zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 23 listopada 2024

recenzja: Liquid Tension Experiment "Liquid Tension Experiment"

11.11.2003  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Liquid Tension Experiment
Tytuł płyty: "Liquid Tension Experiment"
Utwory: Paradigm Shift; Osmosis; Kindred Spirits; The Stretch; Freedom of Speech; Chris and Kevin's Excellent Adventure; State of Grace; Universal Mind; Three Minute Warning
Wydawcy: Magna Carta Records
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Liquid Tension Experiment to bez wątpienia jeden z najciekawszych projektów "specjalnych", jakie powstały w ostatnich latach. Jego członkami byli John Petrucci oraz Mike Portnoy z Dream Theater, Tony Levin, członek choćby King Crimson, oraz Jordan Rudess, znany między innymi z Dixy Dreggs, który nieco później także został członkiem Teatru Marzeń. I ten ostatni właśnie, wirtuoz instrumentów klawiszowych i niedoszła nadzieja muzyki klasycznej :), jakiś czas później ciekawie opowiadał o sytuacji, w jakiej płyta była nagrywana. Mówił, że spodziewał się spokojnej wymiany pomysłów, z których połączenia powoli będzie powstawać określony pomysł na album. Okazało się, że wszystko wygląda zupełnie odmiennie - muzycy na nagranie płyty mieli tylko dwa tygodnie. Jordanowi niezbyt się to spodobało, wykonał więc telefon do Johna Petrucci'ego i podzielił się z nim swoimi wątpliwościami. John powiedział coś w stylu: "Spokojnie, będzie fajna zabawa..." :).

Nie da się ukryć, że John miał całkowitą rację. Cała ekipa świetnie się zgrała i niewątpliwie wspaniale bawiła, co słychać na płycie bardzo wyraźnie. Nad każdym nagraniem unosi się atmosfera luzu, swobody, nieskrępowanego jam session. Album ten to wspaniała podróż po różnych muzycznych światach, nastrojach i klimatach, często daleko od siebie oddalonych. Te wycieczki w wielu miejscach mogą być także dość zaskakujące, bo muzycy starali się odejść od tego, co robią ze swoimi macierzystymi zespołami. Oczywiście piętno zarówno Dream Theater, jak i King Crimson na tej płycie bez wątpienia jest odciśnięte - można tu znaleźć zarówno wirtuozerskie popisy rodem z Teatru Marzeń, jak i psychodeliczne, zakręcone partie a la King Crimson, ale jeśli ktoś się spodziewa, że LTE to taki Dream Theater bez wokalu, to z pewnością się zdziwi.

Na płycie zeszły się pomysły czterech szalenie kreatywnych muzyków, w efekcie czego powstała płyta na której dzieje się bardzo, bardzo wiele. Każdy z czwórki ma mnóstwo okazji, by pograć sobie na pierwszym planie i dominować w pewnych fragmentach. Nie ma sensu rozpisywać się o każdym z członków zespołu z osobna - wystarczy powiedzieć, że każdy z nich w swoim fachu jest prawdziwym wirtuozem. A dodatkowo pomimo tego, że każdy ma tu okazję się wyszumieć, to potrafią się przy tym znakomicie uzupełniać, co powoduje, że praktycznie nie ma tu nagrania, które w czasie swojego trwania nie zmieniałoby diametralnie swojego oblicza. Przykład: otwierający płytę "Paradigm Shift" rozpoczyna się piekielnie szybkim riffem wygrywanym przez Johna, któremu towarzyszy młócenie perkusji. W dalszej części nagranie jednak znacznie zwalnia, na plan pierwszy wychodzi bas Levina, w tle mrugają klawisze Jordana, a całe nagranie kieruje się w stronę psychodelii, by tuż przed samym końcem znów przyspieszyć. Podobnie jest z "Kindred Spirit" niezauważalnie przechodzącym od najcięższego na płycie riffu do subtelnych partii fortepianu, które towarzyszą snującemu sobie wspaniałe gitarowe wariacje Johnowi. W najbardziej żywiołowym i niosącym potężną dawkę pozytywnej energii "Universal Mind" na początku znów jest niesamowicie dynamiczny motyw gitarowy, potem nagranie na przemian zwalnia i przyspiesza, zmierzając do totalnie zaskakującego zakończenia. A mamy tu jeszcze niesamowicie zakręcone i bardzo psychodeliczne "Osmosis", jazzująco-funkujące "The Stretch", przepiękny balladowy duet gitarowo-fortepianowy "State Of Grace" oraz żartobliwy "Chris And Kevin's Excellent Adventure" z rozbrajającym pogwizdywaniem i poplątaną perkusją. A na zakończenie płyty maxi-jam-session: "Three Minutes Warning" to jedna wielka improwizacja, z ciągłymi zmianami instrumentu prowadzącego, klimatu, szybkości, za to z niezmienną atmosferą dobrej zabawy. Jak to wszystko zmieścić w trzech minutach? No cóż... powiedzmy, że nagranie (zapewne całkiem spontanicznie) się panom rozrosło w "nieco" dłuższe ;).

Krótko mówiąc: wspaniali muzycy nagrali wspaniałą płytę - genialna technika i pomysły, luz, rozmach oraz potężna dawka pozytywnej energii. Po przesłuchaniu płyty pojawia mi się tylko jedna smutna myśl: szkoda, że to pierwsza z zaledwie dwóch płyt, nagranych przez ten kwartet. WIELKA SZKODA...

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (527 głosów):

 
 
88%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Dream Theater "Metropolis Pt. 2: Scenes From A Memory"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: One

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?