zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Linkin Park "Hybrid Theory"

25.05.2001  autor: Mary SAy
okładka płyty
Nazwa zespołu: Linkin Park
Tytuł płyty: "Hybrid Theory"
Utwory: Papecut; One Step Closer; With You; Points Of Authority; Crawling; Runaway; By Myself; In The End; A Place For My Head; Forgotten; Crue For The Itch; Pushing Me Away
Wydawcy: Zomba Music
Premiera: 2000
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Ostatnią moją zdobyczą na muzycznym polu bitwy jest album kalifornijskiej grupy Linkin Park. Co tu pisać? Grupa łączy w swojej muzyce inspiracje Kornem, P.O.D, Limp Bizkid i Deftones. Taka mieszanka wybuchowa znalazła się na krążku "Hybrid Theory". A wynik tego zamieszania muzycznego?

"Papecut" - pierwszy utwór na krążku doświadczył mnie ciężkim brzmieniem. W większości piosenka zdominowana jest przez klimaty hiphopowe. Naprawdę ciekawą sprawą jest obecność aż dwóch wokalistów, z których jeden z całych sił stara się być Jonathanem Davisem, a drugi Zackiem de la Rocha. Fantastyczny, żywiołowy numer z niespodziankami. Bardzo dobry początek krążka.

Drugi kawałek - "One Step Closer" - jest na pewno znany widzom MTV i Vivy Zwei. Wspaniały riff i niezły wokal. Klip do tego utworu - ze smutkiem stwierdzam, że jest nazbyt kiczowaty... Kawałek porywający, oszałamiający i nie wiem jak jeszcze go określić...

"With You" jest bezapelacyjnie najbardziej dojrzałym utworem na płycie. Świetna melodyka, powalający wokal, bardzo pasujące wyrapowane wstawki i niestamowity tekst. Nic dodać i nic ująć...

Słabszy numer z dobrym wokalem - "Points Of Authority". Nie podoba mi się wykonanie instrumentalne kawałka, trochę zbyt dużo zerżnięte z muzy Korna. No i... trochę zbyt dużo hiphopu.

"Crawling" jest spokojniejszy. Niesamowite są przejścia w śpiewie - z grzecznego wokalu aż do wrzasku. Troszkę wzruszający tekst i muzyka. Perełka na krążku... po prostu.

Kolejny kawałek, "Runaway", jest agresywny i drapieżny. Chester w każdym dogodnym momencie wydziera się ile się da, a kiedy krzyczeć się nie da - pięknie śpiewa (w niektórych momentach musiałam się powstrzymywać, by nie wybuchnąć śmiechem - drugi Ville Valo?). Udany utwór z trochę przesłodzonym wokalem...

I od tego momentu wszystko zaczyna się psuć... "By Myself" jako pierwsze pokazuje, że Linkin Park zbyt mocno ociera się o granice między hiphopcorem a czystym hiphopem czy funkiem. Jakby to powiedzieć? Częściej słuchać Mike'a niż Chestera, dzięki czemu (a może "przez co"?) byłam skazana na wysłuchiwanie niezłego rapu. Jestem za, a nawet przeciw...

"In The End" jest kolejnym utworkiem, w którym mocny rap zagłusza śpiew głównego wokalisty. Na szczęście dla wszystkich stworzeń, refren wychodzi w zgranym duecie i piosenka jest naprawdę znośna, a nawet bardzo znośna.

Kolejny numer - "A Place For My Head" - zaczyna się "blindopodobnie". Znów słychać przesadzone dawki hiphopu, pomiędzy którymi produkuje się Chester. Brzmi to naprawdę oryginalnie. Późniejsza wstawka jest praktycznie identyczna do tej z "Clown" Korna. Taki sobie średni kawałek.

"Forgotten" to wielka parada komiczna. Chester rapuje i jego głos dziwnym trafem jest identyczny jak wokal Zacka (eks-głos Rage Aganist The Machine). Śmiesznie to brzmi i oprócz darcia się w środku piosenki nic ciekawego nie usłyszałam.

"Crue For The Itch" to popis skreczowania i miksów hiphopowych z różnymi instrumentami w tle. Słucha się z przyjemnością, bo to wszystko jest bardzo dobrze zagrane.

W ostatnim numerze, "Pushing Me Away", znów usłyszałam wokal Chestera i... radości mej końca nie było. Na szczęście nie musiałam patrzeć na drugą część albumu całkiem nieżyczliwym okiem. Styl utworu nie odbiega od klimatu pierwszych piosenek. Świetne zakończenie płyty.

Linkin Park czeka wspaniała przyszłość, pod warunkiem, że nie skomercjalizują się do końca. Płyta twórcza, niesamowita, świeża, kreatywna, nieludzka... epitetów tu jest nieskończenie wiele. Nie dam najwyższej oceny, bo usterki jednak są, ale śmiem twierdzić, że album jest tak dobry jak debiutancki krążek Korna, a choćby "One Step Closer" nie odbiega kunsztem od samego "Freak On A Leash". Profanacja starej muzyki hiphopcore? Nie sądzę - czas ustąpić pola młodszym.

Napiszę krótko, bo rozpisywać się w tym wypadku nie warto - lekarze twierdzą, że gdy zapalisz pierwszy raz papierosa, to już jesteś uzależniony. A ja napiszę tak: jeśli włączysz "Hybrid Theory" po raz pierwszy, to nie dość, że zakochasz się w tej muzyce, to jeszcze nigdy, przenigdy jej nie będziesz chciał wyłączyć...

Naprawdę polecam.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Ja bym dał 9
Parkers (gość, IP: 194.177.28.*), 2009-12-07 15:39:09 | odpowiedz | zgłoś
To najlepsza płyta Linkinów, czego niestety nie można powiedzieć o najnowszej... Dziwię się ludziom którzy ich gnoją. Przecież to kawał za*ebistego rapcore. Ja nie przepadam za rapem ale LP to mój ulubiony zespół, więc o czymś to świadczy.
Ciekawa recenzja
Częstochowianka (gość, IP: 193.138.241.*), 2009-07-26 16:44:34 | odpowiedz | zgłoś
Ciekawa, nie powiem. Fajnie, że opisałaś też co Ci sie w Hybrydzie nie podoba. Zauważyłam, że mało intryguje Cie rap Mike'a, a ja myśle, że gdyby go nie było, albo byłby ograniczony do minimum to płyta stałaby sie dużo uboższa. Jednak zgadzam sie z Tobą że partie Chestera (szczególnie te wykrzyczane) zwyczajnie nokautują wszystkie inne. Poozdro dla wszystkich fanów! :)
Super płytka
LP_fan (gość, IP: 212.76.37.*), 2009-03-05 21:26:44 | odpowiedz | zgłoś
Super płyta. Osobiście mam tę płyke i przyznaje że jest świetna.Bardzo dobrze ją ten gość opisał. Pozdro dla wszytkich fanów LP. :*