- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Machine Head "The Blackening"
Mamy wreszcie nową płytę jednego z najciekawszych zespołów powstałych w latach 90., a kultywujących thrashową tradycję. Choć może "wreszcie" to nie najszczęśliwsze sformułowanie - w końcu premiera była w marcu, a ja piszę w sierpniu... Ale cóż, najpierw musiałem się nacieszyć najlepszą jak na razie płytą wydaną w tym roku.
Tak, tak! Właśnie tak uważam. Po blisko czteroletniej przerwie panowie z Machine Head dali nam o sobie znać albumem zdecydowanie najlepszym w ich karierze. Ba! Albumem, który z miejsca awansował do ścisłej czołówki moich ulubionych metalowych wydawnictw. Choć nigdy nie należałem do szczególnych wielbicieli tej amerykańskiej grupy, a tak chwalony, i przez krytyków, i przez fanów debiutancki album w dalszym ciągu przemówić do mnie nie może, "The Blackening" powaliło mnie i do tej pory utrzymuje w tej niezdrowej dla kręgosłupa pozycji. Ale przejdźmy może do tak zwanego "adremu"...
Utwór pierwszy, "Clenching The Fists Of Dissent", wyłania się z mroków introdukcji długo i, chciałoby się rzec, majestatycznie. Ale jak nam tu zaraz nie łupnie! Zmasowany atak całego zespołu wgniata w ziemię i już wiemy, że do końca albumu będziemy obcować z czymś wyjątkowym. A, jako że utwór trwa ponad 10 minut, jest tu jeszcze miejsce na stylowe zwolnienia. W ogóle kompozycje zawarte na tym dziele do najkrótszych nie należą (8 kawałków - 61 minut), ale to świetnie, bo w każdym z nich słyszymy i potężną (ale nie prostacką!) agresję, i trochę spokojniejsze fragmenty z czystym śpiewem Robba Flynna, i kapitalne solówki obydwu gitarzystów, którzy może nie popisują się techniką, ale doskonale dopasowują swoje partie do całości. Słuchając partii solowych, zaczynamy się zastanawiać, dlaczego na poprzednich płytach było ich tak niewiele. Wszystkie utwory trzymają najwyższy poziom, ale gdybym musiał wskazać na swoich faworytów, wymieniłbym prawdopodobnie "Clenching...", "Aestetics Of Hate", z Flynnem ryczącym chyba najostrzej w karierze, i "Halo", którego prowadzący riff za żadne skarby nie chce opuścić mojej biednej głowy. Bo też i jest na "The Blackening" trochę (troszeczkę) miejsca na nieoczywistą chwytliwość. Dodając do tego wszystkiego świetną grę sekcji z karkołomnymi przejściami pana bębniarza i odpowiednią, mimo trudnego materiału, produkcję, wyda się nam, iż mamy przed sobą dzieło kompletne.
I tak też jest...
starszego metalu.
Cała płyta to prze aranżowane
riffy z lat 80-90, z komercyjnymi
refrenami.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Behemoth "The Apostasy"
- autor: Zagreus
- autor: Ugluk
Slipknot "Iowa"
- autor: kaRel
Slayer "Christ Illusion"
- autor: Szymon Wroński
Kabanos "Zęby w ścianę"
- autor: RJF
Co do grania to wolę Atheist i Death.