- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Machinae Supremacy "A View From The End Of The World"
Niewiele jest kapel grających tak, jak Machinae Supremacy. W zasadzie to jest tylko jedna taka kapela - i jest to Machinae Supremacy właśnie. Ich muzyka to niekonwencjonalne połączenie dźwięków, które każdemu staremu metalowi przypomną czas spędzony na masterowaniu kolejnej postaci w Mortal Kombat na automatach w osiedlowym salonie za młodu oraz najzwyklejszego w świecie pop-metalu, jak ja takie granie nazywam. W telegraficznym skrócie mamy tutaj takie Dzieciaki znad Bodomu połączone z szesnastobitowymi dźwiękami wydobywającymi się z syntezatora poskładanego z części wydobytych z Commodore 64, które jakimś cudem przeżyło rozpad komunizmu i dwie wojny światowe na strychu w mieszkaniu babci któregoś z członków kapeli. Chłopaki śpiewają i grają lekko o rzeczach dobrze znanych każdemu wyjadaczowi power metalu. Mamy tutaj epickie opowieści o smokach, bitwach, końcu świata i innych takich pierdołach. Jednak tak, jak Manowar czy inny plebejsko-rycerski zespół śpiewa o rycerzach nabitych w błyszczące zbroje zrobione z kutego żelaza, tak w muzyce i tekstach Machinae Supremacy zbroje te wykonane są przez geeków pracujących nad kolejnymi dodatkami do "World Of Warcraft" i złożone są z zero-jedynkowych bitów. Smoki nie czają się na dziewice tylko na uzależnionych od netu graczy, a miłość jest czysto internetowo-facebookowa. Bitwy są staczane z kamperami w "Call Of Duty" i inne tego typu sprawy. Chłopaki z Machinae Supremacy zakopali miecze i tarcze, a wykopali myszki i swoje PCty. Po prostu power metal nowego pokolenia - pokolenia, które żyje swoją większą połową w sieci. SID metal w czystej postaci, skoncentrowany jak 101% spirytus.
"A View From The End Of The World" jest już piątą z kolei płytą Machinae Supremacy (jeśli liczyć z "Jets'n'Guns Soundtrack"). Dźwięki na niej zawarte są zdecydowanie najlepszym kawałkiem muzyki, jaki wyszedł spod paluchów instrumentalistów tej kapeli, a i tekstowo jest lekko i przyjemnie. Już w otwierającym płytę "A View From The End Of The World" wyraźnie czuć ducha SIDowego klimatu, jaki nadaje ich muzyce syntezator. Riff miażdży swoją melodyjnością, a bębny wybijają dobry, "skoczny" chciałoby się rzec rytm. I tak przez całą praktycznie płytę. Każdy z kawałków ma dobry riff przewodni - łatwy do zapamiętania i mocno wpadający w ucho. Po wyłączeniu muzyki ma się ochotę chwycić za wiosło i powymiatać takie lekkie, melodyjne kawałki. Genialny riff mamy w "Rocket Dragon" (idealnie współgra z syntezatorem i fajnym tekstem), "Nova prospekt" również wpada w ucho, jednak najbardziej masakrujący motyw przewodni zdecydowanie ma "Indiscriminate Murder Is Conter-Productive" - chce się przy tym rytmie wskoczyć w pogo i połamać trochę kości. Albo jak to dzisiejsi geekowie wolą - zalogować się w "WoWie" i zabić parę cyfrowych smoków. Tak samo sprawa ma się z "Crouching Camper Hidden Sniper" - ruszamy w bój w "Call Of Duty" i nikt nam nie podskoczy. "One Day In The World" oraz "The Greatest Show On Earth" to z kolei piosenki o internetowej miłości między dwojgiem oddalonych o tysiące kilometrów ludzi oraz o wspólnocie, w jaką zmienia się powoli internetowa społeczność. Smaczku całości dodają fajne solówki - praktycznie w każdym utworze - w które często wplatają się bity z syntezatora.
"A View From The End Of The World" to zdecydowanie najlepsza płyta w dorobku Machinae Supremacy. Łączy w sobie dobre teksty (o ile ktoś jest internetowo-growym geekiem albo lubi takie klimaty) z lekką i melodyjną muzyką oraz ciekawymi riffami. Dodatkowego smaczku, który wyróżnia Machinae Supremacy spośród zespołów grających melodyjny metal, dodaje niepowtarzalny dźwięk szesnastobitowego syntezatora, zaskakująco dobrze współgrający z klimatem, który chłopaki budują na swoich długograjach. Jeśli szukacie powiewu świeżości w lekkim, metalowym graniu, możecie ze spokojem sięgnąć po tę płytkę. To dobrze nagrany i zagrany krążek, idealny na odsłuch w leniwe popołudnie przed kompem. Warto poszperać i spróbować dorwać się do tej płytki - jest tego zdecydowanie warta. Z mojej strony - mocne 8 za całokształt, za "Indiscriminate Murder Is Counter-Productive" nawet 10 na 10.