- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Lux Occulta "The Mother and the Enemy"
Czy zdarza Wam się czasem "łykać" płytę w całości, bez chęci dociekania, dlaczego właściwie tak się Wam podoba? Czy bywa tak, iż wiecie jedynie, że właśnie usłyszeliście coś wybitnego i nic innego w zasadzie się nie liczy? Jeśli znacie to uczucie, zrozumiecie, o czym mówię. Jeśli nie znacie - poznacie, gdy tylko usłyszycie "The Mother and the Enemy".
Pierwsze przesłuchanie nowego dzieła Lux Occulta to nie lada przeżycie. W muzyce nie ma chyba niczego równie wspaniałego jak uczucie, że ani przez chwilę nie wiesz, co stanie się za moment. Po rewelacyjnym, wymykającym się klasyfikacjom "My Guardian Anger" zespół poszedł dalej tą samą ścieżką, łamiąc (lub - jak kto woli - redefiniując) kolejne konwencje rządzące metalem, nie tracąc jednak przy tym wyrobionego już własnego brzmienia. "The Mother and the Enemy" jest więc niejako logiczną kontynuacją poprzedniej płyty Lux Occulta. Gdyby krążek trzeba było podsumować dwoma słowami, brzmiałyby one: "totalny eklektyzm". Zapewne zabrzmi to dziwnie, lecz jeśli może się w tej dziedzinie sztuki objawić duch postmodernizmu, sądzę, iż właśnie na tej płycie należy go szukać. Jest tu bowiem wszystko - zmieszane, połączone i dające w efekcie absolutnie wybuchową miksturę: wściekły metal, industrial, trip hop, trans, ambient, jazz... Określenia "wściekły" odnośnie metalowej zawartości albumu użyłem zresztą nie bez powodu. Uczyniłem tak, gdyż tradycyjnie funkcjonujące podziały na black, death, thrash i co tam jeszcze w tym przypadku zupełnie nie znajdują zastosowania. Jednocześnie zaś zawarta tu dawka agresji, surowości - i wściekłości właśnie - jest wprost ogromna. To połączenie tej bezkompromisowej brutalności metalu z trip hopem (utwory "Yet Another Armageddon", "Midnight Crisis" i "Breathe Out", śpiewane przez obdarzoną interesującym głosem Indię Czajkowską) oraz z rozsianymi po całej płycie jazzowymi (na przykład w "Architecture") lub też transowymi (druga część "Pied Piper") elementami, dziwną elektroniką (vide końcówka "Missa Solemnis") oraz zimnym industrialem ("Gambit") daje tak zadziwiające rezultaty. Całości dopełniają, tradycyjne dla Lux Occulta, doskonałe teksty.
Tej płyty naprawdę nie warto szczegółowo analizować, mimo że z racji swej złożoności jest ona materiałem do analizy wprost rewelacyjnym. Tej płyty należy słuchać, słuchać, słuchać. I pozwalać, by coraz to nowe jej aspekty same docierały do naszej świadomości. Wiem już, dlaczego tak niechętnie wystawiam ocenę maksymalną - żeby została dla krążków takich jak "The Mother and the Enemy". Album roku? Bezapelacyjnie!
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Moonspell "Under Satanae"
- autor: Cemetary Slut
Acid Drinkers "Verses of Steel"
- autor: Lubek
- autor: don Corpseone
Samael "Eternal"
- autor: elsuchy
- autor: Margaret
- autor: Do diabła