- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Made In Poland "Future Time"
Made in Poland to dziś już nieco zapomniani, czołowi przedstawiciele polskiej zimnej fali, którzy debiutowali na słynnym festiwalu w Jarocinie w 1984 roku, obok Klausa Mitffocha, Siekiery i Variete. Zrobili wtedy ogromne wrażenie na publiczności. Przez następne lata skupiali się głównie na koncertowaniu, gdyż ówczesna cenzura nie pozwoliła im na nagranie debiutanckiego albumu. Ten udało się wydać dopiero w 1989 roku, lecz prezentował on już zupełnie inny materiał, niż oczekiwała publiczność. Nie dziwi zatem fakt, że wkrótce potem zespół rozwiązał się i chociaż w latach dziewięćdziesiątych pokazał się kilka razy na scenie, słuch o nim praktycznie zaginął. Dopiero w 2006 roku Made in Poland na dobre się reaktywowało, choć w zmienionym składzie. W zeszłym roku zespół pojawił się na składance "Wyspiański Wyzwala" z utworem "Bądź Jak Meteor, Jak Błyskańce", wydana też została dwupłytowa kompilacja "Martwy Kabaret", zawierająca archiwalne nagrania m.in. z Jarocina '84. Teraz zaś pojawia się wreszcie album z premierowym materiałem, zatytułowany "Future Time".
Made in Poland AD 2009 to już nieco inny skład. Brak w nim Roberta Hilczera - rolę wokalisty pełni teraz dotychczasowy perkusista zespołu Artur Hajdasz. Krzysztofa Grażyńskiego zastąpił na gitarze znany z Agressivy 69 Sławomir Lenart. Nie zmienił się za to charakter muzyki: dalej jest zimno, mrocznie i transowo, aczkolwiek nie ma mowy o żadnym przestarzałym brzmieniu. Wszystko brzmi bardzo nowocześnie, czasem w tle pojawia się jakaś subtelna elektronika czy sample (np. w "Anałonce ciebie wołam" można usłyszeć sample z "December" The Young Gods). Instrumentarium jest dosyć urozmaicone: "Pada Śnieg" otwiera skrzypcowe intro, a w "Blow" słyszymy dwunastostrunową gitarę, na której gościnnie zagrał Maciek Maleńczuk. Muzyka ma bardzo transowy charakter, co najlepiej słychać w "Mija Czas" (który potem doskonale się rozkręca), psychodelicznym "Blow" i przeszło ośmiominutowym "Anałonce ciebie wołam". Do najmocniejszych utworów należy z pewnością otwierający krążek utwór tytułowy (wzbogacony dźwiękiem melodiki) oraz "Ball in the Wood". Absolutną perłą "Future Time" jest na nowo nagrany kawałek z przeszłości pt. "W moim pokoju" (zrealizowano do niego również wyśmienity teledysk - do zobaczenia raczej tylko na YouTube). Zaczyna się on charakterystycznym perkusyjnym intrem, które coraz silniej zagłusza gitara, przechodząca w końcu w potwornie niepokojący riff, ciągnący już dalej całą kompozycję. Dopiero po dwóch minutach wchodzi wokal, wyśpiewujący doskonale pasujące do charakteru utworu, intrygujące słowa: "Przychodzi, by odzyskać coś / Coś, czego nie mam, nie mam sam / Przygląda się, uśmiecha się / Jak kiedyś ktoś uśmiechał się".
Made in Poland w dalszym ciągu zachwyca tekstami - tym bardziej szkoda, że tym razem zespół postanowił połowę z nich napisać po angielsku. Hajdasz co prawda radzi sobie z nimi równie rewelacyjnie, co z polskimi, nie mają one jednak tej siły, co przeboje z przeszłości, jak "Ja myślę" czy "Papier z pieczątką". Krążek zamyka nastrojowa miniatura "Space Inside" - doskonale pasująca na koniec i zachęcająca, by odtworzyć "Future Time" raz jeszcze.
Klimat "Future Time" jest niesamowity i choć może przytłaczać swoją jednostajnością i melancholią, nie sposób się od niego uwolnić. W latach osiemdziesiątych Made in Poland byli doskonałą odpowiedzią na psychodeliczne, postpunkowe zespoły w stylu Joy Division, Opposition czy The Cure z pierwszych płyt. Dzisiaj moda na takie granie powraca, czego świadkiem byłem na niedawnym występie Hajdasza i kolegów w warszawskim klubie "No Mercy": panowie zagrali powalający, hipnotyczny set, a klub wypełniony był ludźmi, zachwyconymi takimi dźwiękami. Na czerwiec - moja polska płyta roku 2009.
Made in Poland - polski klasyk.
Lipali do Made in Poland??? Ma się tak jak piernik do wiatraka.
Oj dziecino nie bierz się za dziennikarstwo muzyczne, bo u Ciebie słabiutko, oj słabiutko
Wyszło laictwo!!!! jak można porównać te kapele??? ani to nurty te same, ani poziom twórczości, pod względem tekstowym, muzycznym innym, osadzenia w czasoprzestrzeni etc...
Porównania można dokonać jak się na czymś zna, ale na Boga nie z Lipali!!!
Dobrze, że nie czytają tego miłośnicy tego nurtu i pokrewnych co prezentowany album przez Recenzenta, bo by ją nie wyśmiali a schłostali, zlinczowali i wołali "dziewczyno weź się schowaj".
Uwierz tak by było!!!!