zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Marillion "Happiness Is the Road"

1.04.2009  autor: Meloman
okładka płyty
Nazwa zespołu: Marillion
Tytuł płyty: "Happiness Is the Road"
Utwory: Dreamy Street; This Train Is My Life; Essence; Wrapped Up In Time; Liquidity; Nothing Fills The Hole; Woke Up; Trap The Spark; A State Of Mind; Happiness Is The Road; Half Full Jam; Thunder Fly; The Man From The Planet Marzipan; Asylum Satellite #1; Older Than Me; Throw Me Out; Half The World; Whatever Is Wrong With You; Especially True; Real Tears For Sale
Wykonawcy: Steve Hogarth - wokal, instrumenty klawiszowe; Steve Rothery - gitara; Pete Trewavas - gitara basowa; Mark Kelly - instrumenty klawiszowe; Ian Mosley - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Intact Records
Premiera: 2008
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Zacznę od stwierdzenia, że Marillion z Hogarthem na wokalu zaakceptowałem od razu. Dlaczego? Wymienię kilka tytułów z pierwszej płyty, na której zaśpiewał z tym zespołem: "Easter", "Seasons End", "Berlin", "The Space". Wystarczy? Właśnie - dlatego. Zaraz, ale kiedy to było? Kiedy piszę tę recenzję, mija prawie dwadzieścia lat od chwili, gdy usłyszeliśmy te nagrania po raz pierwszy. Czy ktoś myślał wtedy, że ten skład wytrzyma taki szmat czasu i stworzy tyle niesamowitej muzyki?

Ale ja mam zamiar zrecenzować inne wydawnictwo - ostatnią płytę Marillion. Do wysłuchania dostaliśmy, no niezupełnie, bo najpierw trzeba sobie było kupić (na szczęście po bardzo przystępnej cenie) dwa krążki. Można było też ściągnąć utwory legalnie ze strony internetowej zespołu.

Płyta pierwsza (z okładką w kolorze czerwonym) zatytułowana została "Volume 1: Essence". Gdy otwieramy pudełko, po lewej stronie rzuca się w oczy zdjęcie sięgającej aż po horyzont łąki z morzem żółtych kwiatów, a na niebie czarne burzowe chmury i tęcza.

Krążek rozpoczyna króciutkie i gładkie "Dreamy Street" na głos i pianino, przechodzące płynnie w bardzo melodyjny "This Train Is My Life", gdzie mamy już pełny obraz grupy i pierwszą solówkę Rotherego, jak zwykle elektryzującą. "Essence" jest początkowo spokojny, konczy się dramatycznym wokalnym finałem, któremu wtóruje gitara. Podobne klimaty o nieco innym natężeniu (znowu jest bardzo melodyjnie) mamy w "Wrapped Up In Time". Słychać tu, jak i zresztą na całym albumie, doskonałą dyspozycję głosową wokalisty. "Liguidity" - to instrumentalny przerywnik z pianinem w roli głównej. Dalej niedługi, trochę przebojowy "Nothing Fills The Hole", najmniej ciekawy na tej części płyty. "Woke Up" jest w podobnym klimacie, ale zdecydowanie bardziej interesujący w swojej formie, z bardzo śpiewnym początkiem i ciekawym rozwinięciem tematu.

Najbardziej romantycznym utworem jest dla mnie jednak "Trap The Spark". Znowu wspaniałe chwytliwe melodie, delikatne solówki gitarowe. Dalej jeszcze solidnie brzmiący "State Of Mind" - taki sam tytuł mamy na pierwszej solowej płycie Fisha. Przypadek? Raczej nie. Przynajmniej ja w takie przypadki nie wierzę. I wreszcie możemy zasłuchać się w główny numer - znakomity, tytułowy "Happiness Is The Road". Składa się jakby z trzech części: klawiszowego epilogu ze wzniosłym wokalem, zdecydowanie żywszego środka i całkiem rozkręconego, mocniejszego fragmentu aż do samego zakończenia.

