- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Lord Belial "Nocturnal Beast"
Popatrzcie na tytuły utworów, przerywając na chwilę czytanie wstępu do recenzji. No i jakie macie wrażenia po zapoznaniu się z nazewnictwem poszczególnych tracków? Ja spodziewałbym się satanicznego ataku bądź przynajmniej agresywnego black-deathu na poziomie...
Niestety ta płyta jest marna jak prącie 80-letniego spedalonego wikarego z nieusuniętą za młodu stulejką i chorobliwym przerostem prostaty. Ta płyta nie jest ani brutalna, ani przebojowa, ani agresywna, ani interesująca. Banalne aranże, proste jak trzonek radzieckiego młota riffy, ślamazarna monotonia w najgorszym wydaniu. O ile czasami prostota potrafi rzucić na kolana o tyle w przypadku Lord Belial jest to jawny dowód na brak pomysłów, wyobraźni i kreatywności. I gówno mnie obchodzi, że zespół jest zasłużony dla sceny, że funkcjonuje od 1992 roku. Trzynasty rok istnienia okazał się wyjątkowo feralny i przyniósł gniota w postaci "Nocturnal Beast". Żaden z utworów nie zasługuje na wyróżnienie, porzućcie złudzenia i nadzieje. Na siłę kilka riffów można podciągnąć pod określenie "do posłuchania". Moze nie jest to właściwe porównanie, ale Metallica, na znienawidzonym przez niektórych "St. Anger" jest o wiele brutalniejsza niż Pan Belial.
Pierdolę, nie słucham... Jeżeli chcecie na kacu szybciej wywołać wymioty, to zamiast herbaty z duzą ilością cukru wrzućcie do odtwarzacza ostatnie "dzieło" Lord Belial. Powinno sie udać...