- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Mad Season "Above"
W 1995 roku, gdy era muzyki grunge chyliła się ku końcowi, członkowie trzech wielkich zespołów tego gatunku, na skutek luźnego jam session, sformowali zupełnie nową grupę, której jedyny album uznać można za szczytowe dzieło tej epoki. Nie uświadczymy na nim mocnych riffów w stylu Alice in Chains, muzycznie bardziej daje się słyszeć charakterystyczny styl gry Mike'a McCready'ego, chociaż muzyka jest zdecydowanie bardziej stonowana, a śpiew Layne'a Staleya wręcz hipnotyzuje i nakłania do dalszego słuchania.
Już od pierwszych dźwięków możemy się przekonać, iż muzycznie jest to projekt zupełnie różny od któregokolwiek z macierzystych zespołów jego członków. Na omawianym albumie do głosu doszły bluesowe i tradycyjnie rockowe fascynacje muzyków. Utwory takie jak "Wake Up", "River of Deceit", czy też "Artificial Red", są popisem pięknych bluesowych melodii, wprowadzających nas we wspaniały błogostan, a piosenki przez długi czas nie dają o sobie zapomnieć. Zdecydowanie jest to album, którego najlepiej słucha się w długie, leniwe, letnie dni. Skojarzenie to podałem nie bez przyczyny. Utwór "Long Gone Day" jest bezsprzecznie najlepszym numerem na płycie, instrumentarium poszerzono o dźwięki saksofonu, który wprost idealnie tu pasuje, a dodatkowo u boku Staleya śpiewa Mark Lanegan ze Screaming Trees. Grzechem również byłoby nie wspomnieć o "I'm Above", który nasuwa skojarzenia z początkami muzyki rockowej. Im dalej w głąb płyty, tym muzyczna ekspresja muzyków postępuje, aż dochodzimy do "November Hotel", który z powolnej, wręcz prowadzającej w trans melodii przechodzi w utwór sprawiający wrażenie jakby miał zaraz rozlecieć się w kakofonicznym jazgocie. Lecz nic nie jest tu przypadkowe, wszystko jest głęboko przemyślane. Utwór następnie gładko przechodzi w "All Alone", aż można się nie zorientować ze to dwa oddzielne numery.
Nie ma na tej płycie utworu słabego, nie ma również takiego, który pozostawiałby niewykorzystane możliwości. Jedynie "I Don't Know Anything" zdaje się nie pasować do całości, mam podstawy podejrzewać ze został on, w większości, jeśli nie cały, skomponowany przez Staleya, który w swojej karierze w Alice in Chains kilka razy pokazał swoje umiejętności budowania bardzo prostych i wpadających w ucho utworów. Za definicję Mad Season można natomiast uznać fragment słów do "Long Gone Day": "Everyday each time the place was saved/The music that we made/The wind has carried all of that away". Moim skromnym zdaniem powinno być to motto dla każdej kapeli, która bierze się za granie rock and rolla.
Album do dziś mimo upływającego czasu, nie nudzi mi się, wręcz przeciwnie - wciąż odnajduję w nim coś nowego, co powoduje, że nadal do niego wracam. Toteż zasługuje on w moich oczach na najwyższą możliwą ocenę. Szkoda jedynie, że tak świetnie zapowiadający się początek formacji nie doczekał się ciągu dalszego. W 1999 roku, tuż przed ukończeniem drugiego albumu, zmarł basista John Baker Saunders, natomiast trzy lata później, na skutek przedawkowania narkotyków, wokalista Layne Staley.
Każdy zespół grunge gra w innym stylu,
więc nie da się jednej definicji grunge podać :)
chodzi tylko o to, że są z deszczowego miasta, chodzili w osranych spodniach i walili kasę na byciu niepogodzonymi ze światem
oraz fakt, że wszyscy się dobrze znali
i grali ze sobą w różnych zestawieniach
nirvanka nie przypominała np. Mad Season - czy to nie oczywiste??!
Pixies i Sonic Youth. A nawet Chrząszczy czasami u nich słychać. Tyle, że Cobain umiał komponować rockowe hiciory i taka deprecha z jego kawałków wyglądała, że rwała za serducho. Wcale nie dziwi jak zakończył. Depresyjny był również Layne.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki
All My Life "All My Life"
- autor: RJF
Alice In Chains "Dirt"
- autor: Sajmon
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Pink Floyd "Wish You Were Here"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: GSB
- autor: Tomasz Klimkowski
Zresztą nie mogło być wówczas inaczej, gdyż są to twórcy m.in. ciągnący ten gatunek w latach 90.