- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Marilyn Manson "Mechanical Animals"
"Yesterday man, I was a nihilist and now today I'm just
too fucking bored"
Właściwie to nie wiem, jak mam się zabrać do pisania tej recenzji. Dla kogoś, kto "Antichrist Svperstar" uważał za jedną z najlepszych płyt ostatniego dziesięciolecia, "Mechanical Animals" okazuje się nożem wbitym w plecy. Wszystkie domysły, jakie powstawały przed jej wydaniem w głowach muzycznych dziennikarzy, okazały się ku mojej wielkiej rozpaczy jak najbardziej prawdziwe. Najpierw rezygnacja z dotychczasowego producenta - boskiego Trenta Reznora, potem odejście z zespołu Zim Zuma - wszystko to powodowało, że miałem jak najgorsze obawy, co do nowej produkcji Mansona.
Zniknął gdzieś Antychryst, pojawiła się za to modelka ze sztucznymi piersiami i zrośniętym przyrodzeniem. Ulotnił się gdzieś industrialny brud, zamiast tego mamy stuprocentową czystość kolejnych numerów. A jest ich całkiem sporo (przynajmniej jedna rzecz, która nie uległa zmianie) - czternaście kawałków, co daje w sumie około godzinną dawkę muzyki. Właśnie: muzyki. Ale jakiej muzyki? Charakterystyczny industrialny klimat utworów Mansona utrzymał się w co najwyżej kilku numerach, reszta schodzi w zupełnie inne klimaty, pasujące bardziej do hard rockowych wymiataczy, żeby nie powiedzieć popowych pseudo-artystów. Tak, tak - pop, to chyba jedyne właściwe określenie dla tej płytki. Gdyby zniknęły, jak zwykle mocne, prawdziwe i niecenzuralne teksty (najmocniejsza strona tej płyty), bez problemu wbiłaby się ona na szczyty list przebojów. 50% kawałków, to melodyjne, chwytliwe numery z charakterystycznymi, łatwo wpadającymi w ucho refrenami ("Coma White", "I Don't Like the Drugs"), druga połowa to klimaty trochę cięższe, ale zbliżone bardziej do The Smashing Pumpkins (co zresztą jest zasługą producenta, pana Beinhorna) niż do poprzedniej produkcji Mansona ("The Dope Show", "The Great Big White World"). Pojawiły się też chwytające za serce pseudo-ballady, piosenki rozczulające swymi dźwiękami i zawodzącym wokalem (wspomniany już "Coma White", "User Friendly"). Trzy najszybsze numery na płycie ("Rock is Dead", "Posthuman", "New Model No. 15"), mimo ża mają odpowiedni power, to jednak znowu zamykają się w rockowej stylistyce - niewielka ilość zaskakujących sampli, prosty, nieskomplikowany wokal itp, jakieś "heye" w chórkach, które kojarzą mi się bardziej z dokonaniami The Prodigy niż z Mansonem. Kończąc wywody na temat jakości utworów z "Mechanical Animals", chciałbym się zatrzymać przy dwóch kawałkach. Pierwszy to "I Don't like the Drugs (But the Drugs Like Me)". Gdy to usłyszałem, to dosłownie nogi się podemną ugieły. W chórkach śpiewa chyba jakaś czarnoskóra wokalistka po sześćdziesiątce w podobnych klimatach, jak w kościołach Baptystów. Wysokie tony i soulowy klimat końcówki tego numeru, spowodował, że mało co nie rozpierdoliłem tej płyty w drobny mak. Drugi z utworów, zostawiających niesmak na twarzy industralnego maniaka, to "Fundamentally Loathsome" - panie i panowie, chyba pierwszy numer Marilyn Mansona o tak prostym i banalnym instrumentarium i solówką (!!!) pod koniec numeru! Tego nie da się opisać, to trzeba po prostu usłyszeć.
Tak mniej więcej wyglądają moje odczucia po kilkakrotnym wysłuchaniu tej płyty. Wiem, że trochę za bardzo ją skrytykowałem, ale dla kogoś, kto ubówstwiał "Antichrist Svperstar", nie ma gorszej rzeczy niż "Mechanical Animals". Wydać może się Wam jednak dziwne, że po tak destrukcyjnej recenzji dałem tej płycie tak wysoką ocenę. Mimo wszystko, czy podoba mi się czy nie, jest porządnie zrealizowana, długa i nie nudzi się. Dla wielbicieli lżejszych klimatów, będzie to dobra lokata zaskórniaków. Właśnie, jeśli już jestem przy cenach, to chciałbym opierdolić jej wydawców na Polskę, że za cenę osiemnastu złotych za kasetę album ma gorszą wkładkę, niż polskie zespoły undergroundowe. Nie wiem, czy to przez oszczędność papieru, ale nie znajdziesz tutaj żadnych tekstów, ani dużej ilości zdjęć, jakie zdobią kompaktowe wydanie. Do kurwy nędzy, tak się nie powinno traktować swoich klientów.
PS. Cytat z początku pochodzi z utworu "I Want to Disappear" i chyba najlepiej oddaje, jak bardzo zmienił się pan Manson na przestrzeni tego roku. Łącznie ze sztucznymi piersiami, co pozostawiam bez komentarza...
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Nine Inch Nails "Broken"
- autor: Kornik
The Offspring "Americana"
- autor: RaMoNe
- autor: Jacek R.
- autor: GSB
Slipknot "Iowa"
- autor: kaRel
Therion "Deggial"
- autor: szalony KaPelusznik
- autor: ULC
- autor: Do diabła
- autor: Miki(S)
- autor: Margaret
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk