- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Marillion "Radiation"
Na początek mały skandal: Płyta wydana jesienią 1998 roku, a do dziś nie ma jej w sprzedaży w POLSCE!!! Nie chce mi się tego dalej komentować... Dziś mamy do wyboru kupić ją za granicą lub uszczuplić konto zespołu kupując u piratów (jeśli ją znajdziemy).
A co na płycie? Już od pierwszych utworów słyszymy, że na dobre powróciła na pierwszy plan gitara elektryczna. Nie jest już tak oszczędna, jak na ostatnich dwóch albumach. Płytę otwiera "Costa Del Slough" - słychać coś z bluesa, następnie "Under The Sun" - agresywne dźwięki instrumentów klawiszowych i ostro brzmiąca gitara (w pewnym momencie wydaje się jakby odżył sam Hendrix). Dalej "The Answering Machine" - kolejny bardzo ostry (jak na Marillion) kawałek. Głos Hogartha jakby lekko, niemal niezauważalnie, zmieniony elektronicznie. Troszkę za dużo tu chyba klawiszy. Choć w "Three Minute Boy" pojawiają się czasem ostrzejsze riffy gitarowe, to ogólnie jest już spokojniej. Propozycje numer 5, 6 i 7 to najspokojniejszy fragment płyty. Cicha ballada "Now She'll Never Know", ciekawy, lekko przebojowy "These Chains" i nastrojowy "Born To Run" o stałym rytmie, gdzie gitara i klawisze brzmią niemal identycznie jak u Pink Floyd. Ze snu budzi nas przedostatni "Cathedral Wall" - pod koniec którego powraca motyw z "These Chains". Ostatnia, ponad 10 minutowa kompozycja, rozwija się powoli, by w drugiej połowie oczarować nasze uszy i zakończyć przygodę z "Radiation".
Mimo, iż czasy dla Marillion niełaskawe (również jeśli wziąć pod uwagę promocję w Polsce), to jednak zespół się nie poddaje i nadal potrafi tworzyć intrygujące dzieła. Album jest trudny, trudniejszy z pewnością od "Afraid Of Sunlight" czy "This Strange Engine". Nie wolno oceniać go po jednym przesłuchaniu. Trzeba to zrobić co najmniej kilka razy, a odkryje przed nami więcej swoich zalet. Płyta raczej dla miłośników Marillion, chociaż kto wie, czyją jeszcze zwróci uwagę. Tak czy inaczej miejmy nadzieję, że wkrótce pojawi się na naszym rynku.