- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Manitou (Finlandia) "Deadlock"
Najnowszy album Manitou to solidny kawał heavy metalu z domieszką kilku pokrewnych stylów. Zespół, który pewnie trzyma się swojego kanonu, nie boi się sięgać na sąsiednie półki w poszukiwaniu inspiracji. Trudno nie wychwycić przede wszystkim zainteresowań progresywnym brzmieniem w stylu Dream Theater, które słychać głównie w sposobie łączenia melodyki gitarowych solówek z metalowymi riffami. Finom wychodzi to całkiem sprawnie, czego przykładem są takie utwory jak "The State of Mind" czy "Swallowing the Dark". W kończącym płytę "The Black Meadow" oraz w poprzedzającej go instrumentalnej uwerturze "Black Meadow (Menace of War)" pobrzmiewają finezyjne solówki, w których można doszukać się szkoły Steve'a Vaia. Otwierającemu album "And the Silence Bites" bliżej do Iron Maiden, i to tego szorstkiego, z czasów "No Prayer for the Dying". Zaraz potem mamy "Fools in Control", gdzie lekko zahaczamy o pijackie rejony Zakka Wylde'a. Zdziwieni? No to poczekajmy na "Psychoracer", gdzie stonerowy, bałaganiarski riff rodem z "Load" Metalliki i powermetalowy refren sąsiadują z jazzowym (!) interludium i, następującymi chwilę potem szalonymi arpeggiami.
Skoro padły takie nazwy jak Dream Theater, Iron Maiden i Metallica to trzeba wspomnieć o wokaliście Manitou, który w perfekcyjny, znany tylko sobie, sposób łączy styl śpiewania wokalistów tych grup. W "Waste, Damnation" potrafi śpiewać z manierą Jamesa LaBrie, wyciągać górki niemal jak Bruce Dickinson, by za chwilę zjechać do chrypki Jamesa Hetfielda.
Manitou mądrze korzystają z doświadczeń swoich mistrzów. Piosenki na "Deadlock" stanowią jakość same w sobie i dalekie są od taniego imitatorstwa. A, że czerpią inspiracje od najlepszych? To chyba dobrze.