ze złotym zębem na przedzie już nie mogłem przejść obojętnie. To, co facet wyczarowuje z tych trzech bębenków, zostawia daleko z tyłu gości obudowanych beczkami niczym gród Popiela groblami, palisadami i ostrokołami.

Nie inaczej podchodziłem do tej sprawy tym razem. Ale, jak zwykle w moim przypadku, zadecydowała kontrowersja. To, że sięgnąłem po poprzednią mastopłytę ("The Hunter") i już na całego po opisywaną za kilka linijek, jest jak zwykle zasługą pismaków twierdzących tym razem, że: "Mastodon schodzą na psy, odpadły im jądra, pisiaki i odcinają kupony od własnej kariery". Speców pytających dalej: "że co się niby z nimi dzieje, przecież tyle razy dali dowód, że są super odlotowi i zajebiści, a tu idą w prostą melodykę, robią się radiofriendly, czyt. sprzedają się za darmo, niczym Patty dzienna prostytutka z serialu 'My Name Is Earl'". No to ja zagram w te klocki i poudaję tępego jak Polsilver brata Earla - Randy'ego - i napiszę tak: znając te ich kilka piosenek z przeszłości, osobiście cieszę się, bo muzycznej "oczywistości" trochę mi w wynalazkach Mastodon brakowało. Wiecie, jakiegoś plebejskiego wdzięku, romansu z prostszym, acz nie odstawiającym myślenia na boczny tor, "trzeźwiejszym pierdolnięciem". Na "Once More 'Round The Sun" coś takiego dostaję i po prostu bawię się razem z muzykami. Powiem więcej - podskakuję i kręcę główką w rytm pośladków tych booty babes z teledysku do "Motherload". Może nawet mi stoi?

Luźne skojarzenia, wychodzące od intra i okładki nowej płyty Mastodon, mogły wzbudzić u mnie obawę, że tym razem nie dam rady, bo niczym Indianę Jonesa w drugiej części filmu prowadzą mnie do Indii. Nie wiem, czy to gitara, czy coś innego, ale słuchając tego nerwowego szarpania, widzę gościa w turbanie, chełpiącego się niejedzeniem i niepiciem od 100 lat, jedną ręką brzdąkającego na strunach, drugą szperającego zardzewiałym szpikulcem w czyichś zwłokach w poszukiwaniu wątroby, niezbędnej do złożenia ofiary na cześć bogini Kali. Chore, tym bardziej, że psychonarkotyczny smok, widniejący na obwolucie płyty, wydaje się być jakiś taki chiński. To jednak tylko parę sekund i zaraz wracamy do słonecznych wybrzeży Stanów Zjednoczonych, co paradoksalnie głupie nie jest, bo jak pokazują archiwalne numery Polskiej Kroniki Filmowej, gdzie jak nie tam wchłaniano w latach 70 takie klimaty, czyt. zaczyna się rokanrol. Taki mastodonowy rzecz jasna. Gęste brzmienia, zmiany, przeładowania gitarowe, do tyłu, do przodu, atmosfera niepokoju, ale i dbałość o charakterystyczny kręgosłup, czyli zapadający w pamięć refren. W ten sposób uderza i czaruje "Tread Lightly", ale mimo dużej "słuchliwości" na singiel i materiał do clipu wybrano (zapewne wytwórnia) jeszcze bardziej chwytliwy, miejscami wręcz konformistyczny "Motherload". I to jest hit pełną gębą, który ma wszystko, by zawojować listy przebojów. To po prostu zajebista piosenka, w której tak inteligentnie połączono solidne rockowe pierdolnięcie, zmiany tempa, klimatu, przepiękne partie gitar i wymiany wokalowe Dailor - Sanders, że pałka sama lata. Do kupy skręcono zajebisty teledysk, który - dzięki użytemu zestawieniu: apokaliptyczne sceny biblijnomoralne vs. machanie dupskiem - jest bardziej kąśliwy niż okładki Funeral Mist. Dla mnie bomba.

