- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Lowdown "Antidote"
Lowdown to taki walec, który przetacza się niespiesznie, miarowym krokiem równając z ziemią wszystko, co napotkane na drodze.
Tak najprościej można opisać muzykę znajdującą się na albumie "Antidote". Ciężkie thrashowo-core'owe dźwięki rozsadzają głośniki już od pierwszych taktów "Inside Revelations". Grupa preferuje mocne uderzenie, ale na pewno nie można zarzucić jej bezmyślnej sieczki. W siarczystych gitarowych zagrywkach trudno nie wychwycić inspiracji Panterą. Warto zwrócić uwagę na precyzyjną perkusję, która często wspomagana jest podwójną stopą i stanowi mocne rusztowanie, na którym budowane są takie utwory, jak "The World Has Ended" albo "Nothing Will Come". Muzycy nie boją się wychodzić poza ustalone ramy i na przykład pokombinować z rytmem, jak ma to miejsce w "Your God Failed", który zbudowany jest na kilku różnych podziałach rytmicznych, co sprawia, że szatkowanie dźwiękiem odbywa się ze zmienną częstotliwością. "Sick Page" otwierają mocne, stabilne bębny podpierane solidną partią basu, choć później panowie rozpędzają się do niemal deathowych prędkości. Dla równowagi od czasu do czasu natrafiamy na łagodniejsze fragmenty, takie jak instrumentalny przerywnik "... and Reborn", fortepianowa koda "Stick It In", a także ostatnie kilka minut płyty, które wybrzmiewa tuż po utworze "Imperfection (The Bleeding Source)". Przez większość czasu jednak Lowdown zdaje się preferować równe szycie w średnim tempie, co muzykom wychodzi najlepiej.
Materiały dotyczące zespołu
- Lowdown