Opłaciło się kupić oryginalną płytę (a nie ściągać ze strony Marillion), bo mamy na niej dwie niespodzianki. Pierwsza to utwór kolejny, czyli równo sto dwadzieścia sekund... ciszy, a potem ostatnia pozycja: dynamiczny, improwizujący "Half Full Jam", którego tytuł został zakamuflowany na ostatniej stronie książeczki dołączonej do płyty. Gdy się dobrze przyjrzymy, możemy to odczytać.

Płyta druga (z okładką w kolorze niebieskim) nosi tytuł "Volume II: The Hard Shoulder". Na obrazku w środku także widnieje łąka, też po horyzont, ale kwiaty są czerwone i jest ich o wiele mniej. Niebo i tęcza - tak samo, jak przy pierwszym krążku.

Na początku mamy trochę mocniejsze "Thunder Fly", w którym każdy z muzyków pokazuje swe oblicze. Solówki są raczej krótkie i wyraziste. "The Man From The Planet Marzipan" zaczyna się od bujającego rytmu i dalej pięknie się rozwija subtelnym tematem, aby wreszcie dotrzeć do apogeum w formie zdecydowanie brzmiącej gitary, popartej malowniczymi klawiszami oraz dramatycznym głosem wokalisty. Dochodzimy do najpiękniejszego i najdłuższego, bo dziewięciominutowego, na tej części płyty numeru - "Asylum Satellite #1". Dźwięki gitar są tu zupełnie inne, takie nie-marillionowe. Mocno zaczepne i niewygładzone, trochę bluesowe, a przez to niesamowicie wciągające. Prześlicznie brzmi krótka ballada zatytułowana "Older Than Me", w której słyszymy tylko głos, organy i dzwoneczki. Dalej możemy sobie wspólnie pośpiewać ze Stevem przy "Throw Me Out". To samo przy kolejnym melodyjnym kawałku - "Half The World".

Ostatnie trzy utwory to "Whatever Is Wrong With You" ze skocznym refrenem, "Especially True" początkowo spokojne, lecz w końcówce agresywne oraz "Real Tears For Sale" z delikatnymi pasażami klawiszy, świetną grą Rotherego i porywającym wokalem.

Jeszcze trochę o Marku Kelly. Pokazał nam bardziej organowe oblicze swojego instrumentarium niż zazwyczaj, co pozytywnie wpłynęło na całość muzycznego materiału. Powoduje to, że uważniej przysłuchujemy się jego partiom zarówno w solówkach, jak i w podkładach. Po prostu czujemy tam przestrzeń i duszę.

Myślę, że warto wspomnieć także o przekazie "Happiness Is The Road". Ujmę to w dużym skrócie. Hogarth (szczególnie na płycie nr 1) chce nam powiedzieć, że ważne jest dla człowieka tylko to, co trwa właśnie w danej chwili. Nie ma sensu zawracać sobie głowy przeszłością, a także tym, co ma się zdarzyć. Trzeba cieszyć się życiem. Niby banał, a jakże często musimy sobie o tym przypominać.

Mądrzy ludzie, mądra muzyka, mądra płyta. W mojej ocenie - pełne dziewięć punktów, takie z meniskiem wypukłym.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Racja
Sephirothek (wyślij pw), 2009-04-13 21:18:12 | odpowiedz | zgłoś
Całkowicie zgadzam się z oceną :)
Świetna płyta!
ddiamond (gość, IP: 81.210.37.*), 2009-04-01 12:45:37 | odpowiedz | zgłoś
Świetna meiszanka emocji i dźwięków. Jak dla mnie nawet 10/10 :)
;]
Sarmacki (gość, IP: 83.21.15.*), 2009-04-01 12:22:57 | odpowiedz | zgłoś
słuszna ocena ;]

Oceń płytę:

Aktualna ocena (119 głosów):

 
 
73%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Pendragon "Pure"
- autor: Meloman

Budgie "You're All Living In Cuckooland"
- autor: Meloman

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?