- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Letzte Instanz "Das Weisse Lied"
Zespół Letzte Instanz w ciągu dziesięciu lat działalności dorobił się 6 albumów i stabilnej pozycji na muzycznej półce z nazwą "folk - metal". Z okazji okrągłych urodzin muzycy postanowili wydać album w rodzaju "best of", przy czym kapela nie poszła po linii najmniejszego oporu, wrzucając na krążek po kilka numerów z poprzednich płyt, ale zarejestrowała swoje kawałki na nowo, w wersjach akustycznych.
W efekcie powstała płyta, która tak naprawdę niewiele ma wspólnego z metalem czy nawet z rockiem, ale na pewno robi znakomite wrażenie. Nie ma tu elektrycznych gitar, perkusyjnej kanonady, nie ma darcia się. Zero agresji, zero szybkości, zero czadu. Po odjęciu składnika "metal" pozostał folk w czystej postaci, czasem ubarwiony klimatami w stylu Apocalyptiki, a gdzie indziej akcentami niemal jazzowymi. Zdecydowanie najwięcej jest tu brzmień instrumentów smyczkowych, bardzo dużo jest także pianina, nieco mniej akustycznych gitar. Sekcja jest raczej wycofana i ustawiona w tle, delikatnie wybijając rytm. Podobnie wokalista bardzo uważa, żeby się zanadto nie wychylić i chyba stąd też chwilami ma się wrażenie, jakby śpiewał na pół gwizdka - ale z zadania wpasowania się w muzykę wywiązuje się bardzo dobrze. Całość jest utrzymana generalnie w miarowych, dość wolnych tempach, dominuje melodia, spokój, delikatność i emocje. Raz jest trochę szybciej czy wręcz skocznie ("Kalter Glanz", "Du Und Ich"), gdzie indziej zdecydowanie dominuje melancholia i subtelność ("Ohne Dich", "Helden", "Winter").
Wśród trzynastu utworów wyróżniłbym świetny cover świetnego numeru Davida Bowie - "Helden" (w oryginale "Heroes", choć artysta śpiewał ten kawałek także m.in. po niemiecku), niepokojący rytmiką "Tanz", pełen energii "Du Und Ich" oraz rozbujane smyczkami "Fur Immer Und Ewig" (w dwóch ostatnich numerach gościnny żeński wokal). Bardzo fajna płyta, nadająca się dla wszystkich nie mających uczulenia na folkowe klimaty.