- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Lunatic Dreams "Flesh"
Lunatic Dreams istnieje od roku 2001, początkowo jako duet, ale czytając krótką biografię odnoszę nieodparte wrażenie, że historia tej kapeli zaczyna się całkiem niedawno, mianowicie w momencie zarejestrowania "Flesh", tematu przewodniego niniejszej recenzji. Zespół powinien zapomnieć o bodajże trzech "dziwnych" wydawnictwach, z których jednoutworowe "Holy Priest" w formacie mp3 jest bonusem najnowszego materiału kapeli, i przekreślić je grubą krechą.
"Właściwą" zawartość "Flesh" stanowią intro i trzy numery naprawdę solidnego, motorycznego death metalu w smakowitej oldschoolowej polewie (skojarzenia z wczesnymi albumami niemieckiego Atrocity są tu jak najbardziej na miejscu). Zespół porusza się przeważnie w umiarkowanych i szybkich tempach, a ciekawe, przemyślane rozwiązania wnoszą do zabójczych dźwięków Lunatic Dreams ożywczy powiew. Przyzwoity poziom warsztatowy całego kwartetu odczuwa się na każdym kroku - trwający kilkanaście minut materiał zagrany jest sprawnie, pewnie i nieźle technicznie. Choć płytę zarejestrowano w mało znanym dębickim Chinook Studio, "Flesh" brzmi porządnie i z pazurem, a jedyne zarzuty należałoby skierować pod adresem zbyt delikatnie "pracujących" stóp.
Lunatic Dreams to kolejna młoda kapela, która wciąż pozwala wierzyć, że nasza scena deathmetalowa ma się całkiem dobrze. W tym zespole drzemie spory potencjał i jeśli będzie on kontynuował drogę obraną na "Flesh", to wróżę mu przyszłość w bardzo jasnych barwach. A tymczasem za nowy materiał należy się mocne osiem punktów!