zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

recenzja: Lux Occulta "The Mother and the Enemy"

25.11.2001  autor: Rafał "Negrin" Lisowski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Lux Occulta
Tytuł płyty: "The Mother and the Enemy"
Utwory: Breathe In; Mother Pandora; Architecture; Most Arrogant Life Form; Yet Another Armageddon; Gambit; Midnight Crisis; Pied Piper; Missa Solemnis; Breathe Out
Wykonawcy: Jaro.Slav - wokal; Peter - gitara; U.Reck - instrumenty klawiszowe; Martin - gitara basowa; Vogg - gitara; Kriss - instrumenty perkusyjne; India Czajkowska - wokal; Gerard Niemczyk - instrumenty perkusyjne; Dawid Kosiarkiewicz - saksofon; Zbigniew Szmatłoch - syntezatory, syntezator basowy; Włodzimierz Kossak - fagot, kontrafagot
Wydawcy: Metal Mind Productions, Maquiavel Music Ent.
Premiera: 2001
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Czy zdarza Wam się czasem "łykać" płytę w całości, bez chęci dociekania, dlaczego właściwie tak się Wam podoba? Czy bywa tak, iż wiecie jedynie, że właśnie usłyszeliście coś wybitnego i nic innego w zasadzie się nie liczy? Jeśli znacie to uczucie, zrozumiecie, o czym mówię. Jeśli nie znacie - poznacie, gdy tylko usłyszycie "The Mother and the Enemy".

Pierwsze przesłuchanie nowego dzieła Lux Occulta to nie lada przeżycie. W muzyce nie ma chyba niczego równie wspaniałego jak uczucie, że ani przez chwilę nie wiesz, co stanie się za moment. Po rewelacyjnym, wymykającym się klasyfikacjom "My Guardian Anger" zespół poszedł dalej tą samą ścieżką, łamiąc (lub - jak kto woli - redefiniując) kolejne konwencje rządzące metalem, nie tracąc jednak przy tym wyrobionego już własnego brzmienia. "The Mother and the Enemy" jest więc niejako logiczną kontynuacją poprzedniej płyty Lux Occulta. Gdyby krążek trzeba było podsumować dwoma słowami, brzmiałyby one: "totalny eklektyzm". Zapewne zabrzmi to dziwnie, lecz jeśli może się w tej dziedzinie sztuki objawić duch postmodernizmu, sądzę, iż właśnie na tej płycie należy go szukać. Jest tu bowiem wszystko - zmieszane, połączone i dające w efekcie absolutnie wybuchową miksturę: wściekły metal, industrial, trip hop, trans, ambient, jazz... Określenia "wściekły" odnośnie metalowej zawartości albumu użyłem zresztą nie bez powodu. Uczyniłem tak, gdyż tradycyjnie funkcjonujące podziały na black, death, thrash i co tam jeszcze w tym przypadku zupełnie nie znajdują zastosowania. Jednocześnie zaś zawarta tu dawka agresji, surowości - i wściekłości właśnie - jest wprost ogromna. To połączenie tej bezkompromisowej brutalności metalu z trip hopem (utwory "Yet Another Armageddon", "Midnight Crisis" i "Breathe Out", śpiewane przez obdarzoną interesującym głosem Indię Czajkowską) oraz z rozsianymi po całej płycie jazzowymi (na przykład w "Architecture") lub też transowymi (druga część "Pied Piper") elementami, dziwną elektroniką (vide końcówka "Missa Solemnis") oraz zimnym industrialem ("Gambit") daje tak zadziwiające rezultaty. Całości dopełniają, tradycyjne dla Lux Occulta, doskonałe teksty.

Tej płyty naprawdę nie warto szczegółowo analizować, mimo że z racji swej złożoności jest ona materiałem do analizy wprost rewelacyjnym. Tej płyty należy słuchać, słuchać, słuchać. I pozwalać, by coraz to nowe jej aspekty same docierały do naszej świadomości. Wiem już, dlaczego tak niechętnie wystawiam ocenę maksymalną - żeby została dla krążków takich jak "The Mother and the Enemy". Album roku? Bezapelacyjnie!

Komentarze
Dodaj komentarz »
The Mother annd the Enemy
Dark Lord (gość, IP: 83.11.159.*), 2011-03-22 19:24:38 | odpowiedz | zgłoś
Gdy pierwszy raz włączyłem ten album,zdziwiłem się.Czy to jeszce Lux Occulta?Zwłaszcza po niesamowitym "My Quardian..."?Gdy tylko słuchałem "Matki" na początku nic mi nie pasowało.Nie mieściło mi się w głowie,że takie "coś" można zrobić z metalu.A jednak.Lux Occulta poraz kolejny pokazała że jest kapelą nieszablonową.Co do samego albumu "Mother..." jeśli się słucha jedną piosenkę na (powiedzmy) godzinę,ma się uczucie,że to kilka różnych albumów.Lecz gdy posłuchamy całego, wszystko się układa w jedną dziwaczną i o dziwo logiczną całość.Dobrym przykładem są trzy piosenki następujące po sobie : ciekawy "Most Arrogant Life Form",wręcz delikatny "Yet Another Armageddon",aż wreszcie "zimny" i surowy "Gambit".Niby nic nie mają ze sobą wspólnego, bo "Yet..." jednak się wyróżnia między tymi dwoma utworami,(i oczywiście)...ale,coś je spaja.Klimat całego albumu?Klimat poszczególnych piosenek?Nie wiem.Po prostu odpalam "Matkę" poraz kolejny i brnę w magię tegoż albumu.Bo taki ten wytwór Jaro.Slava i spółki jest.Nie wiesz czemu ci się podoba, ale wciąga cię razem z trampkami. Siedzisz,słuchasz i się zatapiasz z nurtującym pytaniem w głowie,"Who is Pied Pieper ?".Tylko pamiętaj podczas zatapiania się."Breathe in","Breathe Out".

Oceń płytę:

Aktualna ocena (458 głosów):

 
 
75%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf

Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu

Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut

Acid Drinkers "Verses of Steel"
- autor: Lubek
- autor: don Corpseone

Samael "Eternal"
- autor: elsuchy
- autor: Margaret
- autor: Do diabła

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?