Dalej fajnie, bo "motorrrrrycznie" rozwija się "High Road", przeplatając rytmy kołaczące się niczym tuptanie wagonów 2 klasy starego dobrego, zasyfionego PKP, ze "słoneczkowymi" melodyjkami z serialu "Parowóz Tomek i przyjaciele", gdzie Tomek wprawdzie zapyla sobie zielonymi wzgórzami i dolinami z plasteliny i wykładziny... ale jednocześnie jest jakiś refleksyjny i każe zadać sobie pytanie: czym te krainy są obsiane? Tak ja to słyszę. Prawdziwie podnosi dupsko do walki także tytułowy "Once More 'Round The Sun", w którego "biciach" można się na siłę doszukać punkowych, bezkompromisowych czadów. Owszem są tu i rozlewające się drgania gitarowe, ale to chwytliwy motyw przewodni, wsparty wokalem tego rudego brzydala z podziaraną japą, czyt. Brenta Hindsa, czyni z niego prawdziwy zwodniczy killer. Czemu zwodniczy? Bo to, jak rzecze wkładka, w mniejszym lub większym stopniu interpretacje zagrywek z "Cowboy Song" Thin Lizzy. Punkt dla Mastodon - "Jailbreak", płyta z 1976 r. Punkt dla mnie, chcąc nie chcąc zapoznałem się z motywem z tamtych lat i odkryłem w nim punk rocka, a przecież pierwotnie to jakieś country. Ten kawałek jest ciekawy jeszcze z jednego powodu. Jak dla mnie ma swoją część drugą w następującym po nim, początkowo bajkowym "Chimes At Midnight". Po kolejnych odsłuchach stwierdzam, że te dwie piosenki niepotrzebnie wyróżniono tytułami, bo złożone do kupy tworzą jedną zwartą, powalającą rozmachem suitę. Przelatałem to na różne sposoby. Najpierw słuchałem osobno, ale czegoś mi tutaj brakowało, dopiero puszczone ciągiem naprawdę zwalają z kolan. W tym miejscu płyty pojawiają się uzasadnione podejrzenia, czy spece skazujący ją na szafot za pozorną normalność zadali sobie trud, by posłuchać jej do końca. Po tych pięciu numerach muzycy Mastodon otwierają bowiem kolejne drzwi swojej dźwiękowej opowieści, gdzie hitowania jakby mniej. Czy weźmiemy oniryczny, zadymiony kosmicznymi, sennymi pejzażami "Asleep In The Deep", epicki "Feast Your Eyes", połamany, zwariowany "Aunt Lisa", czy zapierdalający tremolami "Halloween" - bez znaczenia. Muzyka stopniowo prócz bawienia i epatowania dynamiką staje się wręcz wymagająca. Zaczyna dawać satysfakcję z indywidualnej konsumpcji ze słuchawkami na uszach, pozostawania i zmierzania się z nią sam na sam. Na koniec jeszcze królewskie uderzenie o doomowej wręcz rozciągłości i proweniencji, czyli "Diamond In The Witch House", i już mam papę w gruncie. Prawie 10 minut rozdzierającej czaszkę impresji, w której zmieszczono i gitarę akustyczną, i wokale niemal wszystkich członków Mastodon - od czystego śpiewu, przez pohukiwania a'la Sanders czy obskurne pijackie zawodzenie Hindsa. No i te frazy:

"Only the void connects me
With these mountains of dust, blood and soil
The stones born in the flames of truth
Demand a sacrifice
A sacrifice
A sacrifice
A sacrifice
"

Rewelka proszę Państwa.

