- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mastiphal "Parvzya"
Jeśli wracać, to w takim stylu, że drzwi wylecą z zawiasów. Po wydanym w 2009 r. albumie ze starociami, "Damnatio Memoriae", wszyscy zastanawialiśmy się, czy katowicki Mastiphal stworzy jeszcze coś odkrywczego, czy pożegna się z nami na dobre. Warto było odczekać dwa lata, żeby przekonać się, jaki potężny strzał w pysk zafunduje nam jeszcze ta kapela. "Parvzya" udowadnia, że panowie wcale nie zapomnieli, jak się gra black metal. Mam nawet wrażenie, że przez lata przerwy muzycy Mastiphal rozwinęli się do tego stopnia, że diabelskie hymny, które wychodzą spod ich ręki to już nie tylko zwykły black.
Płyta przede wszystkim świetnie brzmi. Jest przejrzyście i przestrzennie, a mimo to cienka warstwa brudu nadaje dźwiękom pewnej chropowatości, niezbędnej dla muzyki, nad którą unosi się tak ciężki obłok siarki. Największym sukcesem Mastiphal na tym krążku jest to, że udało im się połączyć klasyczny, dołujący (czasem nawet lekko norwesko brzmiący) black metal z pewną przebojowością, harmonią, a nawet melodią. "Parvzya" powinna pogodzić gusta zarówno fanów tradycyjnego, podziemnego grania, jak i amatorów nowocześniejszych brzmień. Krótko mówiąc - i diabeł syty, i gitara cała.
Na dzień dobry polecam kawałki: "Under The Sign Of The Morning Star" z rewelacyjnym, chwytliwym riffem otwierającym, "Nihil Esse", który zaczyna się niemal doommetalowo i tytułowy "Parvzya" z klimatycznym intrem na czystym brzmieniu, z melodyjną solówką w tle. Znajdziecie tu pełne spektrum brzmień i patentów.
O ile do tej pory Mastiphal był uznawany za przebrzmiałą ikonę podziemia, wszystko wskazuje na to, że katowicka formacja rozsypie jeszcze trochę siarki na polskich scenach. A czy ognia wystarczy na kolejne, równie dobre płyty? Diabli wiedzą. Na ten moment jedno jest pewne - jeśli w piekle mają listę przebojów, w aktualnym notowaniu "Parvzya" jest gdzieś w czołówce.