- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Masterplan "Aeronautics"
W roku 2002 Jorn Lande znany z zespołu Ark, oraz Roland Grapow i Uli Kusch, muzycy legendarnego Helloween, połączyli swoje siły, by nagrać album pod szyldem nowej formacji - Masterplan. Nazwa ta zbyt wiele ze skromnością wspólnego nie ma ;), ale bądź co bądź wcześniejsze sukcesy całej trójki uprawniały do nazwania nowego zespołu właśnie "mistrzowskim projektem". A że i płyta wydana w styczniu 2003 była na bardzo wysokim poziomie, to nie może dziwić, że na drugi album zespołu czekano z wielką niecierpliwością... I teraz wreszcie do rąk słuchaczy trafia godny następca "jedynki".
"Aeronautics" to płyta niezwykle dynamiczna, energetyczna i pełna ekspresji. Nie waham się nawet użyć słowa - porywająca! To heavy-power-progmetalowy miks, który chwilami zapiera dech w piersi. Roland Grapow gra zarówno szybko (jak w "Crimson Rider" czy "Into The Arena") jak i wolniej, z większym ciężarem ("Back For My Life", "Dark From The Dying"). Wszystko lekko, finezyjnie i - zdawałoby się - bez wysiłku. Równie wysoki poziom prezentuje oczywiście Uli Kusch (to przecież długie lata spędzone w Helloween), któremu dzielnie pomaga na basie Jan S. Eckert. Klawisze również grają w sposób ciekawy i urozmaicony - raz napędzają muzykę ("Crimson Rider", "I'm Not Afraid"), w innych miejscach subtelnie wtapiają się w tło. No i wokal. Jorn Lande świetnym wokalistą jest i basta! Wszystko to powoduje, że album - jak napisałem powyżej - porywa. Począwszy od arcydynamicznego "Crimson Rider", przez "I'm Not Afraid" ze znakomicie zbudowanym początkiem, okrutnie wręcz przebojowe "Headbanger's Ballroom" oraz wspaniałe "After The War", na 9-minutowym "Black In The Burn" kończąc.
Znakomity album na początek roku. Oby kolejne miesiące Anno Domini 2005 przynosiły tylko tak znakomite płyty!