- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Martyrium "The Carnage Lit By Darkness"
Płytę tego zespołu dostałem opakowaną jedynie w przezroczystą folijkę i już na wstępie powstało pytanie "co to za zespół?". I mówię to dosłownie: wiadomo przecież, jakie dziwolągi robią ze swoimi nazwami grupy parające się black metalem. Martyrium nie jest wyjątkiem i swoją nazwę również w przemyślny sposób stara się (skutecznie) przed oczami słuchacza ukryć. A ponieważ również Winamp nie poradził sobie z wyszukaniem albumu w swoich zbiorach, ostatnią deską ratunku były poczciwe google;) I to wreszcie zadziałało - po wpisaniu tytułu płyty, wreszcie dowiedziałem się, z kim mam do czynienia. Potem już poszło nieco łatwiej i (m.in. dzięki pomocy mojego kolegi - dzięki, Andrzeju S.!) udało się dowiedzie? nieco więcej na temat kapeli.
Martyrium powstał w październiku 1999 roku na... Malcie (nieźle, nie?) i przedstawia się jako jedyna blackowa kapela mająca swoją siedzibę właśnie w tym pięknym kraju. W roku 2002 zespół wydał swoją debiutanckę płytę "Withering In Voluptuous Embrace", a potem przyszła kolej na koncerty i jeszcze raz koncerty (m.in. jako support znakomitego Rotting Christ). Wreszcie rok 2005 przynosi nowe dzieło zespołu - "Carnage Lit By The Darkness".
Muzykę, która znajduje się na płycie generalnie mieści się w nurcie blackmetalowym, przy czym jest to odmiana przeze mnie akceptowalna (co oznacza, że ortodoksyjni fani w ogóle nie potraktowaliby tej muzyki jako black). Dużo klawiszy, mnóstwo elektroniki, klimaty ocierające się o mroczny ambient i nieco pseudo-symfonicznych wstawek. Oczywiście są też i gitary, i przyspieszenia, jest darcie mordy i masakrująca perkusja, ale bez dwóch zdań to właśnie elektronika nadaje specyficzny charakter muzyce Martyrium. I jest jej tu - jak już napisałem - naprawdę bardzo dużo: pięć krótszych numerów trwających w sumie 17 minut to w zasadzie w całości klimat i mrok budowane za pomocą klawiszy (no, może tylko w "The Transition" jest nieco ostrzej), a w pozostałej części płyty ostre wyziewy dzielą się ze stonowanymi brzmieniami mniej więcej po połowie.
Jak dla mnie ta płyta to naprawdę fajna rzecz. Kto lubi Cradle Of Filth i Dimmu - zapraszam do słuchania, a kto uważa, że te zespoły to obrzydliwy pop-black - lepiej niech się trzyma od "Carnage Lit By The Darkness" na dystans.