No i jak podsumować te cztery tony przemyśleń na temat nowego dzieła Mastodon? Na wstępie stwierdziłem, że nie jestem ani fanem, ani specem od takiego grania, a tej kapeli to już w ogóle. Cokolwiek napiszę, ruszą brygady fanów lub antyfanów, by obciąć mi jaja u dupy. Ale niech będzie. Jako postronnych wędrowiec z pozycji autu lub rzutu rożnego nie powiem wam, jak to się ma do "Leviathan" lub czy przeskoczyli "Crack The Sky". Po chamsku powiem: posłuchajcie sobie tego sami, bo ten tekst napisałem zainspirowany muzyką, po którą sięgnąłem dzięki pierdoleniu tzw. kolegów po fachu (choć to nie mój fach) z wielkich gazet i portali, którym w tym miejscu z całego serca dziękuję. Zaś słowa powyżej dedykuję podobnym mi, nieobeznanym w temacie, fanom Marduk, którzy od czasu do czasu chcą posłuchać po prostu dobrej muzyki. Taka z pewnością znajduje się na "Once More 'Round The Sun". Podpowiadają mi to uszy, mózg, serce i podnosząca się wprost proporcjonalnie do mijających minut teledysku "Motherload" pała. A i nie dajcie się zwodzić opiniom tych, którzy twierdzą, że ta płyta to przykład koniunkturalizmu. Nie ma tu chujowych melodii, jakże charakterystycznych dla, dajmy na to, takiego z pozoru niekoniunkturalnego Machine Head i innych, a Mastodony - zupełnie wbrew trafnemu w pewnych wypadkach dowcipowi - wcale nie biegają dookoła słupa, żeby z przodu zawsze była dupa. Może pogodzę wszystkich słowami mądrego gościa zza granicy, który napisał coś w stylu: "co z tego, że to najgorsza płyta Mastodon, skoro i tak bardziej odkrywcza i lepsza niż 99% tego, co się dzisiaj nagrywa". Czyżby oni już od dawna grali tylko w swojej lidze?

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
wac
wac (wyślij pw), 2014-12-08 18:51:18 | odpowiedz | zgłoś
a jak myślisz? :)
co nie zmienia faktu, że te rencenzje Krukowe są coraz bardziej męczące - a tak go lubię!!!!!!!!
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2014-12-26 19:21:20 | odpowiedz | zgłoś
To jak pisać przecież zawsze tak pisze i za to lubisz? Chyba, że to ty byłeś tym panem ze sklepu, z którym ostatnio gadałem jak kupowałem szynkę co powiedział, że mnie lubi, bo kupuje u niego regularnie. Czekam na porady.
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
arztu (wyślij pw), 2014-11-23 22:34:26 | odpowiedz | zgłoś
"Może nawet mi stoi"? Doprawdy, recenzja na poziomie. Widać do kogo płytka nowa przemawia.
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
Arktur (wyślij pw), 2014-11-24 13:20:36 | odpowiedz | zgłoś
Jakbyś nie znał stylu pisania Megakruka...
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
CozzY
CozzY (wyślij pw), 2014-11-24 14:24:15 | odpowiedz | zgłoś
No przecież widać od razu, że tędy przechodził. Z tragarzami...
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
RippR
RippR (wyślij pw), 2014-11-24 14:54:08 | odpowiedz | zgłoś
Teraz Pan ma relaks.
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-11-23 21:47:17 | odpowiedz | zgłoś
Nie słyszę tego co Megakruk. Dla mnie to zwyczajna i słaba płyta bandu, który niegdyś ceniłem. Zespół gra sztampowo, dla jednych to przeboje, ale można też napisać, że upraszczają brzmienie.
Dawniej grali niby podobnie, ale ..... zdecydowanie lepiej. Nadrabiali wspaniałą sekcją rytmiczną i bardziej rozbudowanymi kawałkami. Budowali klimat, a tego zabrakło ostatnio.
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
minus
minus (wyślij pw), 2014-11-24 08:23:33 | odpowiedz | zgłoś
Bieda to nie jest, ale do Leviathana i Blood Mountain nie ma startu
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2014-11-24 17:38:07 | odpowiedz | zgłoś
Do Crack the Skye też nie ma startu. Mam tylko wątpliwosci
czy jest słabsza od The Hunter.
re: Mastodon "Once More 'Round The Sun"
binadra
binadra (wyślij pw), 2014-11-23 19:55:31 | odpowiedz | zgłoś
Polecam posłuchać na winylu ;D
3
Starsze »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (85 głosów):

 
 
85%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?