zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: Lost Eden "Cycle Repeats"

5.08.2007  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Lost Eden
Tytuł płyty: "Cycle Repeats"
Utwory: Seed; Squeeze; Equation 999; Forsaken Last; Time Damages Me; Sandglass; Black Report; Planetoid; Story And Reality; Before Burning To Ashes
Wykonawcy: Norio - wokal; Run - gitara; Adachi - gitara; Daisuke - gitara basowa; Mako - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Candlelight Records, Mystic Production
Premiera: 2006
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Lost Eden powstał w roku 2000, gdy pięciu młodych Japończyków stwierdziło, że chcą wspólnie stworzyć kapelę. Najpierw udało im się umieścić dwa numery na kompilacji "Surplus Suppression 3", w roku 2003 nagrali debiutancki singiel "Sewn Mouth Forest", a później ich kolejne numery pojawiły się na różnych "zbiorczych" wydawnictwach. W końcu zespół wysłał swoją demówkę do londyńskiego Candlelight i był to strzał w przysłowiową dziesiątkę, gdyż wydawca zaproponował im podpisanie kontraktu. "Cycle Repeats" to efekt tej współpracy.

Z płytami takimi jak ta mam od pewnego czasu spory problem. Na płycie znajdziemy metalcore, obficie podlany "szwedzkim" death metalem. Wszystko jest tu na swoim miejscu, a chwilami udaje się kapeli znaleźć nawet powyżej przeciętnej dla tego typu wymiatania. Dzieje się tak głównie dzięki grze gitarzystów, którzy krzeszą naprawdę ciekawe i energetyczne riffy ("Time Damages Me") oraz melodyjne solówki ("Planetoid"). Od wiosłowych nie odstaje perkusista, który młóci i szybko, i precyzyjnie ("Time Damages Me", "Black Report"), a Norio wydziera się jak trzeba, choć trzeba też uczciwie przyznać, że już melodyjne partie - ze względu na przeciętną chwytliwość - wypadają w jego wykonaniu słabiej. Ale pomimo tego, wszystko wydaje się ładne-piękne. Zarzut jest tu właściwie tylko jeden, ale niestety poważny: originalność, a raczej jej brak.

Gdy tylko w mojej głowie zaczęły formułować się jakieś bardziej pozytywne zdania na temat "Cycle Repeats", tuż obok zakiełkowało pytanie "ileż to razy słyszałeś w ostatnim czasie podobne granie?". Niestety wiele nowo powstałych zespołów nie zadaje sobie trudu, aby pokombinować i jakoś się wyróżnić, w efekcie czego gros kapel to tak naprawdę klony innych, które już odniosły sukces. Lost Eden taką całkowitą kopią może nie jest, ale bardzo mocnych inspiracji zespołami takimi jak Killswitch Engage (dużo z "End Of Heartache", trochę z "Alive Or Just Breathing"), Soilwork (ostatnie albumy) czy Trivium po prostu nie sposób nie zauważyć. Gdyby tak nieco odważniej zbratać się z klawiszami (jak w "Time Damages Me", "Forsaken Last" czy "Before Burning To Ashes") i/lub mocniej pobawić się tempami (zwolnienia w - znów - "Forsaken Last"), to mogłoby być znacznie ciekawiej.

A tak, to poziom wykonawczy, dynamikę i energię trzeba ocenić wysoko. Pomysłów nie brakuje, numery takie jak "Time Damages Me", "Forsaken Last" czy "Story And Reality" są naprawdę wysokiej próby, a dzięki akustycznemu "Sandglass" mamy też na płycie chwilę oddechu. Tylko, że niestety oryginalność jest tu na poziomie zerowym, co powoduje, że "Cycle Repeats" słucha się dobrze, ale po zakończeniu odsłuchu o albumie szybko zapominamy. Dla fanów gatunku - jako uzupełnienie death-metalcore'owej kolekcji, dla innych - raczej nie, bo są znacznie ciekawsze albumy w tej konwencji.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (34 głosy):

 
 
52%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?