- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Lilla Veneda "Diagnosis"
Wrocławski zespół Lilla Veneda już od kilku lat znany jest miłośnikom polskiej sceny black - death. W listopadzie 2012 r. grupa wypuściła na rynek swoje najnowsze dziełko, noszące tytuł "Diagnosis". Album był nagrywany w "Monroe Studio" we współpracy z Arkadiuszem "Aro" Jabłońskim. Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami zespołu, "Diagnosis" stanowi rozwinięcie stylu znanego z pierwszego wydawnictwa bandu, "Black Aeon". Nowa płyta nie pozostawia wątpliwości, dlaczego muzycy Lilla Veneda zwykli nazywać swoją twórczość "modern death - black". Kompozycje zaprezentowane na krążku w istocie brzmią bardzo nowocześnie, do czego z pewnością przyczyniła się gościnna obecność w studiu Flumena z Asgaard.
Album otwiera niepokojące intro, przechodzące w ciężko brzmiący "The Black Faced Titan". Narastające napięcie towarzyszy gitarowym riffom, przez które przebija wokal, mieszający blackowy skrzek z niskim, mięsistym growlem. Hipnotyczne, powtarzające się motywy okraszone zostały schizofrenicznymi dźwiękami syntezatora. Dzięki wplecionym w tekst utworu cytatom z prozy Josteina Gaardera, kawałek nabiera nowych znaczeń, a i same cytaty również zyskują oryginalny wydźwięk, gdyż nagle okazują się wzbudzającą lęk przepowiednią czegoś nieodwracalnego. Krzykiem rozpoczyna się kolejny utwór, "Prophecy Of The Rat King". Tu ponad natłok dźwięków wybija się gęsta perkusja, zapowiadająca koncertowy potencjał kawałka. "The Perfect Serenity" to kompozycja, której muzyczne dodatki mogłyby posłużyć jako soundtrack do psychologicznego thrillera. Gitary znów snują powtarzane sekwencje niepokojących riffów, w szybszych kawałkach perkusja naciera jak wizualizacja koszmarów, a wokalista straszy wizjami beznadziei i rozkładu.
Dużą rolę na "Diagnosis" odgrywają teksty autorstwa Viriana, które odkrywają przed słuchaczem romantyczny rodowód Lilli Venedy. Dzieje się tak choćby w zaangażowanym "Parasite Lost (Weltschmerz)", poetyckim utworze, który rozpoczyna się psychodelicznym wprowadzeniem, by później zaserwować słuchaczowi wnikliwą analizę psychiki indywidualisty i jego wewnętrznej tragedii. Warto zwrócić też uwagę na wokal, który w jest poddawany ciekawym zabiegom i przechodzi liczne niespodziewane ewolucje. Druga połowa kawałka wprowadza słuchacza w klimat niesamowitości. Zniekształcone wokale, częściowo ukryte za warstwą syntezatorów, dochodzą raz z bliska, raz z daleka, powodując niezwykłe, demoniczne wrażenia. "Voice Of The Unborn" to powrót do względnej normalności, o ile w przypadku tego typu muzyki o normalności w ogóle może być mowa. Jednak i tu Lilla Veneda proponuje nam wyciszenia, zwolnienia i recytatywy, podczas których wyraźnie słychać, jak tło muzyczne kawałków aż kipi od upiornych syntezatorowych motywów. Ostatni na płycie "Alienation" to kolejny utwór, który powinien dobrze prezentować się na koncertach. Ta silnie zrytmizowana kompozycja doskonale nadaje się jako zamknięcie albumu.
Płyta ma jeszcze jeden plus, a mianowicie oryginalną oprawę graficzną projektu Anny Rosół (autorka m.in. ostatniej okładki Masachist). Artystka zadbała o to, by oglądający płytę nie nudził się ani przez chwilę. Wyodrębnienie wszystkich motywów obecnych na okładce zajmuje trochę czasu.
Wnikliwy słuchacz na nowym krążku Lilli Venedy odnajdzie nie tylko nowoczesne wariacje na temat blacku i deathu, ale także elementy elektroniczne, industrialne, symfoniczne, ba: nawet fragmenty brzmiące jak dark ambient o rytualnych korzeniach. Muzyka Lili Venedy to kolejny dowód na to, że młode polskie kapele są naprawdę godne zainteresowania. I że jeśli da im się szansę, można odkryć niejedną perełkę.