zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Lux Occulta "My Guardian Anger"

10.01.2000  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Lux Occulta
Tytuł płyty: "My Guardian Anger"
Utwory: The Heresiarch; Kiss My Sword; Triangle; The Opening of Eleventh Sephirah; Nude Sophia; Cube; Library on Fire; Mane-tekel-fares
Wydawcy: Pagan Records
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Zawsze wielką przyjemność sprawia mi obserwowanie wspaniale rozwijających się zespołów. Zespołów, które, dojrzewając z płyty na płytę, stają się coraz bardziej nietuzinkowe, oryginalne, jedyne w swoim rodzaju. Właśnie do tego grona bez najmniejszych wątpliwości zaliczyć mogę Lux Occultę. Wspaniały debiut "Forever alone. Immortal", jeszcze bardziej niesamowity następca "Dionysos" i wreszcie ten trzeci akt upojnego Misterium - "My Guardian Anger" - wszystkie te albumy, mimo że utrzymane w tym samym gatunku muzycznym, są tak inne, a każdy następny pomysłowością przewyższa swego poprzednika. To niestety zdarza się coraz rzadziej we współczesnym metalu.

"My Guardian Anger" to kolejny krok ku muzycznej nieśmiertelności. Zespół z jednej strony śmiało kontynuuje wędrówkę znaną z poprzednich albumów (szczególnie z "Dionysos"), z drugiej natomiast szokuje nowymi pomysłami, odważnym łamaniem wszelkich metalowych reguł. Tym razem jakby nieco więcej w tych dźwiękach klawiszy, przestrzeni. Częstsze są kobiece wokale, pojawiają się smyczki. W błędzie jednak jest ten, kto po takim opisie zarzuci grupie uleganie trendom i pójście w stronę komercji. Bo wraz z większym wyeksponowaniem tych pięknych dodatków Lux Occulta postanowił też, jakby na przekór, jeszcze bardziej "uagresywnić" i zakręcić swoją muzykę. Efekt jest oszałamiający. "My Guardian Anger" tchnie buntem i ekspresją. Z dźwięków sączy się dzikość, agresja i nieokiełznana wojownicza furia. W tym opętanym labiryncie, z głębi mrocznych otchłani raz po raz wyłaniają się jednak i melodie - kojące, delikatne, tak urzekające... Niby dobrze znany patent, a jednak intryguje i przeraża (oryginalnością oczywiście). Zresztą w wykonaniu tego zespołu wszystko, co znane przybiera nieznanych, zaskakujących odcieni. To uczta, misterium, spektakl... Pełno tutaj sprzeczności i kontrastów. Jasne, że przez dźwięki "My Guardian Anger" mocno przesiąka black metal (jakaś jego cząstka, jakiś odłam). Nie przeszkadza to jednak zespołowi umiejętnie poruszać się po nieco innych nurtach muzycznych. Czasem zapachnie tu art-rockiem i progresją, innym razem nasuwają się skojarzenia z barokowymi konfiguracjami (pozostałe skojarzenia pozostaną moją tajemnicą, bo w końcu inni mogą odebrać to trochę inaczej). Wszystko niczym ocean wieczności zlewa się w jedną, spójną całość.

"My Guardian Anger" to kolejne potwierdzenie wyjątkowości i klasy tego zespołu. Choć nie jest to płyta łatwa w odbiorze, wierzę, że zawładnie mrocznymi sercami. Mus dla poszukiwaczy niekonwencjonalnych przeżyć i Sztuki w muzyce.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Mane-tekel-fares !!!
winterrrrrr (gość, IP: 83.31.76.*), 2010-11-13 17:27:12 | odpowiedz | zgłoś
ktos to pamięta? co za song!! jeden z najlepszych metalowych utworów w latach 90-tych w PL

Oceń płytę:

Aktualna ocena (383 głosy):

 
 
78%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667

Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf

Malefice "Entities"
- autor: Katarzyna "KTM" Bujas

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?